Platforma Obywatelska w całym kraju rozpoczęła akcję „konwój wstydu”. Na ulicach polskich miast pojawiły się lawety z wielkimi billboardami, na których pokazano polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy otrzymali niedawno wysokie nagrody od byłej już premier Beaty Szydło. Takie billboardy pojawiły się również w naszym regionie, a konkretnie w Pile, Trzciance, Czarnkowie, Chodzieży oraz wszystkich miastach i miasteczkach leżących na trasie przejazdu. Akcję promowali senator Mieczysław Augustyn, przewodniczący Rady Miasta Piły Rafał Zdzierela oraz posłanka Maria Małgorzata Janyska, która powiedziała: - Konwój wstydu to pokazanie, ile władza grabi dla siebie. PiS w kampanii obiecywał, że będzie słuchać Polaków, obiecywał skromność, pokorę i rozsądek, a ostatecznie zaoferowali skok na kasę. Chcieli zdobyć władzę po to, by zdobyć pieniądze publiczne dla siebie.
„Bohaterem” akcji na terenie Północnej Wielkopolski jest były poseł PiS Maks Kraczkowski, który do Sejmu trafił dzięki głosom mieszkańców naszego regionu. Później otrzymał on intratne stanowisko wiceprezesa banku PKO BP. W międzyczasie głośno było o kosztownym szkoleniu, na które został wysłany do Stanów Zjednoczonych. Zdaniem senatora Mieczysława Augustyna takich przykładów jest znacznie więcej.
- Nie tylko nagrody i wysokie pensje bulwersują. Bulwersuje także nepotyzm partyjny, obsadzanie swoimi ludźmi na wysoką skalę. Przed wyborami samorządowymi mówimy, że jeżeli PiS i ich sojusznicy dojdą do władzy w samorządach niech nikt się nie spodziewa, że jego kompetencje wystarczą, by został na miejscu – powiedział senator.
Zresztą zdaniem przewodniczącego Rady Miasta Piły osoby, które korzystają na partyjnych układach żyją również w Pile. Tu podał przykład obecnej posłanki PiS Marty Kubiak. Jego zdaniem otrzymała ona stanowisko w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, które zajmowała nim trafiła do Sejmu nie z uwagi na kompetencje, a właśnie ze względu na partyjne powiązania.
- Wcześniej kompetencje pani posłanki Marty Kubiak ograniczały się do bycia dyrektorem biura posła Maksa Kraczkowskiego i europosła Ryszarda Czarneckiego. Jest to przykre, bo dochodziły do nas głosy rolników, że zupełnie niekompetentna osoba rozporządzała tak poważnymi środkami finansowymi. Są pewne granice, których przekroczyć nie można. Moim zdaniem PiS daleko się posunęło w przekraczaniu tych granic – przewodniczący Rady Miasta Piły Rafał Zdzierela.
Do słów przewodniczącego Rady Miasta Piły dzień później odniósł się poseł Prawa i Sprawiedliwości Marcin Porzucek.
- Pan Zdzierela jest zwykłym oszustem, który mieszka w gminie Szydłowo, a udaje, że mieszka w Pile, tylko po to, by zachować stołek przewodniczącego Rady Miasta Piły. Taki człowiek mówi, że „gdzieś coś” usłyszał o ówczesnej kierowniczce biura powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a ja mówię wprost – Rafał Zdzierela jest oszustem – powiedział poseł Marcin Porzucek, który odniósł się także do zarzutów o nepotyzm w strukturach Prawa i Sprawiedliwości: - Platforma Obywatelska długo nad tym myślała, a nie potrafi znaleźć nikogo z PiS, komu można zarzucić nepotyzm. Zresztą mamy tu do czynienia z ogromną hipokryzją, jeśli taki temat omawia Rafał Zdzierela, człowiek, który od kilkunastu lat podlega partyjnemu koledze.
Tu poseł Porzucek odniósł się do zatrudnienia przewodniczącego Rady Miasta Piły w Wielkopolskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, czyli jednostce, która podlega marszałkowi województwa wielkopolskiego, którym jest Marek Woźniak z Platformy Obywatelskiej. Zresztą przykładów nepotyzmu politycznego na naszej pilskiej ziemi można znaleźć znacznie więcej. Zdzierela swoje biuro ma przy ulicy Grunwaldzkiej, a kilka kroków dalej pokój dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego, również podlegającego marszałkowi zajmuje Zbigniew Przeworek, radny powiatowy Platformy Obywatelskiej. Kilka gabinetów dalej przebywa na co dzień Mirosław Mantaj, były starosta pilski, który po przegranych na wszystkich frontach wyborach został zatrudniony właśnie przez swojego partyjnego kolegę. Głośno było również o dwukrotnym zatrudnieniu Mariana Martenki przez prezydenta Piotra Głowskiego, Kazimierza Sulimy, który znalazł posadę w należącym do miasta MZK czy Bartoszu Mirowskim, prawej ręce prezydenta Głowskiego, który również wygrał jeden z konkursów na wysokie stanowisko. Także Martenka i Sulima w czasach, gdy Platforma Obywatelska rządziła powiatem pilskim znajdowali pracę w Starostwie Powiatowym lub jednostkach mu podległych dla swoich bliskich. Zdaniem posła Porzucka to są właśnie prawdziwe przykłady nepotyzmu i partyjniactwa w Pile. Zresztą jak wylicza, podatników kosztuje to naprawdę sporo.
- Jeżeli chodzi o Rafała Zdzierelę, to według ostatniego oświadczenia majątkowego otrzymał prawie 90 tys. zł z tytułu zatrudnienia w WARP, a ma także inne. Ja mu tego nie odbieram, ale chcę jasno powiedzieć, że WARP wywodzi się z Funduszu Promocji i Rozwoju Województwa Wielkopolskiego. To stanowisko zapewnił mu marszałek Marek Woźniak z Platformy Obywatelskiej. Jak taki człowiek może mówić o politycznym nepotyzmie? Obok mamy WORD. Radny Zbigniew Przeworek, który pracuje w instytucji podległej koledze partyjnemu inkasuje 183 tys. zł, czyli tyle, ile mniej więcej zarabia Minister Infrastruktury. A kto jest jego zastępcą? Pan Mantaj. Nie wiemy ile zarabia, bo od przegranych wyborów nie musi składać oświadczeń majątkowych, ale jego poprzednik inkasował ok. 140 tys. zł rocznie, więc podejrzewam, że pan Mantaj zarabia przynajmniej tyle samo – wymienia poseł Porzucek.
Co ciekawe, jego konferencja wywołała dość spore zainteresowanie w samym WORD. Jeden z jego pracowników najpierw proponował zmianę lokalizacji, tak by nie pokazywać budynku ośrodka ruchu drogowego, mimo że ten jest instytucją publiczną, a później nagrywał wypowiedź posła telefonem, ale tylko tę część, która dotyczyła jego szefa. W tym samym czasie jedna z pilskich telewizji prowadziła relację na żywo, więc spokojnie można było prześledzić każde słowo bez konieczności posyłania pracowników.
Napisz komentarz
Komentarze