Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
To trzeba wiedzieć:
Reklama

„Szydercy” - odcinek 17.

Program telewizyjny o charakterze publicystyczno-satyrycznym
Kliknij aby odtworzyć

.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

trzy jelenie 03.04.2023 14:39
Hejtem jest ze strony Szalbierza inkryminacja medialna, jakoby Lemanowicz brał udział w zabójstwie Ryszarda Winkowskiego. Hejtem ze strony Szalbierza jest publiczne imputowanie Lemanowiczowi ćpania, jarania. Hejtem ze strony Szalbierza jest insynuacja wierszem i prozą, że Lemanowicz jest góvnem, łajnem, chamem, prostakiem, świnią. Hejtem ze strony Szalbierza jest w publikacji medium podającego się za informacyjne, karykaturalne fałszowanie wizerunku Lemanowicza. Hejtem ze strony Szalbierza jest insynuacja zawarta w publikacji w Tygodniku Nowym z 11 lipca 2006 jakoby matka Lemanowicza była kurwą. Hejtem ze strony Szalbierza jest uganianie się za synem Lemanowicza, zaglądanie mu do tyłka, czy czasem nie jest pederastą. Hejtem ze strony Szalbierza jest użycie zdjęcia syna Lemanowicza w Nowym Jorku 2011 i ucieczka przed sądem w niewiedzę, czyje zdjęcie umieścił bez pytania na swojej stronie internetowej faktypilskie.pl. Nie zamieścił wymaganej przez prawo prasowe winietki źródła pochodzenia cudzego dzieła. Dla ilustracji hejterskiego tekstu promującego przemarsz przez Piłę różnych zboczeńców, dewiantów, uranistów, transwestytów, pedałów i lesb dopuścił się zbrodni kradzieży cudzego dobra lub co najmniej paserstwa od złodzieja, kumpla z kablówki miejscowego układu medialnego. Hejtem ze strony Szalbierza jest szwendanie się po mieszkaniu Lemanowicza w trybie białego przeszukania i publiczne sprawozdanie w Internecie, co on tam ma, nie wyłączając wyposażenia kibla. Hejtem ze strony Szalbierza jest sfałszowanie podpisu prywatnego oskarżenia i napuszczenie córki Mileny na wytoczenie sprawy karnej dla wsadzenia Lemanowicza do więzienia na 10 miesięcy. Hejtem ze strony Szalbierza jest insynuacja jakoby Lemanowicz zwracał się grubiańsko do swojej żony. Hejtem ze strony Szalbierza jest publikacja w Tygodniku Nowym sfałszowanego zdjęcia wizerunku żony Lemanowicza. Hejterską zbrodnią Szalbierza jest nieuprawnione zgłoszenie Lemanowicza do konkursu zorganizowanego przez Tygodnik Nowy. Hejterskim występkiem Szalbierza jest publikacja w prasie sfałszowanego adresu IP komputera Lemanowicza.

jeleń w pełnej krasie 26.09.2022 14:10
Pytanie: czy Mariusz Szalbierz jako dziennikarz - redaktor naczelny Tygodnika Nowego oraz portalu internetowego dzienniknowy.pl (wcześniej tygodniknowy.pl) dopuścił się zbrodni kradzieży tożsamości obywatela oraz ukradł mu prawo do dysponowania swoim jestestwem a więc ukradł mu wolność? Odpowiedź: Mariusz Szalbierz jako dziennikarz - redaktor naczelny Tygodnika Nowego oraz portalu internetowego dzienniknowy.pl (wcześniej tygodniknowy.pl) dopuścił się zbrodni kradzieży tożsamości obywatela oraz ukradł mu prawo do dysponowania swoim jestestwem a więc ukradł mu wolność. Mariusz Szalbierz jest zbrodniarzem jako dziennikarz przekaziorów.

Blady Nicko 18.04.2022 12:22
Jeden z szyderców na zdjęciu ma ryło czerwone jak po wielkim chlaniu.

Knajpa 18.04.2022 21:34
Dla niektórych ochlapusów i pijanic nie istnieje coś takiego jak wielkie chlanie. Każde chlanie jest typowym niezbędnym elementem dietetyczno-garmażeryjnym.

nieznany 18.04.2022 21:35
Dobre....

szlem bez atu 16.04.2022 17:59
Admin na portalu faktypilskie zablokował cenzurą prewencyjną. Dajemy tu na portalu wszelkiej wolności: Grajdoł biznesowy, to zbudować za państwowe pieniądze trzy piętra a rozliczyć cztery piętra. Na tej bazie złodziejskiej postawić zakład utylizacji, żeby zasmradzał przez dekady życie człowieka prostego. Następnie wziąć kredyt preferencyjny na budowę oczyszczalni ścieków a zbudować zakład przetwórczy bez oczyszczalni i zabić życie w jeziorze. Obecnie jest rewitalizowane. Kółko się zamknęło i można składać hołdy dziękczynne senatorowi, który nie jest senatorem.

rolnik postępowy 04.12.2021 18:48
Sylwia Majcher z tym porem wygląda, jak by trzymała w ramionach umiłowanego kochanka z wielkim bolcem.

izded 16.04.2022 18:01
Wielki bolec, to właściwość Ciechana, ale już zrobił swoje w wielu miejscach ciepłych i mokrych. Odszedł do domu ojca Zygmunta.

sprośność dziedziczna 19.01.2021 13:31
Jeden z tych świszczypałów jest wydawcą i redaktorem naczelnym portalu i ulotki faktypilskie.pl. Na portalu stosuje on cenzurę prewencyjną nie dopuszczając nielubianych wpisywaczy do zamieszczenia tekstu przez zablokowanie okna dialogowego "Odpowiedz". Jak kto miał tatusia z ormo, zdziwienia brak. Wpisuje się w etos fejsbuka, tłitera, instagrama i innych lewackich pomiotów świata mediów.

smacznEGO - pół litra 28.03.2021 00:31
Mali ludzie z wielkim EGO.

stara w rozwarciu 28.03.2021 12:05
Wielkie ego, a fiut do niczego.

brązowy błękit 09.05.2021 22:19
Wielkie ego współgra w tym przypadku z wielką sempiterną ujawnioną w odcinku 15.

