Ostro, dobitnie, czasem i brutalnie, prosto „między oczy”. A do tego mądrze, refleksyjnie, mistrzowską polszczyzną przeplataną przekleństwami. U Maleńczuka to się nie kłóci. Przeciwnie: buduje to jego oryginalną poetykę, tworzy przesłania zaangażowane, przyprawione ironią, sarkazmem, wymagające przynajmniej odrobiny pomyślunku… Bo do tego właśnie artysta chce nakłonić Polaków: do myślenia.
„Maleńczuk Solo” był to blisko dwugodzinny spektakl – swoista retrospekcja dotychczasowych dokonań poety i muzyka. Tych pierwszych, ulicznych, ale i późniejszych. Retrospekcja muzyczna, ale i wpleciona w anegdoty z życia artysty, opowiadane w przerwach pomiędzy poszczególnymi utworami.
Z tych opowieści wyłania się Maleńczuk – komentator dzisiejszej sytuacji politycznej w kraju.
- Piosenkę "Beneficjenci" dedykuję wszystkim między 18 a 24 rokiem życia, którzy dziarsko zagłosowali za naszym ministrem wojny. W przyszłym roku już odbędzie się obowiązkowa slużba wojskowa. Idziecie w kamasze - przypominał.
- Prezydent powiedział coś takiego: To będzie konstytucja nie dla elit. Zastanawiam się, kto to mowi.. Przecież to on jest elitą elit, jest prezydentem tego kraju. Po drugie. Wydaje mi się że nie wystarczy nakraść trochę pieniędzy żeby stać się elitą. Nie można sobie tak po prostu kupić biletu do elit. Żeby być elitą, trzeba mieć umiejętności, doświadczenie i talent. Na kogo chcemy tych ludzi wymienić? Na ludzi bez doświadczenia, wiedzy i talentu? Takie społeczeństwo... (tu Maleńczuk zawiesza głos, by puenta dosadniej wybrzmiała)... TO MOTŁOCH.
O tym, że „nienawidzi PiS-u” mówił niejednokrotnie w wywiadach. Teraz z potyczek rządu i polityków będących u władzy zwyczajnie się śmieje. To stare jak świat zagranie artystyczne (ot, Charlie Chaplin i „Dyktator”). Dawne utwory Maleńczuka, także z okresu Pudelsów, okazują się być nadal aktualne, bo „historia lubi się powtarzać”.
– Na czym polega nasz, Polaków, błąd? Jak ktoś robi nam źle, a nam uda się go zatopić, to my, zamiast przytrzymać go pod tą wodą, wyciągamy go na powierzchnię, suszymy, głaszczemy… - mówił.
Bezcenny jest bezpośredni kontakt Maleńczuka z widownią, szczery, niezakłócony przekaz tekstu. I jednak humorystyczna otoczka dla pokazania – często - problemów wielkiej wagi.
Maleńczuk jest poetą – wieszczem. Takim się czuje. Choć ma świadomość, że zapotrzebowanie na poetów w dzisiejszym świecie jest nikłe.
Ale Maleńczuk – poeta to jest jedna strona medalu. Druga – to Maleńczuk wokalista. I tu Maleńczukowi talentu odmówić nie sposób. Jego silny i niski wokal kapitalnie sprawdził się choćby w programie będącym hołdem dla największego z gwiazdorów country Johnny'ego Casha. Sprawdził się w Wysockim. Teraz sprawdza się kapitalnie w Młynarskim („Maleńczuk śpiewa Młynarskiego”, premiera 13 października, 2017). Mieliśmy okazję parę utworów z tych kolejnych projektów wysłuchać. Utwory Casha brzmią szczególnie przyjemnie: dowcipne polskie teksty napisane przez Maleńczuka zostały umiejętnie splecione z oryginalnymi, do tego wzbogacone są komentarzami artysty. Nie sposób nie przytaknąć, gdy Maleńczuk mówi: - Jak wypiję, czuję, że jestem wcieleniem Johnny'ego Casha! Na ten teren! – dodaje po chwili.
Tak więc Maleńczuk i w bluesie, i w country, i w jazzie brzmi kapitalnie. Zresztą.. w czym nie brzmi? Nawet w piosence quasi kolonijnej jest genialny (Kocham się) i dancingowej (Psychodancing). Jak śpiewa to Maleńczuk, jakoś nie jest to popelina… Potrafi z wszystkiego utkać cacko.
Wieczór był pełen dobrej muzyki, pełen refleksji i… zdrowego śmiechu (kłania się Maleńczuk – gawędziarz!). Nie zabrakło pieśni „Ostatnia Nocka”, „Tango Libido”, „Sługi za szlugi”, „Synu” i „Czerwone tango”. Musiał zabrzmieć przebój „Dawna Dziewczyno”, była „Cygańska dusza” i prześmiewcze „Fajnie”. No i był „Pan Maleńczuk”…
eKi
więcej: w najbliższym wydaniu Tygodnika Nowego
Napisz komentarz
Komentarze