Anna Michalak ma w swoim CV lekkoatletyczną przygodę, dlatego jeszcze niedawno, nie było wielkiego zdziwienia, gdy ta charakterna kobieta, ba, matka czwórki dzieci, znajduje czas na wychowanie swoich latorośli oraz jednoczesne przygotowanie się i start w arcytrudnych, wręcz katorżniczych, zawodach triathlonowych IRONMAN.
Warto zauważyć, że przygotowanie się, a start i ukończenie Iron Mana, to dwie różne rzeczy. Pokonywanie własnych słabości stało się jej domeną. Gdy 2018 roku zdecydowała się na pierwszy start w triathlonie - zapłaciła tzw. frycowe. Dziś Ania wspomina: - Jako niedoświadczona zawodniczka popełniłam błąd, który sprawił, że w wodzie były problemy z oddychaniem.
Z drugiej strony, jako osoba zmagająca się z astmą nie ma w tej kwestii najłatwiejszego życia. Wówczas nie po raz pierwszy, dał jednak o sobie jej charakter… Nie poddała się. A w kolejnych startach dawała dobitnie o osobie znać . Głównie za sprawą ,,treningów z Gwiazdą” dokładnie pod kierunkiem i wskazówkami Dawida Gwiazdowskiego czyli inaczej ,,GwiazdowskiTriathlonTeam’’ Dziś Ania ma już nowego trenera. Tuż po MŚ w Abu Dhabi, szykując się do długiego dystansu IM trenuje w Bednarski Tri Team.
Wcześniej jednak hasło promujące firmę Dawida "Zostań Gwiazdą Triathlonu” Ania wzięła sobie bardzo do serca. A, że jej marzenia są niemal równoznaczne z realnymi osiągnięciami, na efekty nie przyszło długo czekać.
Pierwszy, bardzo poważny impuls dla jej rozwoju i spełniania marzeń nastąpił w czerwcu 2022 roku. Ania wówczas stanęła na podium drugiego miejsca w triathlonowych Mistrzostwach Polski, otrzymując równocześnie przepustkę do udziału w Mistrzostwach Świata w Abu Dhabi. - Ja w Zjednoczonych Emiratach Arabskich? Byłam, jak zamurowana, nie mogłam w to uwierzyć – przyznaje dziś. – Dopiero stając na starcie z orzełkiem na piersi dotarło do mnie, że to nie jest sen – dodaje.
Coś nierealnego stało się faktem. Abu Dhabi zaliczyła na 24 miejscu, ale nie lokata była przecież najważniejsza. Łza kręciła się w oku. Dopiero na mecie zauważyła, że cały rowerowy dystans przejechała na niedokręconym kole…
Potem kolejny sprawdzian umiejętności wytrzymałej w Hamburgu. Przed biegiem Ania pisała: - Zejście z roweru nie było tak karkołomne jak myślałam, po np. na ,,połówce” w Żyrardowie… Tam po 180 kilometrach było dziwne, - kto kiedykolwiek przejechał kilkadziesiąt kilometrów na rowerze, ten wie jak zachowują się nogi w takiej sytuacji, ale u mnie poszło dość gładko. Kolana początkowo mi się nie uginały, coś tam niby czułam, ale po dobiegnięciu do strefy zmian wszystko było już ok.
Rower został na wieszaku, zdjęła kask, założyła czapkę i okulary oraz zmieniła buty. Kask czasowy z przytwierdzoną szybką może i fajny jest, ale Ania pamiętała, żeby na bieg zabrać okulary przeciwsłoneczne. Jej oczy są bardzo wrażliwe na słońce i nawet nie myśli co by było, gdyby przyszło jej biec bez okularów 4 godziny…Dwie konkurencje - bieg i rower bardzo szczegółowo opisuje w swoim poście na FB. Ponadto czytamy w nich: Na 35km drugiej pętli byłam zmuszona znów zejść z roweru, wejść na nasyp i obejść miejsce wcześniejszego wypadku, ponieważ działania swoje prowadziła tam policja. Tym razem jednak wiedziałam czego się spodziewać i poszło sprawniej. Cztery razy podczas tego etapu zatrzymywałam się, żeby uzupełnić bidon. Wolontariusze na punktach odżywczych byli BAAAARDZO pomocni. Na migi rozumieli, że ja odkręcam, a oni wlewają co trzeba. Na przedostatnim punkcie udało mi się złapać bidon w locie, więc ten tego, do przyszłego roku może i to opanuję. W kwestii kryzysu? Tak, dopadł mnie jeden po 140km, ale w sumie to nie wiem, czy to był prawdziwy kryzys…
Ania kończy IM we Hamburgu wyczerpana ale szczęśliwa. I na tym nie zamierza kończyć tegorocznych startów. W bardzo odważnych planach są kolejne MP oraz uwaga! Word IRONMAN na Hawajach dokładnie Kone!
Nie pozostaje nic innego jak tylko Ani życzyć zdrówka, bo odwagę to ona ma! I niech ktoś o Ani spróbuje powiedzieć Słaba Płeć…
Mariusz Markowski
Napisz komentarz
Komentarze