doświadczenie i przeszłość 27.11.2020 15:07
logo WiadomościSportKulturaBiznesRegionCo? Gdzie? Kiedy? 5 268 REKLAMA Czy to internetowa menda? https://www.youtube.com/watch?v=Qh21n9JlmU803-03-2019 15:13:00 arch 1 31 facebookFacebook twitterTwitter wykopWykop komentarzeKomentarze komentarz (208) Dodaj komentarz wywiadwywiad20:41, 03.03.2019 3 1 NY: Panie Łukaszu, rozmawiamy dzisiaj w Stanach, powiedzmy, że w Nowym Yorku, o sytuacji w Waszej rodzinnej firmie Muraflit. Szczególny nacisk chciałabym położyć na zagadnienie bezpieczeństwa i organizacji służb odpowiedzialnych za właściwy stosunek pracowników do własności. To tak na początek. Kto rządzi w tym ważnym sektorze? ŁB: Do własności przywiązujemy wielką wagę. To podstawa. Mój ojciec ufundował, dla podkreślenia znaczenia własności w rozwoju cywilizacji łacińskiej, kamień chwały po wydarzeniach roku 2004, kiedy to ekipa dziennikarzy wrogich naszej firmie rodzinnej naruszyła nasz mir domowy. Ufundował, to za duże słowo. Ustawił i kazał przykręcić tabliczkę z napisem. Wydobyli go z ziemi ludzie przy kopaniu dołów na zdechliznę. To jeden z podsystemów utylizacji naturalnej. Do zapewnienia integralności terenu będącego w naszym władaniu stworzyliśmy system ochrony o strukturze, której całość zna na razie tylko ojciec. Ona, ta struktura, jest oparta na sposobie funkcjonowania rzymskich legionów. Są jakby trzy szeregi tego systemu zabezpieczeń. Piołuniak był szefem Stoneckiego, czyli Stonecki był zastępcą odnośnie całego Muraflitu. Oni też muszą być kontrolowani. Człowiek słaby jest. Targają nim różne emocje i porywy, pazerność ma swój udział w tym, że trzeba mieć na oku wszystko, każdy szczegół. A jeszcze sprawy damsko- męskie, majtkowe. Tam była taka scysja: Piołuniak podobno się księgową Bromczy - mego starego - dosyć blisko opiekował. Prezes Bromcza - tak go nazwę rodzinnie - wywalił go z zakładu pracy. Ale ten miał jakieś naciski na ojca, bo dostał pracę w Baraniorogach, czyli oni się podzielili. Stonecki został tutaj jako ochrona, a Piołuniak poszedł do Baraniorogów, czyli za Poznań. I prócz tych dwóch firm, czy raczej dwóch struktur bezpieczeństwa, które są obecnie, jest trzecia grupa. To pewniaki, najwyższa skala wtajemniczenia, trzeci szereg, ale tylko na telefon prezesa Tadeusza Bromczy. I ona przyjeżdża i może kontrolować ich, te dwie grupy i robić tego typu rzeczy z ludźmi, a więc bić, nie bić, stosować psychoanalizę według norm radzieckich. Normalnie oni robią wszystko to, co on sobie wymyśli. Na granicach prawa - ojciec tak mówi - ale to jest jeszcze gorzej, to nigdy nie jest na granicy prawa. Prawo, to on, król słońce, absolutna władza. Dziś bez immunitetu, ale przyzwyczajenie robi swoje. Piołuniak wrócił po jakimś czasie, bo on ma jednak jakąś tam bazę, ma firmę patrolową Rota, czy Czujka, coś takiego. Ma chyba na niego jakieś haki, ale też podobno jest szczerze przywiązany do taty, po prostu go kocha, jak pana. Wrócił, bo Stonecki ostatnio osłabł, jest mało wydajny. Może go tatuńcio wykopać, tak myślę, że już niedługo. Oni są pewni, bo nigdy nie są pewni, dnia ani godziny. Taki system jest, dobry. NY: Czy w tych grupach są jakieś kobiety, bo ludzie mówią o kobietach? ŁB: U Piołuniaka i Stoneckiego mogą być kobiety, natomiast w tej specjalnej grupie, tam są sami faceci. To są kaprale i inne szarże, przeważnie wysoko ponad podoficera, zdaje się, którzy gdzieś skądś z pracy wylecieli. NY: Czy wiesz o tym, że oni używali przemocy? ŁB: Przemocy używali, bo od tego są. Na pewno robili łomot dla Marka Laurowskiego. Zbili tak strasznie, że nie masz pojęcia. Jeszcze chcieli z niego zrobić ?gumowe ucho?. Stary był pewien, że się przyzna do tego, czego nie zrobił. Takie cuda się tu dzieją, w naszym zakładzie pracy. Nazwisk dwóch innych osób nie pamiętam. Był również taki Piwski, marynarz. Mówił, że ma dość morza, chciał się zaczepić na lądzie. Żona, dzieciaki, wiadomo. Był kierowcą. Kiedyś wiózł indyki. Nie zmieścił się pod wiaduktem i przyczepa się wypięła. Wzięli go na rozmówki. Przez dwa dni go lali i podtapiali w Smokowcu, gdzie tatuś Bromcza i jego brat rodzony Stefan mają stawy rybne. Na takim stawku można popływać, jak na Pacyfiku. Chłop był tak zbity, jak Chrystus na Golgocie. Odpuścił sobie. Wrócił na morze. NY: Porozmawiajmy jeszcze na temat pobić i wymuszeń. Słyszałam, że są w Kadawrzewie takie sytuacje, że ktoś kupi samochód nowy czy używany, od razu jest podejrzewany, że kradnie i ma robioną rewizję. ŁB: A jakże. To oczywiste. W naszym terenie działania nikt nie może sobie robić, co chce. Musi być porządek. Jak ktoś wyłazi ponad stan, to jest podejrzany. NY: Wiesz coś o takich sytuacjach, że rewidowali komuś gospodarstwa? ŁB: Wpadali, grupa Stoneckiego, czy Piołuniaka, albo razem i sprawdzali paliwa do ciągników rolniczych, czy na czerwonym paliwie jeżdżą, paszy czy nie mają za dużo, albo warchlaków. Przedtem byli bici, jak nie chcieli na teren swojego gospodarstwa wpuścić. Grupy zabezpieczenia zakładu, tak to nazwijmy, wchodziły ?na żywca?. Bo chłopcy czuli się bezkarnie odnośnie tych rzeczy, tych wizyt gospodarskich, niezapowiedzianych. Oni jak sobie kogoś tam wymyślili, jechali z nim ?na wydrę?. Tatuś, jeśli kogoś przyjmuje, to już z założenia ma go za złodzieja. NY: Jak on traktuje ludzi w pracy? ŁB: On jest teraz mało dostępny dla ludzi tych od obsługi bezpośredniej w zakładzie, kiedyś była garstka osób, jak ja byłem zielony i młody, to było jeszcze w miarę. A na dzień dzisiejszy on tylko dyryguje. Czyli naciski robi na kierowników, kierownicy na ludzi, to jest po prostu obóz. Obóz pracy. Ludzi się wyrzuca, nie patrzy się czy jest jedynym żywicielem rodziny, czy dzieci będą płakać, jak rzecz.. Na to nikt nie patrzy. Miałem tego dość, ale go rozumiem, a jak się zastanowić, to trzeba trzymać to wszystko za ryj, *%#)!& NY: Czy przestrzegane są przepisy prawa pracy? ŁB: No, co Ty? ?Przepisy prawa pracy, które to nasze państwo, nasz rząd ustalił, to ustalił dla kraju i dla niektórych ludzi, a ja w swoim zakładzie pracy ustalam własne przepisy? ? tak powiedział ojciec, było to dawno powiedziane, po senatorsku. I według swoich przepisów postępował. Jeśli ktoś się postawił, od razu został zwolniony. Reszta jest cicho. Na zasadzie, że nie daj Boże się wychylić, bo od razu do księgowości po świadectwo pracy i zwolniony. NY: Zwykle człowiek pracuje osiem godzin, a jak jest u niego? ŁB: Powinien, Powinien. U niego, starego: piętnaście, szesnaście. Niektórzy kierowcy nie wracają do domu po tygodniu, po półtora tygodnia. Przyjeżdżają, robią rozliczenia, rozładunek. Rozliczali się z pieniędzy, bo kiedyś dostawali pieniądze, ale teraz jest inaczej z kasą. Trzy, cztery godziny pośpią na terenie zakładu, byle jak w kącie. W tym czasie księgowa robi rozliczenia, zapisuje. Tankowanie i z powrotem w trasę. U starego nigdy nie były przestrzegane godziny pracy. A kierowcy śpią i jadą. NY: Ile kierowca pracuje godzin miesięcznie? ŁB: Ponad 300, 320. NY: Czy byliście kontrolowani przez policję? ŁB: No jasne, że tak. Tato za wszystko płacił. Kierowcy tylko zbierali punkty. Punkty karne, nic więcej. Na głównych trasach, na gigantycznych rzeźniach jest wszystko opłacone. Nawet służby Kontroli Ruchu Kołowego w ogóle nas nie kontrolują. Wszystko jest opłacone z góry. Jeżdżą kierowcy, przecież oni wiedzą, że jadą z materiałem niebezpiecznym, powinno być na wozie przynajmniej dwóch kierowców, takie są przepisy, żeby można było pracować non stop. Nikt tego nie przestrzega. Wszyscy są opłaceni. Tylko jest napisane Muraflit wszyscy przejeżdżają. Ładunki bardzo często przekraczają dopuszczalną masę całkowitą pojazdu z przyczepą, z kierowcą włącznie. Po osiem, dziewięć ton jest przekroczony ładunek, od zawsze. Tam tego nikt nie przestrzega. To jest inny świat. On wszystko załatwia. Firma, to on. Przyjrzyj się, wszystkie samochody, autobusy, cysterny, nawet kontenery na śmieci są opisane wielkimi literami: Tadeusz Bromcza. A logo firmy? Takie zakręcone, nieczytelne, blade. Jak kto nie ma wprawy w czytaniu, a takich jest większość w naszym kraju, to nie rozszyfruje, co się kryje pod tymi splątanymi literkami. Natomiast Tadeusz Bromcza wyraźne do bólu. To się wcina w te biedne głowy na amen. Tadeusz Bromcza, koniec świata. NY: No dobrze, ale kiedy jest tak, że on wszędzie się opłaca, to czy jemu się to opłaca? To opłacanie też ma jakieś granice, bariery zdroworozsądkowe? ŁB: Ekonomia jest taka, że jak wieziesz ładunek, którego koszt transportu, gdyby te ścierwo wieźć zgodnie z ładownością, jest dodatkowo tysiąc, a ty dajesz łapówkę dychę, to się opłaca. Tu nie ma nic za darmo. Kasa rządzi. NY: Czy prawdą jest to, że szef, jak jest, wpada do zakładu po południu i zwalnia ludzi po pijanemu? ŁB: On nawet nie musi być pijany, po prostu ma kaprys i ktoś mu się nie podoba, bo w danym czasie czegoś nie wykonuje, to on go wywala. On się go pyta:, ?Co pan robi? Na jakim stanowisku pan jest?? Na takim i takim. ?Co pan tu robi?? I jak mu się źle wytłumaczy, to po prostu mówi: ?Pan pójdzie do księgowości i pan już nie pracuje?. Jak to słyszy reszta no, to wszyscy się trzęsą i mocz trzymają albo leją po nogach, bo się boją wyjść, jak on jest na obiekcie produkcyjnym. W firmie są robione polowania na ludzi, na wyrywkowo, jak w totku: Padły dzisiaj następujące numery: taki i taki. Ojciec wchodzi i tego, i tego należy wyrzucić, pokaże palcem! Albo rozstawia, przestawia: Taki ten tu za długo pracuje, już jest za mądry. Na inne stanowisko są przerzucani, żeby nie wiedzieli, jaka jest sytuacja. Rzeźnia, to w ogóle jest historia, tam to się różne rzeczy dzieją. Nie wiem, czy są jeszcze deputaty, po tym, jak przegrał senatora? Co się ludziom daje? Są kurczaki, zielone ze spadów, płuka się w jakimś roztworze i to ma iść do ludzi naszych zakładowych, czyli na deputat. Najgorsze ścierwo zawsze jest wydawane na deputat dla ludzi. Była taka pani, dość dawno, która powiedziała: Szefie nie można tego dawać. Była kierowniczką tego działu, który deputaty wydawał, Magdalena, niziutka, jak się wjeżdża do Brodzianki, to willa zaraz po lewej stronie. Ona teraz w Tartacznie pracuje. Ona też dużo przeżyła przez to, że się postawiła. O ten deputat ją Bromcza wyrzucił. Bo ona biorąc towar na deputat brała wszystko bardzo dobre i on swego czasu wpadł i ?Co to jest? Co to jest? Co to jest? ? ma taki nawyk w wypowiedzi, że zawsze trzy razy powtarza - to ma iść do sklepu, a te pozostałości z poniedziałku - czyli te wszystkie zrzuty, które przywożą samochodami - to ma iść do ludzi na deputat?. A ona mówi ?Ja tego nie dam, bo to jest zepsute? On: ?Proszę tak zrobić, żeby to wszystko było umyte i to ma iść do ludzi, do ludzi, do ludzi?. A ona powiedziała, że nie będzie tego robiła w życiu, to jej powiedział: ?Proszę iść do kadr i się zwolnić?. Tak ją załatwił. Tu jest wiele machlojek. On jest jak Dyzma. Ja myślę, że tak robiąc osłabia ducha i siły ludzi. Przecież oni to muszą przerobić w swoich brzuchach, te toksyny i syf. *%#)!& jak konie po świeżej koniczynie. NY: Pan prezes Bromcza trzyma zwierzynę płową. Czy tam się odbywały polowania? ŁB: Jak sobie popiją, strzelają do dzików, do wszystkiego strzelają. Swojego czasu kupił jelenia Kubę z zoologu. Kuba zaatakował Cecylię drugą żonę, moją macochę. Poszedł do domu po pistolet i zabił, tego Kubę, na jej oczach. Kórtka go trzymał za rogi i się z nim mocował. Kórtka to jest prawa ręka tatusia, ten z Oświęcimia. Jest nadzorcą, nie wiem, czy bywa, czy nie bywa, czy żyje. On między innymi rzeźnie załatwiał w Oświęcimiu. Kilkanaście samochodów było danych do roboty na tym terenie Oświęcimia. Nie wiem, czy mu wyszło, ale on, ten Kórtka chciał coś też ukręcić dla siebie. Takie mam doniesienia od moich zaufanych. Jeszcze ma syna stamtąd w naszej firmie. Samochody zwoziły stamtąd padlinę na jedno miejsce, pewnie gdzieś na polu. I tam przyjeżdżają dwa duże, nasze samochody- kontenery. Kiedyś wszystko leżało na polu, przyjeżdżał dźwig i ładował to ścierwo cuchnące, buzujące, jak świeże wino, czy wstrząśnięty browar, kapiące i kipiące zdechliną. NY:Głośno jest w tym okresie o zadołowaniu jakichś zwierząt, które popadały w czerwcu, lipcu. Jak to jest, tak naprawdę? ŁB: To, co opisujecie i macie zamiar opisać odnośnie padliny, to jest fakt. W lipcu ojciec sam pokazywał, gdzie mają zakopywać, na tym polu koło drogi, tego nie ukryje. Wszędzie leży tego ścierwa. Od lat ziemia jest struta i chora. Tymi szambami, nie szambami, padliną, sadzą ze starej kotłowni. Mimo, że jest utylizacja, szamba wylewa się na ziemię. Te wszystkie wirówki, które przyjechały ze Szwecji, Szwajcarii, czy skądś tam, wszystkie się one tutaj zapychają, a koszty tych filtrów i innych są znaczne. Jak się na wszystkim oszczędza? Na przykład; przy za niskiej temperaturze rośnie lepkość, wypadają z roztworów substancje stałe, rwą się sita i *%#)!