Brutalny gwałt przy dworcu PKP w Pile pod koniec czerwca ub. roku wstrząsnął opinią publiczną. O tragedii 30-latki z okolic Wągrowca było głośno w całym kraju, na tyle, że w sprawę zaangażował się minister sprawiedliwości prokurator generalny Zbigniew Ziobro. To po jego interwencji postępowanie prowadzone było z artykułu o gwałcie ze szczególnym okrucieństwem.
Do gwałtu doszło w nocy z 24 na 25 czerwca. 30-letnia kobieta tego wieczoru była ze znajomymi na dyskotece w jednym z klubów niedaleko dworca. Prawdopodobnie już tam mężczyzna wypatrzył ją i wyszedł z nią z lokalu, gdy ta udawała się na pociąg. Później kobieta i jej „adorator” byli widziani na dworcu PKP. W pewnym momencie gdzieś zniknęli. Niedługo potem pracownica kolei znalazła zmaltretowaną, krwawiącą 30-latkę w pobliżu parowozowni. Dziewczyna była skatowana do krwi. Została też brutalnie zgwałcona. Kobieta, która ją znalazła, natychmiast powiadomiła policję i pogotowie ratunkowe. Działania mundurowych wspierały psy tropiące. Wkrótce w jednym z lokali na terenie miasta policjanci wraz z funkcjonariuszami Straży Ochrony Kolei zatrzymali gwałciciela. Pił piwo...
Zwyrodnialcem okazał się 26-letni Paweł J. Jeszcze tego samego dnia postawiono mu zarzut gwałtu. Tymczasem zgwałcona kobieta w bardzo ciężkim stanie trafiła do pilskiego szpitala. Była operowana.
***
Za ten czyn Paweł J. spędzi w więzieniu 15 lat. To już pewne. Poznański Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok, który zapadł w pierwszej instancji, a od którego odwoływał się obrońca oskarżonego.
Paweł J. otrzymał ponadto zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej i nakaz wypłaty jej zadośćuczynienia w wysokości 100 tys. zł. Przebywa w zakładzie karnym w Rawiczu.
Napisz komentarz
Komentarze