Najpierw dwie niedziele w miesiącu, potem trzy, wreszcie wszystkie - stopniowo PiS, ulegając życzeniom wspierającego go związku zawodowego, urządza nam niedzielę według własnego widzi mi się. Kościółek, rodzinny obiadek, grill z piwkiem i lulu spać.
Czy Polacy się na to zgadzają, czy chcą zakazu handlu w niedzielę? Z sondażu przeprowadzonego dla "Super Expressu" wynika, że 58 proc. ankietowanych nie jest zadowolonych z tego powodu. Pozytywnie zamknięcie sklepów ocenia natomiast 30 proc. respondentów. 12 proc. ankietowanych nie ma w tej sprawie zdania. Myślę, że z upływem czasu, kiedy ludzie na własnej skórze doświadczą ograniczeń i uciążliwości, jakie wprowadzają nowe przepisy, liczba osób przeciwnych będzie rosła.
*
Zakaz handlu w niedziele spowodował ogromne zamieszanie w sklepach: konieczność zmiany systemu czasu pracy zatrudnionych lub nawet ograniczenie zatrudnienia w przypadku największych sieci handlowych. Przykładowo w sklepie, w którym na jednej zmianie jest 10 osób, po zmniejszeniu liczby dni, zbędny staje się jeden pracownik. Jedynym rozwiązaniem, aby zachował pracę, jest wydłużenie godzin otwarcia sklepu w inne dni i zmiana grafików wszystkich pracowników. Wprowadzeniu takiego systemu utrudnia fakt, że dniówka pracownika powinna wynosić 8 godzin.
Nie wiadomo również czy wydłużenie czasu pracy w inne dni będzie tak opłacalne jak dotychczasowy handel w niedziele. Z tego powodu może dojść do obniżenia wymiaru czasu pracy, a co za tym idzie, wynagrodzeń pracowników, jak również do redukcji etatów. Problem ten może dotknąć nie tylko handlowców, ale i tych, których biznes jest w pewnym stopniu od handlu zależny. Do tej grupy należą zarówno firmy współpracujące ze sklepami i magazynami, np. firmy dostawcze, transportowe, jak i prowadzące działalność co prawda dopuszczoną w niedzielę, np. kwiaciarnie czy restauracje, ale posiadające swoje lokale położone w centrach handlowych lub ich okolicy, w których obrót siłą rzeczy spadnie.
*
Już pierwsza wolna niedziela pokazała, że zakaz handlu jest nieprecyzyjny, niepotrzebny i irytujący ludzi. Luki w przepisach i pojęciowy bajzel dodatkowo zachęcają do jego obchodzenia.
Odkładając na bok pseudoargumenty o tym, że niedziela jest dla rodziny i dla Boga, w Polsce nie ma ani tradycji, ani tym bardziej potrzeby zakazywania handlu, zwłaszcza z całkowicie niejasnych powodów. Jeśli w zamyśle było utrudnienie życia wielkim sieciom handlowym, których nie udało się ukarać podatkami, to może się okazać, że owe wielkie sieci odegrają się na ... pracownikach znacząco pogarszając warunki ich pracy.
Nie zyskają też małe, rodzinne sklepiki, bo jak się ludzie na zapas obkupią w Lidlu albo Biedronce, to pies z kulawą nogą nie zajrzy do pani Małgosi w sklepiku na rogu. Taki sklep może handlować, pod warunkiem wszak, że za ladą stanie właściciel. Przy czym ustawa nie precyzuje, czy może to być żona lub córka owego właściciela. To stwarza zachętę a właściwie wezwanie do kontynuowania i twórczego rozwijania nowej polskiej tradycji, czyli donosicielstwa.
"Sygnaliści będą w cenie - komentuje jeden z internautów - troskliwi obywatele, zaniepokojeni tym, że sklep jest otwarty a sprzedający zamiast garować w kościele, czy odpoczywając kłócić się z rodziną przy niedzielnym obiedzie, zza lady sprzedaje marchewkę, otóż ci „zaniepokojeni obywatele” mogą najzwyczajniej donieść na handlowca przestępcę. Taka postawa pewnie będzie się cieszyć sporą popularnością, bo donoszenie na bliźnich staje się zajęciem ulubionym i poważanym zwłaszcza przez pisbiomasę".
*
Przed laty Wojciech Korda wraz z zespołem Niebiesko Czarni śpiewał piosenkę, która kończyła się słowami:
Ale za to niedziela,
ale za to niedziela,
niedziela będzie dla nas.
Słowa tej piosenki właśnie przestały być aktualne. Oto bowiem w drugim tygodniu marca br. władza rozpoczęła proces odbierania Polakom niedziel.
Zbigniew Noska
Napisz komentarz
Komentarze