& zimna. Prezes Bromcza ? *%#)!& sknerus nie rozumie tego, przecież inżynier, a nie potrafi liczyć dalej niż do końca nosa. Taką ma perspektywę. Mimo, że są dotacje. On dotacje dostaje, tam są pewne sytuacje ukrywane, przychodzi żywa gotówka, a ścieki i tak są wylewane w pole! To jest interes! NY: Dlaczego tak śmierdzi w okolicy zakladu? ŁB: Kiedyś był zbiornik z tyłu zakładu, za utylizacją. Miał ok. 60 tys. litrów pojemności. W mieszadłach jest podawana sucha para przegrzana do napędu ślimaka. W zbiorniku, tam gdzie się przeprowadza utylizację w środku chodziło to mieszadło - podajnik, napędzane suchą parą, od 180-220 stopni. Ta para oddaje energię i się skrapla, idzie rurkami do tego zbiornika. Wracam do tego mieszadła, jest tam taki autoklaw, tam też są rurowe wymienniki ciepła. Te rurki przechodzą przez skraplacze i w tym zbiorniku dużym 60 tys. litrowym gromadzi się woda. Woda jest gorąca, prawie, że wrzątek. Tą wodą gorącą zmywa się samochody wożące padlinę. Ta woda idzie w kanał, ona na pewno nie trafia na oczyszczalnię ścieków. Lecą te trupie jady prosto do rzeczki, do kanału z pominięciem oczyszczalni. Jest też dodatkowe zanieczyszczenie środowiska. Ta woda ma podwyższoną temperaturę. Wlatując do małego strumyka zmienia znacznie środowisko, bo dyssypacja ciepła jest utrudniona w małych zbiornikach. Wracam do tego, dlaczego to śmierdzi. Swego czasu przed tym skraplaczem był jeszcze jeden zbiornik, o grubości blachy 30-40 mm i to rozwaliło z jakiegoś powodu. Czy gdzieś po drodze rurki się przytkały, ciśnienie wzrosło w tym zbiorniku, może był gdzieś wadliwy spaw? Wypadki i katastrofy zawsze są skutkiem złożenia się kilku niekorzystnych czynników. Tak musiało być i tym razem. Dość, że *%#)!& i szczęście, że tam nie było kierowców, bo byłyby ofiary śmiertelne. To było gdzieś w 1993-94 roku. Ja byłem szczaw, ale dobrze to pamiętam. I wtedy nie śmierdziało, nie aż tak. Ten zbiornik spełniał jakąś dodatkową funkcję, coś istotnego, jakiś separator to był, czy co? Stary Bromcza stwierdził, że koszt naprawy byłby ogromny i po prostu omija ten problem. Idzie to w nocy, ten zapach - odór, który smrodzi w Tartacznie, jak wiatry są nieprzychylne, ze wschodu na zachód. Tylko, że sprawa wraca. Ci tak zwani ekolodzy, chociaż według mnie to zbiorowisko patałachów, jednak wymusili, że musimy instalować urządzenia, co da pewien efekt pozytywny dla środowiska, szczególnie powietrza. To kosztuje. Wtedy też kosztowało, ale świat idzie po cienkiej linii ekonomii, zysku, a z drugiej strony świat jest jeden. To stary musi zrozumieć. Ja go namawiałem na to, że należy nowy zakład tak przygotować, żeby nikt się nie mógł przyczepić. Ale on ciągle jeszcze liczy na stare układy. I one są. To się łatwo nie rozpadnie. NY: On wyłącza te filtry? ŁB: No właśnie, *%#)!& tatunio wyłącza wszystko, żeby oszczędzać, bo porządek jest zbyt drogi. Non stop jest to robione. Rozłącza filtry i wirówki na utylizacji i przy ściekach, koszt obsługi filtrów jest zbyt duży dla niego. To idzie tylko na pokaz, kiedy wie, że jest inspekcja i jest to włączane, a inspektorzy widzą, że wszystko jest w porządku. A jak odejdą, to idzie telefon: ?Wyłączyć wszystko?! Taka jest zasada, ale ta zasada jest z głębokiej komuny i przestaje być. Nie ma już 20 -tego stopnia zasilania. NY: Czytałeś artykuły. Czy Cię to dziwi, to bicie, obcinanie palców? ŁB: Bicie pasami i kopanie, wspomniałem Ci o tym Marku Laurowskim. To mnie w ogóle nie dziwi, bo to było i jest na porządku dziennym. Ale ludzie się bali o tym mówić. Natomiast Laurowski powiedział o tym innym, że ta sytuacja go spotkała. Jeszcze wstawiał się za paru kolegów. Czyli oni się zebrali i zaczęli sobie opowiadać. To niebezpieczne jest dla firmy, bo wygląda na związki zawodowe. Tak one się tworzyły kiedyś tam. Historia się powtarza. Nie można sfolgować, bo chwila nieuwagi i jesteś za burtą. Ta spec grupa, ten trzeci szereg, czy odwód, jak ich tam zwał, tych robotników w taki, a nie inny sposób traktowała. Taka funkcja konieczna jest i dlatego się płaci i się opłaci. Z tym chłopakiem, co mu odleciał palec, to było niepotrzebne. On nie był od nas z zakładu, tylko mieszka na terenie oddziaływania naszej firmy. Mogli tam być za pierwszym razem na rozpoznaniu Piołuniak ze Sławkiem Hinduskiem ? moim przyszywanym niby bratem, który rządzi w tym miejscu. Na egzekucję pojechał sam Piołuniak, zabrał wykonawcę z Poznania,i puścił go samego z zadaniem. To gość z trzeciego szeregu, specsłużba po weryfikacji. Dwóch, to za dużo do takiej roboty. Dyskrecja to podstawa, a wtedy rozeznanie było już pełne, że chłopak jest. Ja się nie podpisuję pod tymi metodami i u mnie Piołuniak by wyleciał pierwszy. A stary to uwielbia. Lać i pytać, pytać i lać! Teraz w Baśkach chyba nikt nie pójdzie kraść do gorzelni. Ta sprawa opisana w prasie o biciu złodziejaszków węgla z Chudoby, to jest stała metoda. To jest przesłuchanie trzeciego stopnia, dojrzewalnia w garażu. NY: Wracając do Marka Laurowskiego, czy było widać, że Laurowski był pobity? ŁB: Było widać? Ja osobiście nie widziałem, bo dawno to było, ale mam swoje wtyki też i oni mi donosili także o starych zdarzeniach. Mam raporty pisemne, co podają, że był pobity, wystraszony, opuchnięty, sińce na nogach, skopaną dupę. Swego czasu była jeszcze inna historia, której nie zapomnę, ktoś doniósł staremu Bromczy, że kradną paszę. Ojciec zrobił samosąd, pozamykał ich w magazynie, tam mieli dotąd siedzieć, dopóki się nie przyznają i nie wskażą prowodyra. Nie zadzwonił na policję, jak powinien, on ma swoje po prostu założenia zakładowe. Dyktuje, co mają pisać, do czego się przyznać, albo Piołuniak każe, co ma być w oświadczeniu o przyznaniu się. On nie chce, żeby coś wyszło na zewnątrz, poza zakład, bo obawia się dziennikarzy i rozgłosu. Ma być po cichu. Ale robi błędy i niektórzy mu zrobią koło pióra. W dzisiejszych czasach nie trzeba zamykać, dołować gdzieś podejrzanych, bo cię oskarżą o uwięzienie. Wystarczyłoby posadzić na korytarzu. Drzwi otwarte, ale brama zamknięta. Takie przepisy. Ja cię nie zamykam, a i tak nie wyjdziesz. Przegina stary, bo stary. Człowiek, który dostanie, a się nie przyzna, to natychmiast się bierze go i przestawia na swoje tory, proponuje mu się wypłatę na lewo miesięcznie do ręki pieniądze, bo on więcej widzi niż właściciel firmy tatuś prezes Bromcza. I go próbują jego psy przerobić na donosiciela. Takich ludzi jest wielu. Takich, którzy zostali zbici, nie przyznali się, ale w domu jest bieda i poszli na taki układ, bo się ich wtedy straszy, że będzie zwolniony i nie będzie miał nic. A niektórzy, tak jak ten Marek Laurowski, nigdy w życiu nic nie ukradł. To służby dały ciała, z rutyny i w ciągłej pogoni za wynikiem. Po prostu jak się nie ma wyników, to taka służba detektywistyczna, jak się to szumnie nazywa, musi się do prowokacji posuwać, żeby coś było, żeby stary sknerus widział, że się pracuje. Tak, to jest oparte na przemocy, strachu, jeden drugiego naciska, a ludzie na tym niesamowicie tracą. NY: Znaczy firma jest oparta na strachu? ŁB:. Na bardzo dużym strachu. To podstawa działania. Stary steruje rynkiem pracy w tym regionie. Każda oferta inwestycji zwiększającej poważnie zapotrzebowanie na pracowników idzie najpierw do senatora. On wyznacza, kto ma być. A ma być Muraflit i długo, długo nic. NY: Gdyby grupa detektywistyczna nie miała wyników, to też byłaby zwolniona? ŁB: Hipotetycznie taka sytuacja jest do wyobrażenia. Ale się starają, żeby byli złodzieje. Na pewno parę osób zostało by wtedy zwolnionych. Bo oni są w tym momencie niepotrzebni. Jeśli nie ma złodziei i nikt nie kradnie, to po co taka grupa? I Bromcza ? sknerus wymienia ich od razu. Tacy ludzie nie pracują po 300 godzin. Oni są non stop w odwodzie, tylko czekają, żeby się coś udało. Niektórzy chcą się jeszcze dorobić na boku, sami kradną. Tak przynajmniej twierdzi ojciec, że nie można popuszczać. Dlatego jest ten trzeci odwód, tych do specjalnych zadań, na telefon od taty. U nas trzeba iść innym krokiem do pracy, jak junak. Jak idziesz za wolno, to już nie masz chęci do pracy. Tak myślą te psy od Piołuniaka i Stoneckiego. Oni jak cię poklepią po plecach, to dlatego, żeby zobaczyć, czy jesteś spocony. Stara amerykańska szkoła od Forda. Pracownik suchy, to leń. Od razu jest naciskany. Tutaj jest wszystko na zegarek obliczane. Nie ma czasu. Człowiek, kiedy jest na linii, musi mieć zastępstwo kogoś, kto wskoczy na miejsce jak trzeba się załatwić. Nie daj Boże jakby prezes tatunio zobaczył, że idziesz, pyta: ile razy pan już był się załatwić, proszę pokazać kieszenie? Byłeś w nieodpowiednim momencie w nieodpowiednim czasie? Jesteś zwolniony! Taki reżim. NY: A choroba? ŁB: Choroba nie wchodzi w rachubę. U nas jak człowiek choruje, to jest od razu wykreślany, kasowany automatycznie. Chory pracownik, to dla nas duży kłopot, a jeszcze chory na jakieś choroby grożące długim zwolnieniem, jakieś zasłabnięcia, złamania, upadki z uszkodzeniem, wypadki przy pracy, skaleczenia. Skaleczenia w naszej specyficznej branży bardzo łatwo ulegają infekcji. Potem skutki bywają bardzo ciężkie. Taki pracownik jest prowadzony w ten sposób, by wyeliminować go i wymigać się od odszkodowań itp. Wywozi się takiego za zakład, żeby nie w zakładzie, żeby w domu, na ulicy, ale nie w zakładzie! Tak się robi, bo... Chyba, że jesteś pracownikiem z długim stażem i jesteś na takim stanowisku, że mógłbyś po zwolnieniu ojcu nabroić, to wtedy zostaniesz. Ale jeśli jesteś zwykłym pracownikiem, to jesteś wyrzucany. Żeby zastraszyć innych ludzi. To jest taki bat. Bo jeśli zwolniono kogoś, kto nic nie zrobił, a tylko źle się poczuł, to reszta ma się pilnować. Porządek musi być. Koszty zawyżają. Przecież firma, to nie ochronka. NY: Tam jest lekarz zakładowy i pielęgniarka.. ŁB: Pielęgniarka jest opłacona i tak jakby badała szczura za ogon, rusza się, znaczy żyje, oddycha i następny, jesteś zdrowy, czasem nawet stetoskopu używa, ale zawsze zdrowy. Tam jest hurt zdrowotny. NY: A doktor Lew Kagańczuk? ŁB: On jest kupiony przez mojego ojca, Tadeusza Bromczę. Dla niego każdy jest zdrowy, a jak jesteś chory to musisz być zwolniony. Właściwie, to on nie leczy, tylko uznaje, że jesteś zdolny do pracy. Anemików u nas nie ma. Wybieraj. Albo choroba, albo praca. NY: A z tą padliną? To się często zdarzało, że ją dołowali? ŁB: Przecież moc przerobowa była taka a nie inna, a padlinę zwożono setkami, tysiącami ton. Jak burze były, to nie szło tego przerobić. Te zwierzęta puchły. Procesy gnilne jak się zaczną, to dodatnie sprzężenie zwrotne, to się samo napędza, nie można tego stłamsić, przyhamować. Te mokre zwierzęta, nadymane gazami rozkładowymi były zakopywane pod ziemią. I wodami gruntowymi to wychodziło i dalej będzie truło i wyłaziło. One nawet czasem same się wyflotowują spod ziemi i jak były zakopane na metr, po jakimś czasie są pod samą powierzchnią, jak nie pękną. Tylko oczywiście weterynaria państwowa, brała pieniądze i przymykała oczy. Można sprawdzić, chyba, że jest to ukryte. We wsi Fordzianka poszły ścieki z pól wokół jeziora. Jakiś gość miał agroturystykę, wszystko umarło, wskaźniki zanieczyszczenia wody ponad sto razy przekraczały normy polskie. Facet padł, jak kawka. Procesuje się o odszkodowanie, ale prędzej wyschnie Wisła, niż sprawa się zakończy. To ciągną nasi ludzie, chyba z sześć lat. Drugi raz to samo jezioro zatruliśmy dwa lata później. Wyginęły wszystkie ryby, szczególnie różanki. One są pod ścisłą ochroną gatunkową i tu może być kłopot. Wylaliśmy świeże ścieki na pole w takiej ilości, że nie zdążyły wsiąknąć i zalały całe podwórko u jednych ludzi we wsi Porodowo. Musieliśmy im wozić wodę do picia, bo studnia też była struta. Na Równołące, tam gdzie sobie wędkarze zrobili jezioro, wodami gruntowymi ten syf wypływał i zatruliśmy jezioro. Można to sprawdzić u wędkarzy. Ja nie wspominam już o jeziorze Snopcze, bo nawet mi jest żal. Ruina, gnój. Tam kiedyś sam się kąpałem. Teraz strach zanurzyć but. Do dnia dzisiejszego, rurociągi są tak skonstruowane, że wiele rzeczy, urządzeń tworzących koszty jest omijanych, co czyściejsza woda idzie bezpośrednio do strumieni. Sanepid ją bada wtedy, kiedy stary ma na to ochotę. Bo na 100% wtedy jest czysta. Wtedy wkłada do strumienia karpie, od lat tak robi i od lat ci, którzy chcą się nabrać, nabierają się. Żeby jego ludzie robili zdjęcia, że to jest czyste i prawdziwe. Ten hipokryta to tak nazywa, naturalny barometr. Jak pływają karpie, to jest woda zdrowa. Te karpie były wrzucane tylko na pokaz, jak jest wszystko pozakręcane, dla sanepidu i innych ludzi. Karp jest tani, a porządek drogi. To jest fałsz niesamowity, ciągle skuteczny. NY: Dlaczego tak jest? Jest policja, Sanepid, inne służby.. ŁB: Policja jest skorumpowana, ludzie na najwyższych stołkach, nie zwykli policjanci, sama góra. Nawet wiemy, kto jest z agentury i go obrabiamy, wpuszczamy maliny. NY: Brali udział w jakiś przyjęciach? ŁB: Gumowe ucha nie. Góra bywa często zapraszana na przyjęcia i polowania do jaśnie wielmożnego senatora Tadeusza Bromczy, mojego tatusia. Dokoła Kwakowa po lasach, zagajnikach można bardzo często ich zobaczyć jak leżą głową w sałatce, bo już nie dają rady więcej wypić. Wiesz, jak facet jest dla przykładu nieprzekupny, taki twardziel Chuck Norris z przeceny, bierze się go na początku na jakąś imprezę i zaczyna temperować. Żarełko, wlewamy wódeczność, a jeśli sobie nie radzi z alkoholem, to można mu zrobić ciekawe zdjęcia i wtedy przechodzi na naszą stronę. I jest taniej, bo *%#)!