Ostatnie głosowanie w Sejmie nad obywatelskim projektem liberalizującym prawo aborcyjne wywołało niemałe zamieszanie na politycznej scenie. Niespodziewanie część posłów PiS głosowało za jego dalszym procedowaniem, podczas gdy to głosy, a w zasadzie brak głosów reprezentantów Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej zadecydowały o jego odrzuceniu. Panie czują się zdradzone i zniechęcone do polityków, którzy wcześniej w protestach odgrywali ważną rolę.
Strajki Kobiet czy Czarne Protesty to inicjatywy społeczne, które w całej Polsce gromadziły dziesiątki tysięcy osób, głównie kobiet, które domagały się liberalizacji prawa dotyczącego aborcji. Panie protestowały głównie przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, właśnie w partii rządzącej widząc siłę, która blokuje proponowane przez nie zmiany. Tymczasem, gdy obywatelski projekt liberalizujący prawo trafił pod głosowanie w Sejmie niespodziewanie poparło go blisko 60 posłów PiS. Co jeszcze bardziej szokujące, do jego ostatecznego odrzucenia przyczynili się posłowie Platformy Obywatelskiej oraz Nowoczesnej. Jedni głosowali za odrzuceniem tego projektu, inni w ogóle nie wzięli udziału w głosowaniu, mimo że byli tego dnia obecni w Sejmie. Te głosy, a w zasadzie ich brak zadecydowały o odrzuceniu projektu.
- Mamy do czynienia ze zjednoczoną kompromitacją. Tak media oceniają dzisiaj zjednoczoną koalicję, czyli Platformę Obywatelską i Nowoczesną, a przecież nie tak dawno także w Pile były zbierane podpisy pod tym projektem, odbywały się Czarne Protesty. Oczywiście, jako Prawo i Sprawiedliwość nie zgadzamy się z tym projektem, ale tak, jak mówiłem w kampanii wyborczej - projekty, które zebrały setki tysięcy podpisów nie powinny być odrzucane w pierwszym czytaniu, niezależnie od tego czy się z nimi zgadzamy czy nie, więc sam głosowałem za przyjęciem go do dalszych prac, mimo że się z nim w kwestiach fundamentalnych nie zgadzałem. Uważam jednak, że zawsze dyskusja jest potrzebna, bo na tym polega państwo obywatelskie – tłumaczył poseł Marcin Porzucek, jeden z blisko sześćdziesięciu obok Jarosława Kaczyńskiego czy Antoniego Macierewicza posłów PiS, którzy zagłosowali za dalszymi pracami nad obywatelskim projektem „Ratujmy Kobiety”.
Rozczarowania nie kryją panie z Piły, organizatorki, jak i uczestniczki Czarnych Protestów, które dotychczas w Platformie Obywatelskiej i Nowoczesnej widziały oparcie w walce, a w Prawie i Sprawiedliwości największą przeszkodę. Panie nie ukrywają, że czują się zdradzone.
- Obudziłyśmy się dziś w Polsce, w której za nieodrzucaniem projektu gwarantującego nam normalne prawa reprodukcyjne byli Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Mariusz Błaszczak i Krystyna Pawłowicz. A jego odrzucenie zawdzięczamy nie tylko 166 głosom posłów PiS, ale m. in. i tchórzliwej ucieczce z sali plenarnej 39 posłów opozycji – czytamy na profilu facebookowym, na którym panie już teraz zapowiadają kolejny protest.
Poseł Marcin Porzucek pytany o to czy spodziewa się, że tym razem protest będzie wymierzony w przedstawicieli Platformy Obywatelskiej w Pile czy Nowoczesnej, odpowiada, że nie ma co do tego pewności, mimo że tak właśnie może dziać się w całym kraju, co już zapowiadają środowiska zaangażowane w walkę.
- Wiemy, że w całym kraju organizatorki protestu mówią, że nie życzą sobie obecności posłów Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Zobaczymy jak to będzie wyglądało u nas. Wiemy, że Komitet Obrony Demokracji czy Strajk Kobiet związki z Platformą Obywatelską mają dosyć mocne, więc nie wiem czy pozwolą sobie na to, by przeciwko Platformie protestować. Być może jednak będę musiał zazdrościć, że protest odbywa się pod biurem Platformy Obywatelskiej na Śródmiejskiej, a nie pod moim, bo na pewno opozycja zawiodła te środowiska.
Wiele wskazuje jednak na to, że najbliższy protest będzie pierwszym całkowicie apolitycznym. Na wcześniejszych pojawiali się lokalni samorządowcy czy nawet politycy wyższego szczebla reprezentujący Platformę Obywatelską. Teraz frustracja organizatorek jest tak duża, że wszystko wskazuje na to, iż również one, podobnie jak inne środowiska w całym kraju nie życzą sobie obecności przedstawicieli PO.
- Zostaliśmy już tylko my. I na przekór wszystkiemu - nie poddamy się. 10 stycznia 2018 Sejm głosami prawicy i prawicy udającej centrum, w tym posłów i posłanek udających opozycję, wyrzucił do kosza obywatelski projekt „Ratujmy Kobiety”. Nie głosował nad liberalizacją prawa. Nie głosował nad legalizacją aborcji. Nie głosował za skończeniem z prawicową hipokryzją. Nie głosował nad ustawą. Głosował – zaledwie - w sprawie przekazania projektu do dalszych prac – czytamy na profilu zachęcającym do protestu.
Kolejny Czarny protest zostanie zorganizowany 17 stycznia od 18 do 19:30 na deptaku przy ulicy Śródmiejskiej.
Napisz komentarz
Komentarze