110 obecnie funkcjonujących porodówek (oddziałów ginekologiczno – położniczych) w całym kraju może zniknąć z mapy – plan na ich likwidację ma Ministerstwo Zdrowia. Jak nie wiadomo o co chodzi… - to zawsze chodzi o pieniądze.
Na liście porodówek, które stracą finansowanie z NFZ, czyli de facto do likwidacji, jest m.in. chodzieska i złotowska – teren województwa wielkopolskiego, a także wałecka – woj. zachodniopomorskie. Oddziały ginekologiczno – położnicze miałyby zostać utrzymane w Pile i Trzciance. I to właściwie wszystko, jeśli chodzi o region pilski. Bo nawet oddział w szpitalu obornickim, zgodnie z zamierzeniami Ministerstwa – miałby zniknąć i także porodówki w Drezdenku i Więcborku. Swoje oddziały położnicze wg opisywanych obecnie planów miałoby utrzymać Nakło nad Notecią, a także Szamotuły i Międzychód. A dalej już tylko Bydgoszcz i Poznań.
Powodem, dla którego Ministerstwo Zdrowia zastanawia się nad takim rozwiązaniem, jest spadek urodzeń i to drastyczny. By utrzymanie oddziału było opłacalne, rocznie powinien on przyjmować nie mniej niż 400 porodów. Tymczasem aż 1/3 porodówek w kraju nie spełnia tego kryterium. Tylko… czy opłacalność – gdy chodzi o medycynę, czyli o, ludzkie życie – to wyłącznie finanse? Czy proponowane w ustawowych zmianach rozwiązanie nie wpłynie na bezpieczeństwo rodzących kobiet i rodzących się dzieci? Odległość do szpitala ma tu jednak niebagatelne znaczenie…
W przypadku stwierdzenia niedostatecznego zabezpieczenia określonych świadczeń szpitalnych na danym obszarze, w tym np. świadczeń w zakresie opieki okołoporodowej, dyrektorzy oddziałów wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia będą ogłaszać postępowania konkursowe – podaje Ministerstwo Zdrowia uzasadniając planowane zmiany.
Nie będzie to jednak, najprawdopodobniej, dotyczyć szpitali w Złotowie i Chodzieży. - Prowadzimy dyskusję z gminami, bo to starostwo powiatowe będzie decydować o zmianach w szpitalu. Ale raczej skłaniamy się ku restrukturyzacji - chcemy walczyć o odział opiekuńczo-leczniczy i geriatryczny. A kobiety będą rodzić w Pile lub w Trzciance, bo z Chodzieży to nie jest daleko – mówi dyrektorka szpitala w Chodzieży, Aleksandra Ćwikła.
Sytuację szpitala w Złotowie szeroko omawiano podczas ostatniej sesji Rady Miasta (pisaliśmy o tym na naszych łamach). Tam odział ginekologiczno - położniczy zamknięto praktycznie już dwa lata temu inicjując jego generalny remont. Oddział nie został jeszcze otwarty… Oficjalnie remont kończy się z końcem sierpnia, ale teraz już wszystko wydaje się być przesądzone. Pomijając nawet warunek MZ – 400 porodów – którego złotowska porodówka nie spełnia, są i inne przyczyny, które od dawna przywoływały widmo zamknięcia oddziału: nie było chętnych ani lekarzy, ani pielęgniarek do podjęcia pracy w złotowskim szpitalu. - Na ogłoszenia o pracę starostwa, lekarze nie odpowiadają. Remont kończy się z końcem sierpnia, więc ten, od 1 września, powinien działać pełną parą. A my nie mamy ani jednego lekarza, ani jednej pielęgniarki, ani jednej położnej, ani jednego chirurga – mówiła radna Agnieszka Jęsiek – Barabasz podczas wspomnianej sesji.
Jeszcze niedawno 107. Szpital Wojskowy w Wałczu tak reklamował swój oddział ginekologiczno – położniczy: „W oddziale położniczym rocznie rodzi się około 480 noworodków”. Liczba porodów jednak także w Wałczu mocno spadła. Wątpliwe, by i wałecką porodówkę udało się utrzymać.
(dr)
Napisz komentarz
Komentarze