& w portki ze strachu. NY: Skąd można wiedzieć, że on tę padlinę tak długo zakopuje? Widziałeś to? ŁB: Tak oczywiście i wiem jaka jest procedura. Swojego czasu było tyle i tyle kotłów, bo to się nazywa kocioł, tam gdzie przechodzi ten proces utylizacji, odtłuszczania, wyciskania, suszenia itd., i tam nie można więcej zutylizować niż, jak aparaty dadzą radę. Przywoziło się jakieś 30-40% więcej padliny niż była możliwość przerobu kotłów. Zimą to wszystko jeszcze wytrzymywało. Mróz zamroził, ale też jest koszt z odgrzewaniem mrożonek. Technologia jest opracowywana bardzo szczegółowo i muszą być utrzymywane ścisłe parametry procesu. Inaczej zawsze coś się zatka, wysiądzie, pęknie, podajnik się zatrze. Jest wiele możliwości. Odgrzewanie, to koszty, dodatkowe koszty. Nic nie ma za darmo, cholera. Część tej padliny dociągała do wiosny, kiedy słońce samo rozmroziło. Ale lato, było na ogół tragiczne dla Muraflitu. Jak stary widział te kupy, zwały padliny, resztek, to było hasło, grupa ludzi przychodziła i tak jak Ci mówiłem, pod lasami wszędzie dziury wykopywali i wrzucali padlinę, resztki z ubojni trzody, kurczaków i inne ścierwo. NY: Czyli zakopywali zaufani? ŁB: Przecież nie weźmie się żółtodzioba z placu. Oni trochę więcej dostają pieniędzy. Jeżeli coś by było nie tak, to Mikołaj Ambrożewicz mówił swoją przestrogę - przepowiednię: ?Do siódmego pokolenia będziecie prześladowani! Nikt nie będzie przyjęty na terenie zakładu i nie wiadomo czy jeszcze w obrębie Tartaczna?. Mikołaj Ambrożewicz cytuje pewnie manifest ukochanego szefa. Sam za *%#)!& aby coś wymyślić biblijnego. Wiem, że mój stary ukochany też nie jest za mocny w literaturze. On mi opowiadał, że jego mistrz Kowalski, szef partii, który rządził na początku województw, tych małych, jak mu ktoś podpadł, darł się na takiego: wykopię cię *%#)!& za granicę mojego województwa i nigdzie roboty nie znajdziesz. A bezrobocie działa. To się nazywa solidarność strachu. Wszystko tu jest na strachu. NY: On ma takie układy, że może zadzwonić do niezależnego od siebie zakładu i poprosić o zwolnienie, albo, żeby kogoś nie przyjąć? ŁB: Pewnie. Jest tam grupa w personalnym, czy w księgowości, to są jakieś trzy, cztery osoby. Kiedy wydawane jest świadectwo pracy, ktoś delikatnie wypytuje, a on sobie nie zdaje sprawy: Gdzie pan idzie do pracy? Dla niego nie jest to istotne, jest zdenerwowany, panika w oczach, a one wypytują takim słodko***m głosikiem, że niby takie współczujące. To przeważnie baby są. I mają gościa na widelcu. Jak tato pomyśli, żeby komuś uprzykrzyć, to zadzwoni tu i tam, i basta. NY: Dlaczego fotografują ludzi, którzy protestują przeciwko niemu? ŁB: Te fotografie, teraz na cyfrówce wkleja się na komputery, do bazy. Kiedyś w momencie te zdjęcia były rzucane na stół. Jest grupa bardzo starych pracowników, którzy rozpoznają protestujących, jest weryfikacja. Jeśli dana osoba pracuje, to jest do zwolnienia. I na tej zasadzie eliminuje się ludzi, którzy są niewygodni, czy to politycznie, czy ogólnie za całość. NY:. Czy ludzie prezesa Tadeusza Bromczy muszą na niego głosować? ŁB: Nie zadaje się takich pytań. Nie daj Boże, jakby nie głosował taki pracownik. Ci z biur, głosują bez dozoru. Kasa rządzi. Jak się dowie czegoś nieodpowiedniego o kimś, jest wtedy mowa:?W tym momencie współpracować nie możemy, nie możemy, nie możemy?. To są jego słowa. Jest lista wewnątrz zakładu, leży na dyżurkach. Kierownicy działów roznoszą i każdego po kolei wołają z dowodem osobistym i muszą się wpisywać i podpisywać własnoręcznie. Te listy są pożyteczne w różnych konfiguracjach. Można tym manipulować, jakieś poparcia, albo protesty. Wpisują też osoby pełnoletnie z rodziny. Tak to u nas jest zorganizowane. Służby wewnętrzne analizują gdzie ile było oddane na tatę, jaki odsetek i wnioski, czy przypadkowo nie za mało. Dobrze jest. Myślałem, że sam będę z tego brał przykład dalej, bo też uczestniczę we władzy gminnej. Stary Bromcza jest już stary. Ale na razie jestem tu. NY: No, ale samo głosowanie jest tajne. ŁB: Ale większość tych ludzi w komisjach wyborczych to ludzie nasi, oddani pełni wiary i nadziei. Oni tam pilnują. A ci wyborcy nie wiedzą, że nikt ich nie widzi. Myślą, że widzi. NY: Czy to jest możliwe, że ma dostęp do spisów wyborczych w danej gminie, czy miejscowości i jeśli nie uzyska wymaganego procentu głosów, który wynika z tego spisu to zapowiada, że nie będzie skupował świń od rolników w tym miejscu? ŁB: Świnie to sprawa drugoplanowa, bo świnie zawsze jednak ktoś kupi. Może być taka sytuacja, że będzie wymiana sołtysa, to popycha swojaka. Jak on nie ma żadnego wpływu na ludzi, grozi, że przestanie dotować szkoły. Bo to jest takie mydlenie oczu z tymi dotacjami, koloniami w Kadawrzewie dla dzieci z ubogich rodzin. Ja osobiście tych ludzi widziałem, te biedne dzieci. Woziliśmy je naszym autobusem i wiem jak to jest. Oni się cieszą. Dzieciaki na luzie. A kasa z agencji do kasy. Czysty szmal. NY: To znaczy jak? ŁB: Bierze się te dzieci, z tych domów biednych. Kolonie dla tych dzieciaków to jest luksus, a dla starego, żeby to ładnie było opisywane w gazecie, ładnie wyglądało z pozycji czytelnika jest ważne. Jak się kolonie kończą, to dziecko dostaje dobrą paczkę i co taka rodzina może o panu Tadeuszu Bromczy powiedzieć? Wziął dziecko i się zaopiekował, i dał paczkę. Tak ludzie są kupowani. Tak kupowane są głosy. I to na wioskach robi wrażenie. To jest mydlenie oczu, bo w naszym zakładzie nie ma nic za darmo, a pieniądze z agencji dostawał cały czas. NY: Nikt z Muraflitu nie chodzi już od dawna do baru Dolores. ŁB: Tak, bo ukochany tatunio powiedział swego czasu, że jak kogoś zobaczy, że z tego baru wychodzi, to jest zwolniony. To było już od dawien dawna. Celowo to robi, żeby zniszczyć tę Dolores. Zbił tak ceny w naszym barze na rogu, do absurdu. Przecież tam piwo za grosze można kupić. Ona musi wszystkie podatki, opłaty robić, za ziemię i inne. A my gdzie mamy niesamowitą liczbę obiektów u siebie postawionych, nie płacimy podatków. Stary lis nie płaci nic. Tak wystraszył tutaj wszystkich ludzi w Kwakowie, w gminie. Ze wszystkiego zwalniają go, bo jak nie, to: ? 500 ludzi wyślę na Kuronia, na Kuronia, na Kuronia?. Tak im powiedział i to działa teraz i zawsze i na wieki wieków. Proste rozwiązania są najlepsze, a bezrobocie jest proste. I czemu ona płaci, a Bromcza nie? Też by się mogła rozwinąć. Tej Dolores podkłada kłody ze złości. Zawzięty jest, jak rosomak. NY: Powiedz, dlaczego ludzie, których Pan prezes Bromcza przywozi, kiedy protestują inni, są w stosunku do nich agresywni? ŁB: Jest pewna grupa ludzi, jak w Kwakowie w sierpniu, z grupy detektywistycznej, przebrani za robotników. Aktyw robotniczy ha, ha, ha! Przeważnie przyjeżdżają na bombce i drobnej zagryzce. Są rozdrażnieni, jak to chłopy po za małej wódce, zawsze jeden krok od mordobicia i są niekulturalni, chamy po prostu. Tak też było i z tymi dziennikarzami. To mogli też być ci, co montowali naprędce te znaki zakazu, szlaban. Bo tam żadnych znaków nie było. Nie było, bo teren nie jest nasz, prywatny. Faktycznie reporterzy mogli tam wejść, bo nie było żadnych zakazów, tablic. Montowali płotek i znaki, jak już dziennikarze byli na tym terenie. Wyrabiali się na drugą bombkę, na drugą nóżkę. Tu często jest tak, że wódka rządzi. Ale cwaniak nie przewidział, zadarł z pisarczykami, i przerżnął, i narobił sobie do butów. Nie chciał ich wypuścić, bo niby musi dezynfekcję przeprowadzić. To był błąd, bzdura. To zmierzch starego Bromczy. Sytuacja go przerosła, zdurniał w tym Senacie. Zagubił miarę. Taka jest moja ocena, ale on nikogo nie słucha. Trzeba go spacyfikować. Dlatego tu jestem z daleka i myślę. NY: A takie dezynfekcje są rzeczywiście przeprowadzane? ŁB: Nigdy w życiu tam żadnej dezynfekcji nie było. Ja miałem dezynfekcję ostatnio, jak mi zakraplali azotan srebra do oczu po urodzeniu. Dość dawno to było i nie w Muraflicie, ha, ha. Jest to tylko robione jak przyjeżdżają służby sanitarne. Sanepid wie o wszystkim, bo tam spływa tysiące skarg, dzwonią kierowcy, pracownicy. Ale Sanepid jest kupiony przez niego. NY: Czy widziałeś ważne osoby na polowaniach i przyjęciach? ŁB: Oczywiście. Był zastępca komendanta i sam komendant. Polowali w kole z Kwakowa, pili i omawiali swoje sprawy, które ojciec może przeskoczyć, które nie. Tadziu nie rób tego, rób to. Byłem na tych polowaniach i wiem. NY: Czyli mu doradzają? ŁB: Oczywiście. Doradzają mu, co ma robić, czego nie, bo pewnych rzeczy nawet my nie przeskoczymy. Ba, zaczynają się nami interesować. To jest wąska grupa osób. Widziałem. NY: Czyli to, że policja tak łagodnie postępuje, to nie jest przypadek? ŁB:To nie jest przypadek, jasne, że nie, do Sanepidu włącznie. Oni się naradzają jak zrobić żeby było dobrze. Stary się nawet nie interesuje. Oni się starają, bo inaczej nie dostaną pieniędzy. Tato sobie poradzi, a oni nie. On z takiego założenia wychodzi. Takie są zasady. NY: Człowiek zajmujący poważne stanowisko w służbach powiedział mi żebym nie wierzyła, że jakikolwiek urzędnik z terenu Wielkopolski stanie przeciwko Tadeuszowi Bromczy. ŁB: To prawda. Może powiedzieć wszystko incognito, ale nie przed kamerami, bo się będzie bał, bo straci wszystko, do siódmego pokolenia nikt nie dostanie dobrego stanowiska w obrębie jego wpływów. A i tak my się dowiemy, kto: po relacji, z jakiego poziomu i z którego działu, czy z urzędu. Nasi też działają. To jest taki zespół windykacji, który prowadzi tych ludzi na liście, oni są już zawieszeni w próżni, będzie się ich eliminować. Urzędnik jest złożony w największym odsetku z pychy, plus strach, plus leń. Te trzy wektory w przestrzeni dają wypadkową, konformizm. Jak dostanie jeszcze w łapę pieniądze, nie wychyli się. To mi uzmysłowił ojciec. Zobacz, starosta Tartaczna wszystko miał na widłach w sprawie kopalni żwiru w Porodowie. Nie ruszył suchym dupskiem. O czym tu mowa? NY: Czy w tych jego służbach byli funkcjonariusze byłej SB? ŁB: Tak i najprawdopodobniej są do dzisiaj. Wysokiej klasy specjaliści od mieszania w szambie ludzkich przywar i błędów. Jak nie mają wyników to się do prowokacji posuwają. Moje gumisie składają raporty na mój użytek. Nie jestem naiwny. Od początku firmy robi się przecieki kontrolowane, prowokacje i podpuchy. Wrzucić kierowcy na pakę 20 litrów paliwa i go skontrolować, wiązkę parówek pod siedzenie i kipisz. To ojciec kocha widzieć. Czasem myślę, że to jakiś obłęd jest z tymi zagrywkami. Wyobrażasz sobie, co taki kierowca ma zrobić, jak on nawet nie wie gdzie jest, zalatany, nie wie czy odebrał kartę, czy już wraca z pracy, czy już właśnie wyjeżdża na trasę? I jedzie, bo chce dotrzeć, chce zarobić i się utrzymać w robocie. Bo wisi bicz i co chwilę dyspozytor dzwoni: Gdzie jesteś? NY: Miałeś takie sytuacje? ŁB: No jasne. Ja przechodziłem wszystkie działy w naszej firmie. Gdzie jesteś? To było podstawowe pytanie do kierowców. Krótki oddech, nie dać wytchnąć. Przecież wiemy, o której wyjechał, można to sprawdzić w karcie, na komputerze, ale on musi czuć troskę szefa na całej trasie. NY: Te wrabiania w jakąś kradzież, to wyjątek, czy standard? ŁB: Takie rzeczy są na porządku dziennym. Służby próbują zatrzymywać, straszyć, nawet na drodze gdzieś w kraju, wrabiać kierowcę, tylko żeby przeciągnąć na swoją stronę. Kierowca dużo wie, bo to są ludzie w wąskim gronie i się przed tymi pitbullami chcą bronić. A i w samej załodze są oddane krety, albo jawne szuje, jak Mariusz Krypa, patologiczni kłamcy, jak Salomon Karabasz od kontaktów z mediami. Pełna kontrola. NY: Czy zdarzają się sytuacje, gdy pracownicy Muraflitu na wysokich stanowiskach mają kogoś z rodziny w instytucjach publicznych? ŁB: Jakby się tak przyjrzeć pracownikom wyższym rangą, to jest wśród nich wielu takich, którzy są powiązani rodzinnie. Szczególnie synowie sołtysa ze Kadawrzewa, córka też pracuje u nas w Muraflicie. Ojciec gwarantuje im pracę a oni mu robią ochronę. Kierownictwo o tym wie. On też wie, że my wiemy. I to są dziedziczne stanowiska, bo to są rodziny pewne, nie zdradzą nas. I zatrudniamy ludzi z ?Narewki?, Mikołaj Ambrożewicz, Henryk Rom, Bardak, Małgosia, osobista sekretarka, Rządna. Wszystko to są klany. Zwykły śmiertelnik, jakiś przechodzień nie ma prawa się dostać do nas, do strefy, gdzie podejmowane są jakiekolwiek decyzje, już od niskiego szczebla. Ludzie od decyzji są sprawdzeni, przede wszystkim pod względem lojalności, wierności wobec prezesa i naszej rodziny. Jest tak, że jakby Cecylii stanął samochód, to by go pchali ze dwadzieścia kilometrów. Tacy są u nas ludzie. Uważamy, szczególnie teraz, po tych artykułach i zadymach w Kwakowie, na stadionie. Każdy, jak się przyjmował, to swoje dane musiał zostawić i stary, a też i ja sprawdzałem na policji, a teraz jest jeszcze dokładniej. Kto to jest, kim byli jego rodzice, do takich pytań już dochodzimy. Raz kiedyś mój ojciec po dobrym drinku nadał mi taką poufną informację - marzenie, że widzi mu się ankieta, jakie były na paszport, kiedyś, za dawnej komuny. Rodzeństwo, gdzie pracują, wykształcenie, karalność, kiedy się przeprowadzili, gdzie robili, jak mają męża, żonę, to też z tej strony, skąd są, czy chodzą do kościoła? Mi się wydaje, że to jest już gruba przesada. Szkoda czasu. Ale jemu nie przemówisz. *%#)!& się i *%#)!& Jakuza. NY: A zwykli, szeregowi pracownicy? ŁB: Ojciec uważa, że dla niego najkorzystniej jest zatrudniać byłych mieszkańców wsi po PGRach. Z miasta się niewiele osób bierze, bo są niebezpieczni. Natomiast z wiosek, to jest w 70-80 % pewny, że to są odpowiedni ludzie, łatwi do sprawdzenia, będą pracować za przysłowiową kromkę chleba, bo tam ludzie są biedni. Pracują za jakieś 600 zł i deputat, ten, co wiesz, a deputat to są jego pieniądze, bo nie trzeba tego utylizować. Chwała mu za to, że zatrudnia, ale, za jakie pieniądze. Pracują za niegodne pieniądze, często po 12-14 godzin. I dostają po 650-700 na rekę, są takie zespoły co tyle zarabiają, bazują też na tych z OHP. Firma ich zatrudnia, tych z OHP, płaci im najniższe stawki, a za to jeszcze dostaje pieniądze urzędu pracy. Oni są prości ludzie, nie mogą się obronić. U ojca w biurze, pamiętam, za komuny była cała trójka, wisiały portrety, Lenin, Marks, Engels. Czytał ich książki, te kapitały, manifesty, państwo a rewolucja, dzieła wybrane, czy zebrane. Ja teraz wiem jak jego mózg pracuje, żeby złapać tych ludzi i przekonać do roboty za kromkę chleba. Tak jak Stalin i Lenin, a raczej Stalin z Berią. I on taką parę chciał stworzyć ? Mikołaj Ambrożewicz - kapo i Henryk Kórtka - nadzorca. Tylko, że Mikołaj jest za bardzo wystraszony, cykor. NY: Jak to wygląda w praktyce, to zagospodarowanie zwrotów? ŁS: U nas się żadnych zwrotów ze sklepów nie utylizuje, tylko się je myje wyciera, ściąga flaki czasami, jak już jest bardzo zepsute, wrzuca to kutrów, miele i wrzuca do kiełbas mniej gatunkowych. To jest procedura non stop wykonywana do dnia dzisiejszego. Jest grupa ludzi, bardzo zaufanych, którzy zarabiają ok. 3000- 3500 zł miesięcznie. 12-13 osób i te zrzuty się wrzuca w inne drzwi. Oni przyjeżdżają na określoną godzinę, w zależności od potrzeb. Umawiają się na zrzuty. Zrzuty z piątku na poniedziałek wchodzą z samego rana, bo ze sklepów trzeba zebrać, a otwierają o 9, wstawiane są do chłodni, grupa przyjeżdża ok. 14-15. Te krakowskie kiełbasy są wycierane, natłuszczane olejami, z powrotem do wędzarni wrzucane na krótko, do solanki i z solanki wychodzą cacy cudeńka. Ale są też tanie, co jak przekroisz to są zielone, wewnątrz, to po prostu są wrzucane do kutrów, tak się robi. ?Nic tu się nie może zmarnować, drodzy Państwo!? ? to są senatorskie słowa, ważne, państwowe. Ja tego nie pochwalam, ale nie ma jak się oprzeć tatuśkowi. Oszczędny jest. To nawyk. Są grupy zaufane, nie można tam wejść. Byle kto nawet nie zamarzy o przejściu obok tajnego miejsca, choćby z zawiązanymi oczami. Jak zakazane miasto u chinoli w Nowym Yorku, Chinatown! Tak samo jest z grupami do kopania padliny na utylizację naturalną. Jest ścisła kadra do tych spraw. NY: Jak myślisz czy ci ludzie, którzy zaprotestowali z tego stowarzyszenia ekologicznego powinni się obawiać? ŁB: Najprawdopodobniej tak. On teraz się próbuje wyciszyć, ale z podwójną siłą wybuchnie za rok, półtora jak się im będzie wydawało, że już po wszystkim, że to wszystko minęło. Ale to nieprawda. On już tam nad nimi pracuje. Już jest specjalna grupa ludzi wydzielonych, do białego wywiadu, a może i gier operacyjnych, policyjnych. Taki przykład, to te dwie baby. Pojechały do jednego naszego człowieka w Heńkowie, koło wsi Baśki. Agent je nagrał i poszło w świat. Efekt w sumie był marny. Ale się pracuje. Oni sobie nie zdają sprawy, że są inwigilowani już. To na sto procent. No i jego ekipa prasowa z naczelnym na czele. Mariusz Szubrawiec dla szefa nos by sobie odgryzł, osobiście. On wszystko, co mu stary zada napisze, podpisze, taki jest. Przerasta Zbigniewa Uszko ? byłego naczelnego o cały stadion. Już są przygotowane procesy o pomówienia, zniesławienia, mordobicia, podrzucanie fałszywek. Tego będzie pełny wypas. Tylko mam tu też problem z tym, że stary naobrażał ludzi z tego stowarzyszenia, a nawet pomówił całe stowarzyszenie. Jeśli mu zrobią jakiś zbiorowy akt oskarżenia, nie będzie miał czasu na pracę. Stary chyba się może zapętlić i nie wyrobić na rozprawy, tyle tego jest. NY: Miałeś do czynienia z ważnymi gośćmi? ŁB: Od czasu do czasu na polowaniu tak. NY: Kogo? ŁB: Nazwisk nie znam, a jak znam, nie powiem, ale wiem, że to byli policjanci, ludzie z ministerstwa, pani Gryczka z magistratu z mężem na przykład była parę razy zapraszana. Prezydent naszej metropolii Gładyszek to nie, bo on się w pewne rzeczy nie bawi. Nie wiem czy jest mniej przekupny, czy nie? Stary Bromcza jest w jego opinii osobą nieczystą, od której w każdym momencie śmierdzi jakimś fałszem. Tym razem to metafora. Takie mamy informacje z jego otoczenia. Wszędzie mamy ludzi. Dlatego się nie dostawia do konfidencji. NY: Działalność na taką skalę wymaga wsparcia kredytowego, jakichś pożyczek, szybkich pieniędzy obrotowych, na krótkie terminy?... ŁB: Stary, kiedy załatwia kredyty z banku, ma wsparcie w układzie. Na przykład kiedyś pracował u nas Oparski, były wojewoda tartaczyński, był dyrektorem ekonomicznym Muraflitu, miał układy w banku przy Ostrowitej i on naciski robił na dyrektorów banku, to byli jego ludzie. Gdy nasz zakład tracił płynność finansową, ten załatwiał pożyczki, kredyty, różnymi drogami. Bank wiedział, że pan prezes Bromcza jest zrujnowany w danym momencie? i bank wiedział, że pęknie, bo jak dyrektor się stawiał, to był kasowany, z góry. Taki walczyk trwał 2-3 tygodnie: z odprawami, świadczeniami. Oczywiście, ale on nie znajdzie pracy nigdzie. Eliminacja. Temu Oparskiemu, to tato Bromcza uratował tyłek, bo za nim komornicy chodzili, tak mówią. Zawsze coś za coś. A taka pani Madzia Koralewska, co teraz w hotelu pracuje. Była osobistą sekretaraką i trzeba było ją gdzieś ulokować. Ciepła posadka, i tam Oparski ma wejścia. Ale też jest pożyteczna. Tam się dzieją ważne rzeczy. NY: On molestuje te kobiety? ŁB: Nie wiem. One chyba same muszą chcieć. Ja z oczywistych powodów byłem omijany w tych sprawach majtkowych, że się tak wyrażę obrazowo. Widziałem czasem o niezwykłych porach znane mi panie o wysokim udziale atrakcyjności w ogólnym rozliczeniu, kobiety jego, ale byłe, byłe sekretarki, czy przyjaciółki. Ja nie przywiązywałem wtedy wagi damsko - męskiej do tych wizyt. Ale teraz jestem już ?duży? i kojarzę w przeszłość. Kiedyś się natknąłem na scenkę, jak wysyłał kierowcę: ?Jest taka sytuacja ? mówił - przywieź mi Madzię o 1szej w nocy, bo muszę dokumenty sprawdzić.? Dokumenty! Stary Bromcza i dokumenty o pierwszej w nocy, chyba naklejki od flaszek z wódką i pudełka po kondomach. Tam jest nakaz, proszę mi przywieźć tą i tą osobę. Są osobiści kierowcy, zawsze na dyżurze. Kierowca siedział obok detektywistycznych na portierni, jakby się tam jakiś wypadek zdarzył na terenie zakładu, żeby zawieźć do szpitala. Zawsze był taki dyżur i chyba jest i teraz To są pryszcze, obyczajówka. Wracajmy do spraw zasadniczych. Była stara kotłownia, która miała specjalne zbiorniki, które zbierają sadzę, żeby nie szła w środowisko. To te wszystkie worki, to jest specjalna utylizacja tych wszystkich odpadów, tam są siarczki i inne związki. To wszystko wysypywano na pola. Ziemia jest skażona jak po bombie atomowej. Dziś kotłownia jest na gaz. NY: Dlaczego wysypujecie tę mączkę na pola? ŁB: No, bo koszt prawidłowej utylizacji tej mączki jest bardzo drogi. Tak naprawdę, trzeba by było wchodzić w porozumienia z chłopami, żeby u nich wysiać i zaorać, jako polepszacz. To by było po sprawiedliwości i z pożytkiem dla gospodarki, rolnictwa. Można sobie wyobrazić poprawianie struktury gleby na dużo większym obszarze, jak mówię z pożytkiem dla kraju. Ale stary nie będzie się ugadywał z chachmętami na trzech, czterech hektarach. Będą się z nim bratać, rękę podać. To według starego jest chłam gospodarczy w rolnictwie. Przyszłość jest po jego stronie, wielkie obszary, wielki rozmach, gdzie okiem sięgniesz: wszystko moje, wszystko moje, wszystko moje. Bez tego proszenia chłopów, co by zaraz stawiali warunki, są czyste pieniądze, które pozostają w sakiewce, a bakterie i robaczki i tak to *%#)!& ? mówi stary Bromcza ? mój stary. NY: Czy to jest możliwe, że jest rozsypana dlatego, żeby ukryć fakt zakopywania tych odpadów poubojowych, bo tak się mówi. Jest wiarygodna teoria, polegająca na tym, że poprzez rozsypywanie mączki pan Bromcza ukrywa fakt zakopywania odpadów, bo można wyliczyć ile mączki produkuje się z kontenera odpadów i ta mączka powinna być. A można ją rozsypać jako polepszacz i wtedy już nikt nie sprawdzi, czy ona faktycznie została wyprodukowana czy nie. ŁB: Oczywiście, że tak. Odpady z produkcji w zakładzie są raczej rozliczane. Natomiast te zwożone z małych ubojni są minimalizowane, aby obniżyć koszty produkcji. Starego nie interesuje ile dana rzeźnia bije. Bo mógł sprzedać kopyta na żelatynę komuś i tę wagę się obniża, bo załóżmy 10 kg odpadów poubojowych, dany procent idzie na wodę dany na coś innego i to idzie na śmieci. Tego nie ma. Z dziesięciu ton robi się sześć ton do produkcji. Te cztery tony są rzeczywiście, ale są rozliczane jako zanieczyszczenia. Wszystko jest zaniżane. Te cztery tony nie są utylizowane, ale oficjalnie tego nie ma i to można wyrzucać np. na pola. W skali miesiąca wychodzą tysiące ton. I to już nie jest przerabiane, utylizowane tylko wyrzucane, a w papierach jest i tatko dostaje na to pieniądze. Za to, co nie zostało zrobione. Wszystko można sprawdzić. Tylko trzeba wiedzieć gdzie kopać. Nad wieloma dziurami są wybudowane obiekty. Na padlinie są wybudowane obiekty naszej rodzinnej firmy Muraflit. NY: Czy jest w okolicy jakieś ?źródełko szczęścia?? ŁB: To szydera. Źródełko szczęścia, ha, ha! Była swego czasu padlina składowana po lewej stronie, wielka góra padliny! Sanepid przyjechał i kazał to zlikwidować. Dali nam na to 2-3 tygodnie. Pomyśl dziewczyno: trzy tygodnie wożenia! To jest miejsce w głębi Muraflitu, w pobliżu placów manewrowych. To jest obecnie dużo większe. Musieliśmy wszystko wybrać i to zostało wywiezione na Równołąki. Wtedy tam jeszcze nie było jeziora. To było wysypisko i tam to wywozili nasi transportowcy, tą padlinę, spychaczem rozgarniali i przesypywali żółtym piaskiem. I podejrzewam, że tak jest do dnia dzisiejszego. Przez te dwa tygodnie nie zdążyliśmy wybrać. Stary zadzwonił i przyjechali za miesiąc na sprawdzenie. Kazał zrobić staw i fontannę ? źródełko szczęścia. Ludzie dla zadymy wpuścili karpie. One tam pływały jak przyjechali kontrolerzy. A po dwóch dniach już pływały do góry brzuchem. Sanepidowi się podobało, wszystko było w porządku. Tak zawsze jest. Ja Ci powiem jedną rzecz, zwróć uwagę gdzie mieszkają, czym jeżdżą i co mają ludzie z sanepidu, ci ze średniej półki, którzy niby mało zarabiają. NY: A ścieki? ŁB: Swego czasu dozorowałem wywóz ścieków, także na Równołąki. Byłem zły. Nie podobało mi się to. Ale stary naciskał i nie chciał słyszeć o innych propozycjach. NY: Tylko na Równołąki? ŁB: Swego czasu na Równołąki i też tatrą do Longowej, do oczyszczalni ścieków. Nie wszystko oczywiście, bo oczyszczalnia by tego nie przerobiła. Wiele rzeczy wyrzucało się na wysypiska. Jest takie wysypisko, po prawej stronie jak się wjeżdża do Kadawrzewa od strony zachodniej. To jest prywatne wysypisko, osobiste, tam nic niby nie wolno rzucać. A jest grupa ludzi, która tam wszystko wyrzuca. Tam jest szczecina, pióra, prawdopodobnie jakieś beczki z przeterminowanymi herbicydami, czy pestycydami, już teraz nie pamiętam.. To jest ogrodzone płotem. Tam jest to wyrzucane, nie utylizowane. A za to wszystko Muraflit pobiera pieniądze. NY: Czy myślisz, że ta aktualna sprawa zakopywania padliny będzie zatuszowana? ŁB: Mnie to nie dziwi, że tej sprawie pewnie będzie ukręcony łeb, bo ten stan zagraża wiarygodności naszego kraju w handlu międzynarodowym. Jest możliwe, że jednak się w rządzie tak ustawią, że wskażą: to tylko Bromcza jest zapowietrzony. To jest dla nas groźne i może nas położyć. Dlatego musimy atakować. Nie będzie łatwo. Jeśli się dopatrzą, a są takie trendy, przez tych ekologów nagłośnione, o niezgodnościach w projekcie i pozwoleniach na nowy zakład, to na mur, zamkną nam firmę. W kraju teraz jest, jak w Stanach siedemdziesiąt lat temu. Wszystko już było. Pracowałem tam tyle czasu i widziałem różne rzeczy. Wiem, co było za komuny już zmierzchowej, i co jest teraz. Mi się zdaje jednak, że stary przegiął. Przegiął z telewizją i teraz zbiera kości własnej głupoty. To będzie bój i stary może pęknąć, ma chorą wątrobę, dostaje na łeb. W ogóle, to wrak, pijak i brutal. Nie mogę mu zapomnieć. Jestem już gość. A ten mnie leje czasem, jak pętaka jakiegoś. NY: Jak to było możliwe, że prywatny przedsiębiorca załatwiał sobie dostawę samochodów ciężarowych? ŁB: Przez ministra Pieska. Stare czasy, nie mam pełnej wiedzy. Ojciec sam mi opowiadał. Jeździł, kupował auta, kombajny i inne urządzenia. Wszystko było kupowane przy poparciu ministra Pieska. Pieniądze miał, ale wtedy nie można było nic kupić, więc ?załatwiał? wszystkie urządzenia. I tak się kupuje do dziś. Dziś jak się pieniądze posiada to można kupić wszystko, ale stary Bromcza ma taką zasadę, że na raty. Bierze większą partię i pozostawia zakłady Muraflit na takim wyhamowaniu, obciążeniu. Nie przetłumaczysz, że można inaczej. NY: Czy znasz takie przypadki, że prezes Bromcza podpisuje umowę na dostawę czegoś, potem bierze towar jakikolwiek i nie płaci, a firma pada? ŁB: To należy do normalnych zajęć, to jasne, że takie sytuacje miały miejsce. Firmy, które sobie ojciec upatrzył, przygotowywał do upadku. Spec grupa pracowała, wyznaczeni byli likwidatorzy, jeden tu w Tartacznie, na Brusa mieszka. Celowe zagrywki były robione. Żeby kombinator Bromcza kupił jakiś zakład i jeśli produkcja w tym zakładzie nam się opłacała, to ten zakład zostawiał przy sobie, jeśli nie, to do piachu. Masz przykład Tłuste, Prądek, Kacuń i inne ościenne PGRy, te firmy wziął, że niby będziemy inwestowali, a z chwilą gdy się produkcja nie opłacała, to przeprowadzało się likwidację firmy. I braliśmy sprzęt, nawet rury, jakieś złomy, cegły, kratownice, nic nie zostawało po takiej firmie, wszystko zabrane było, wzięliśmy to, co było możliwe do zdemontowania. Tak było też w Michałowicach, gdzie zniknął Zakład Usług Technicznych. Wszystko wywieźliśmy, także trylinkę kazał ojciec, żeby likwidator zerwał. Tylko komin został. Stary często nie płacił firmom za kupiony towar. Na przykład w Chudobie Muraflit kupił węgiel od spółki Mitel i nie zapłacił. Dopiero komornik wyrwał staremu kasę spod ***. Firma, mała firma i tak padła. Ile ci ludzie musieli mieć zgryzoty, pretensji. A kopalnia: oddawajcie forsę! Tak robi pan prezes Bromcza. NY: Czyli, jeżeli prezes ma ochotę na jakiś zakład, to podpisuje z nim umowę na dostawę czegoś i.. ŁB:... i nie płaci. Zakład traci płynność finansową i jest po zakładzie. To jest normalna procedura, która trwa od dłuższego czasu. Ale tego nie znajdziesz w dokumentach, bo jest dobrze rozpisane. NY: Czy możliwe jest, że Sławomir Hindusek dowodzi tą grupą detektywistyczną? ŁB: Nie wiem, to możliwe, bo to jest cham. Ja go nie cierpię. Ani mi on brat, ani swat, tak się wypowiem górnolotnie. On traktuje ludzi przedmiotowo, on nic nie umie. Ja mam chyba coś po matce, która jest inteligentna. Jest lekarzem. Jest *%#)!& ciężki układ. Są synowie pierwszej rodziny, prawdziwi. Stary Bromcza ich wszystkiego uczył, jak się pracuje na każdym stanowisku. Ale jest też synek Hindusek, doktor od spraw niepotrzebnych, burak i cham. On nic wie, nie rozumie. Jest gwałtowny i nieodpowiedzialny. Zabiłby gościa bez mrugnięcia okiem. Jego matka, Cecylia mu kupiła ziemię za Chułczowem, stadninę koni i dużo ziemi. A Tomek jest cienki. NY: Można powiedzieć ze prezes Tadeusz Bromcza wyciągnie pieniądze z kamienia? ŁB: Dokładnie tak. On się nie liczy z niczym, jeśli zwącha pieniądze, ma być załatwione, idzie po trupach, żeby załatwić. To go napędza, nie rajcuje, napędza. Potrafi wjechać do firmy razem z bramą, jeśli uważa, że może zarobić. Czasem mu nie wychodzi. Obrywa też po ryju, jak to się odbyło w Nafcinie. Tato ładnie wygląda na zdjęciach, wewnątrz drzemie w nim diabełek, duży diabełek. To nie jest człowiek. NY: Czy to jest Tadeusz Bromcza, czy ludzie, którzy go otaczają, podpuszczają, sterują? ŁB: Ależ. Gdzie on by się dał sterować? To jest Tadeusz Bromcza, nie ma innej możliwości. Ojciec już nie ogarnia wszystkiego. Jest bardzo agresywny w stosunku do dyrektorów, do wszystkich. To typowe dla satrapów. Chce wszystko kontrolować, nie daje rady, się *%#)!& Świat go przegonił. NY: Czyli on na nich wywiera presję? ŁB:Tak. Oni są odzwierciedleniem jego, kopią, kalką, odbiciem w lustrze. On od nich tego oczekuje. Od dyrektorów do kierowników, to jest jeden organizm. On wszystko napędza, a jego napędzają pieniądze. Jeśli nie chodzisz w zaprzęgu, jesteś wyrzucony i wszystko, następni już się będą pilnować. Na przykład, był taki zastępca dyrektora ds technicznych pan Hilary Stróżkowski, swego czasu był prezesem w Hortensji Małej (PGR). Znają się z ojcem ze szkoły. On też tak pracował, zwalniał ludzi bez pardonu. Ja mu posyłałem moich ludzi, doradzałem przez nich, mówiłem, żeby był rozsądniejszy, ale nic. Utożsamiał się z szefem. Ale ojciec i tak go wyrzucił. Musieli go nasi odbierać z przystanku, bo nie miał czym wrócić do domu. Tak go kochali za jego serce. Z tym sercem, też śmiech. Ojciec się wygłupił z tym hasłem na wybory. Senator z sercem, w tyłku chyba. NY: Wisiały portrety, zdjęcia twórców komunizmu, a prezesa Bromczy na terenie zakładu? ŁB: Oczywiście, to jest tak, jak w Iraku Husajn był, na każdym kroku. I wszystko bardzo ładne. Jak tatusiek dzieci prowadzi. Przekaz niesamowity dla odbiorcy. Podłącza się pod siatkarzami. Bóg, który daje pracę, jest bardzo dobry dla dzieci. Jak Bierut z sarenką wśród dzieci i ptactwa. Niektórym stypendia funduje. W biurach ma wisieć on. NY: Podobno zamyka sklepy. Ten pierwszy dom handlowy Bromczy jest już zamknięty. Tam ma ponoć powstać centrum fitness. ŁB: Tartaczno, to jest za mała miejscowość na coś takiego jak fitness, w takich rozmiarach oczywiście. To bardzo duży obiekt. Nawet na Poznań za duży. Ale to może być pralnia. NY: On pierze pieniądze? ŁB: Nie zadaje się takich pytań. A co ma z nadwyżkami na boku robić? Gdzieś trzeba to wyprać, bo to są miliony. NY: Czy miałeś kontakt z jego mediami? ŁB: Z paroma osobami, co mu robiły wybory, ostatnio w 2001. Nie znoszę Salomona, to ***k, wykwit propagandy, ględzi, kłamie. Nawet w sytuacjach towarzyskich nie może się obejść bez manipulacji. A już Malinowski, to dno. Dla mnie oni nie pasują. Unikam ich. NY: Pracowałeś przy wyborach? ŁB: Daj spokój! Co, miałbym wozić klej i plakaty? Od tego jest masa pracownicza. Oni wszystko by okleili, za friko. Taki ?Społeczny Komitet Poparcia dla prezesa, senatora z sercem, pracodawcy - Tadeusza Henryka Bromczy?. Ludzie wracali z trasy, jechali do domu zjeść coś, dawał samochody osobowe, pickupy, plakaty, klej, drabiny i naród rozwoził je po wioskach i miejscowościach. Jest taki preparat, którym przylepiali plakaty do szyb, on jest trudnozmywalny, mocno trzyma. Aktyw wieszał na szybach sklepów najczęściej, bo na wioskach sklep, to ośrodek wymiany myśli, czy się sklepikarz zgadzał czy nie, to było nocą. Ludzie jak wstali, to byli zasypani jego twarzą i serduchem: w obwodzie biało, w środku czerwono. Barwy narodowe. Tak macie głosować, wszystko było napisane. Ale po nocce do pracy normalnie żądał prezes. Oczywiście, żadnego odpoczynku. Prezes płacił za tę robotę, to były wyjątki od reguły, kiedy płacił bardzo dużo, bo wiedział, o co walczy. A ponadto musiał wydać pieniądze na wybory. Komisja wyborcza też może swojego żurawia zapuścić w finanse. Ten wydatek do ostatnich wyborów się zwracał. NY: Co się stanie teraz, gdy nie został wybrany do Senatu? ŁB: To wiele rzeczy wyjdzie na jaw. NY: Pójdzie do więzienia? ŁB: Kto wie. Jest parę osób, które gdyby zaczęły mówić, to by poszedł do więzienia. Ale się boją, nawet jak nie jest, to pewnie pękają, bo znają jego siłę. NY: Ta siła to jest mit czy rzeczywistość? ŁB: Mnie się wydaje, że to jest rzeczywistość. Obstawił się wieloma ludźmi i tych ludzi tak oplótł, że po prostu są bez wyjścia. On w naszym województwie stoi ponad prawem. NY: Czy wiesz coś o wożeniu w aktówkach pieniędzy dla określonych ludzi? ŁB: Nie woziłem. Ja nie byłem od takich zajęć prymitywnych, księgowych. Ale wiem, że do Warszawy jeździły, osoby, że chłopcy ściskali między nogami teczkę, którą należało dostarczyć do odpowiedniego środowiska. Wiem, że stary był strasznie zły, kiedy się okazało, że ktoś odplombował, albo coś się otworzyło i widzieli, co tam jest. Pełno banknotów było. Wiem też od mojego starego, doświadczonego biznesmena, że najbezpieczniej robić przekaz na ulicy w tłumie. Jeden człowiek wchodził w tłum i ktoś odbierał teczkę. No i obstawa też była. Nic na wiarę. NY: W Muraflicie bywały imprezy integracyjne, nawet imieniny Cecylii Bromczy, uczestniczyła część pracowników Muraflitu ale i zaproszeni goście. Brałeś oczywiście w tym udział? Jak to było? ŁB: A jakże, imprezy przednie. Niesamowite. Przyjeżdżali ważni ludzie z Tartaczna i okolic, oczywiście część z policji, szefowie. Imprezy bardzo zakrapiane. Gorzałę taczkami wozili. Moja macocha uwielbia taczki. Ma chyba do nich jakiś erotyczny stosunek. Nawet 5-cio litrowe butelki sama woziła. Cecylia Hindusek - Bromcza osobiście im nalewała. Ona wie, komu nalać i ile. Kto więcej wytrzyma, dostaje dolewkę i brudzia, i dolewkę. Ona wie dużo więcej nawet niż przypuszcza Tadeusz Bromcza, mój ojciec i robi na swój azymut. To jest niebezpieczne dla starego. Dlatego ja tu robię rozeznania i wymoszczam gniazdka na wszelki wypadek. Cecylia, to kukułka w naszej rodzinie, może nas chcieć wypchnąć z gniazda. A ma czym, panoramiczna jest. Ale to tak, na marginesie. Służba odwoziła, oczywiście już pijanych w trupa. Nie mieli umiaru. Wódkę i prowiant dostawali jeszcze w prezencie, żeby się dopili i żeby zapomnieli. To jest cały schemat działania, wielka ściema. Jak taki człowiek wychodzi to jest bardzo zgodliwy, nie wie jak się skończyło. Automatyczny pilot. Katastrofa, tłumi agresję. Jest ugotowany, wie o tym, że prezes go udupił. Po takiej imprezie idą na polowanie, na rancho i tam się chwalą, kto ma jaką broń i zabijają z balkonu. Spoglądają na siebie ukradkiem, jakby się chcieli obwąchać, upewnić, że gra, a tylko stary wie, co jest grane, on ma ich w sieci, to jest gra. Kukurydzę się zadaje, zwierzęta są przegłodzone. Mówi się do człowieka, który pracuje na obiekcie w lesie, żeby ich 3 dni nie karmił, albo karmił w jednym tylko miejscu ? przed oknem i z okna się strzela do zwierząt. Takie zabawy, tak było, tak jest i będzie. Inny świat. Na wycinki z lasów też

Agniecha 12.11.2020 15:51
Barabasz ma wyjątkowo niekorzystny, debilopodobny profil z siodełkowatym nosem znamionującym umysłowość nie w pełni. Cofnięty podbródek jest charakterystyczny dla osób sprawnych intelektualnie inaczej.

dziadek wnukom 31.08.2020 11:39
Duchowym przywódcą genderqueerów powinien zostać Lech Bolek Wałęsa. Kiedy słucham jego ględzenia, mam przekonanie, że pieprzy on bez sensu, jak pederaści i trybady.

liberté, égalité, fraternité 30.08.2020 18:03
Uważam, że akronim lgbt jest przejawem nierówności i upierdliwej dyskryminacji. Bo są różne możliwości: tbgl, btgl, bgtl, bglt, tblg, btlg, bltg, ltgb, tlbg, ltbg, lbtg, lbgt, tlgb, ltgb, lgtb, lgbt, tglb, gtlb, gltb, glbt, tgbl, gtbl, gbtl, gblt. Wszyscy pragną kochać na równych warunkach. A tu duupa!

nieznany 30.08.2020 18:04
Dobre....

rozmaitość w monotonii 30.08.2020 23:08
Duupa i inne otwory stojące lub leżące otworem. Znany jest dziennikarz leżący otworem do góry odpowiedzialnym za odprowadzenie do dołu kloacznego.

klinika przeszczepów wszystkiego 29.08.2020 22:43
Nie ma wzmianek o sukcesie przemarszu równościowego i orgietki na wyspie pederastów, lesbijek, cudaków, wesołków, przebierańców, genderytów, uranistów, zoofili. Uważamy ponadto, że przedwczesna śmierć Rycha z ormo w 2009 zubożyła imprezę, bo ten miał dokonać lubieżnego gestu przekształcenia wilczego, włochatego zadu w ptasią kloakę, co by uczyniło dla środowiska wielką naukę przekształcania.

Chjacynt 31.08.2020 10:34
Piła znalazła doskonałą formułę manifestowania marzenia o wolności wszystkich odmian tbgl, btgl, bgtl, bglt, tblg, btlg, bltg, ltgb, tlbg, ltbg, lbtg, lbgt, tlgb, ltgb, lgtb, lgbt, tglb, gtlb, gltb, glbt, tgbl, gtbl, gbtl, gblt. Jest to coś w rodzaju skansenu: raz murzyni na pustyni urządzili sobie bal. Siedząc aktywnymi odbytami, fallusami i waginami na ubitej ziemi śródmiejskiej wyspy nie wadzą normalnym ludziom kisząc się w swoim sosie genderowych queerów+. Ten model przeżywania posłannictwa do życia rodzinnego inaczej powinien być popularyzowany. Z pewnością w każdym mieście, jest miejsce, które nada się do tak intymnych spotkań ludzi dotkniętych. Dobrym posunięciem byłoby urządzenie centralnego skansenu, gdzieś w Bornem Sulinowie albo orzyszu.

komuch Janusz R 31.08.2020 10:46
Wieś Chude w wałeckim powiecie by się nadawała. Wałcz jest przyjazny.

żołnierz dziewczynie nie skłamie 31.08.2020 11:32
Strączno koło Wałcza może podjąć się przyjęcia grupy genderqueerów wszelkich odmian, typów, podtypów niebinarnych. Na półwyspie. Można wtedy odgrodzić uczestników belami drutu kolczastego, z poligonu Drawskiego ściągnąć kompanię czołgów i skotów. Niech się mnożą spokojnie.

felczer 30.11.2020 09:52
Janusz R, to wałecki komuch, o czym w różnych miejscach publicznych będąc, informuje ludność bez nalegania, z własnej inicjatywy. Dochrapał się w nomenklaturze partii marksistowsko-leninowskiej stanowiska powiatowego. To dzięki wam, towarzysze sekretarze mogłem się wybić tak wysoko, ja, zwykły szuszwol, nierób i podpiredalacz. A teraz w szpitalu psychiatrycznym daję głos komucha, że jest komuchem. Chociaż popularyzacja komuny jest zabroniona, ja komuch mam to w duupie i reklamuję te chore pomysły. Kto będzie ścigał wariata? Właściwie, to szpital psychiatryczny jest najlepszym miejscem dla komuchów.

ciekawska podfruwajka 28.03.2021 12:53
Czy Janusz R. może mieć wspólne cechy profilu DNA z Icchakiem Goldberg - Różańskim?

reprint 31.08.2020 11:41
Duchowym przywódcą genderqueerów powinien zostać Lech Bolek Wałęsa. Kiedy słucham jego ględzenia, mam przekonanie, że pieprzy on bez sensu, jak pederaści i trybady.

dechą przez łeb - Komorowski zwany Komoruskim 21.10.2020 17:24
W tym wielkim zadamiu realizowanym przez tw Bolek mógłby pomagać w czynie społecznym Mariusz syn ormowca mający do dyspozycji pałę po tacie.

samo życie 21.03.2022 23:32
Mleczko narysował jak nosorożec wali żyrafę i poradził: obywatelu, nie pieprz bez sensu.

osservatore pilano 03.12.2021 20:46
Należy wspomnieć, że na przygruntowej nasiadówie cudaków w sercu wyspy pilskiej zaszczyciła i uszlachciła dewiacyjny spęd Joanna Senyszyn swym skrzekliwym głosem, ale nie przysiadła anusem czy vaginą na słowiańskiej ziemi pilskiej, a miała krzesełko.

sex oralny 21.03.2022 14:41
Wymieniwszy odbyty, fallusy, vaginy, zapomniano o wargach górnych i języku.

roczniki odchodzą 12.11.2020 15:09
Patrzcie. Rychu wymknął się do wieczności w wieku 69 i Jacek tak samo 69.

69 26.11.2020 20:58
Widać kochają symbolikę kochania.

o jawności 29.08.2020 11:40
Sygn. akt IV Ka 471/14 Wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej Dnia 25 czerwca 2014 r. Sąd Okręgowy w Poznaniu w IV Wydziale Karnym Odwoławczym w składzie: Przewodniczący SSO Małgorzata Winkler – Galicka Sędziowie SSO Ewa Taberska SSR Łukasz Kalawski (spr.) Protokolant prot. Sąd. Natalia Kańduła po rozpoznaniu w dniu 25 czerwca 2014 r. sprawy Janusza Lemanowicza oskarżonego z art. 212 § 2 k.k. z powodu apelacji wniesionych przez oskarżonego, obrońcę oskarżonego i pełnomocnika oskarżyciela prywatnego od wyroku Sądu Rejonowego w Pile z dnia 26 lutego 2014 r. sygn. akt II MK 272/12 1. Zmienia zaskarżony wyrok w ten sposób, że: - Uniewinnia oskarżonego Janusza Lemanowicza od popełnienia czynu opisanego w punkcie 1 części wstępnej wyroku, przypisanego w punkcie I części rozstrzygającej; - uchyla punkty IV, V, VI i VII zaskarżonego wyroku; - na podstawie art. 69§ 1 k.k. i art. 70 § 1 pkt. 2 k.k. wykonanie wymierzonej oskarżonemu w punkcie II części rozstrzygającej wyroku kary grzywny w ilości 50 stawek (pięćdziesiąt) dziennych przy przyjęciu, iż stawka dzienna wynosi 30 (trzydzieści) złotych warunkowo zawiesza na okres 2 (dwóch) lat próby; 2. w pozostałej części w zakresie punktu II i III utrzymuje zaskarżony wyrok w mocy; 3. zasądza od oskarżonego Janusza Lemanowicza na rzecz oskarżyciela prywatnego kwotę 100 złotych tytułem poniesionych przez oskarżyciela prywatnego kosztów procesu za obie instancje, a na podstawie art. 633 k.p.k. uznaje, iż koszty zastępstwa procesowego oskarżonego i oskarżyciela prywatnego za obie instancje znoszą się wzajemnie; 4. zasądza na rzecz Skarbu Państwa opłaty: - od oskarżonego za obie instancje w kwocie 150 złotych; - od oskarżyciela prywatnego za II instancję w kwocie 100 złotych. Uzasadnienie Janusz Lemanowicz został oskarżony o to, że: 1. w dniu 27 grudnia 2010 roku zamieszczając Na forum portalu dziennikowy.pl wpis o treści: „Szalbierz jeżeli potrafi coś wykryć, to może tylko, czy ktoś mu się puszcza w małżeństwie” pomówił Mariusza Szalbierza o postępowanie, które może go poniżyć w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu, tj. o czyn z art. 212 § 2 k.k. 2. w dniu 23 kwietnia 2011 roku zamieszczając na portalu dziennikowy.pl wpis o treści „Co do meritum, Mariusz Szalbierz (1962) absolwent politologii jest w opinii wielu znamienitych umysłów zakałą dziennikarstwa, ciemną stroną zmarnowanego deena, człowiekiem skorumpowanym, konformistą który spoglądając na świat z piedestału bezwarunkowego wykonawcy wszystkiego, co mu zleci właściciel, podejmował się najbardziej niegodnych działań, aby tylko utrzymać się w robocie i wygodnie żyć z opluwania innych, co się nie podobają jego właścicielowi, czyli Stokłosie. Jeśli Szalbierz ma jakieś cechy oddalone od etosu ormowca-ubowca, to musi ich być niewiele i ich wartość, którym można by nadać wyraz liczbowy w skali 1 do 10 mogłaby wynieść 0,73.” pomówił Mariusza Szalbierza o postępowanie i właściwości, które mogą go poniżyć w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu, tj. o czyn z art. 212 § 2 k.k. 3. w dniu 9 grudnia 2011roku zamieszczając na forum portalu dziennikowy.pl wpis o treści „Z informacji zebranych na forum wiadomo, że Le Man nie wie, jakie obyczaje panują w rodzinie Szalbierza i nie obchodzi go to w najmniejszym stopniu. Podobno jak się nachla, ze strychu, gdzie dochodzi do kaca, obdarowuje swoją muzę i matkę dzieci, które ma za swoje, najgorszymi epitetami na k…. p… . Może też dopuszczać się grubiańskich zgrubień jej imienia, którego nie znam i mam nadzieję nie poznać.” Pomówił Mariusza Szalbierza o postępowanie, które może go poniżyć w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu, tj. o czyn z art. 212 § 2 k.k. Wyrokiem z dnia 26 lutego 2014 r. Sąd Rejonowy w Pile orzekł w następujący sposób: I. oskarżonego Janusza Lemanowicza uznał za winnego czynu z art. 212 § 2 k.k. popełnionego w sposób wyżej opisany w punkcie 1 i za to na podstawie art. 212 § 2 k.k. wymierzył mu karę 40 (czterdziestu) stawek dziennych grzywny, przyjmując wysokość stawki dziennej na kwotę 30 (trzydzieści) zł, II. oskarżonego Janusza Lemanowicza uznał za winnego czynu z art. 212 § 2 k.k. popełnionego w sposób wyżej opisany w punkcie 3 i za to na podstawie art. 212 § 2 k.k. wymierzył mu karę 50 (pięćdziesięciu) stawek dziennych grzywny, przyjmując wysokość stawki dziennej na kwotę 30 (trzydzieści) zł, III. uniewinnił oskarżonego od popełnienia czynu zarzucanego mu w punkcie 2, IV. na podstawie art.85 k.k. i art. 86 § 1 i § 2 k.k. wymierzone wobec oskarżonego kary grzywny połączył i orzekła karę łączną 70 (siedemdziesiąt) stawek dziennych grzywny, przyjmując wysokość stawki dziennej na kwotę 30 (trzydzieści) zł, V. na podstawie art. 69 § 1 k.k. i art. 70 § 1 pkt 2 k.k. wykonanie orzeczonej wobec oskarżonego kary łącznej grzywny warunkowo zawiesił na okres 2 (dwóch) lat próby, VI. na podstawie art. 72 § 1 pkt 2 k.k. zobowiązał oskarżonego Janusza Lemanowicza do przeproszenia pokrzywdzonego Mariusza Szalbierza poprzez zamieszczenie w terminie 1 (jednego) miesiąca od uprawomocnienia się wyroku na łamach miesięcznika :faktypilskie.pl” na stronie 3 oraz na portalu faktypilskie.pl i portalu dziennikowy.pl przeprosin o treści „Przepraszam pana Mariusza Szalbierza za zniesławiające go wpisy dokonane przeze mnie na portalu internetowym dziennikowy.pl, które mogły poniżyć go w opinii publicznej dla wykonywanego zawodu dziennikarza. Janusz Lemanowicz (Piła)”, przy czym przeprosiny zamieszczone na łamach miesięcznika „faktypilskie.pl” winny odpowiadać następującym warunkom: moduł na pół strony, czcionka wielkości 14 pkt, wersaliki, pogrubiona czcionka, VII. na podstawie art.629 pkt 1 k.p.k. zasądził od oskarżonego Janusza Lemanowicza na rzecz Mariusza Szalbierza kwotę 732,00 zł tytułem poniesionych przez niego kosztów procesu, w tym 432,00 zł tytułem kosztów ustanowienia pełnomocnika, a nadto na podstawie art. 3 ust. 1 ustawy z dnia 23 czerwca 1973 roku o opłatach w sprawach karnych wymierzył oskarżonemu opłatę w kwocie 210,00 zł. Apelacje od powyższego rozstrzygnięcia wywiedli: pełnomocnik oskarżyciela prywatnego, oskarżony osobiście oraz jego obrońca. Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego Mariusza Szalbierza zaskarżył zapadły wyrok na niekorzyść oskarżonego Janusza Lemanowicza, w części tj. w zakresie dot. punktów III, IV, V, i VI, zaskarżonemu orzeczeniu zarzucając: I. błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia, mający wpływ na treść zaskarżonego orzeczenia poprzez 1. bezpodstawne przyjęcie, że zawieszenie wykonania kary grzywny jest wystarczające dla osiągnięcia wobec oskarżonego celów kary mimo, że zachowanie oskarżonego świadczy o czymś odmiennym, 2. bezpodstawne uznanie, że oskarżony nie dokonał wpisu z dnia 23 kwietnia 2011 r., opisanego w punkcie 2 wyroku choć z zebranego w sprawie materiału dowodowego wynika, że oskarżony jest autorem przypisywanego mu wpisu na forum portalu dziennikowy.pl, co w konsekwencji doprowadziło do obrazy art. 212 § 2 k.k. poprzez jego nie zastosowanie. II. rażącą niewspółmierność kary orzeczonej wobec oskarżonego Janusza Lemanowicza poprzez warunkowe zawieszenie wykonania łącznej kary grzywny na okres lat 2 próby jak i nie określenie czasu zamieszczenia przeprosin na portalach faktypilskie.pl. i dziennikowy.pl. Z uwagi na podniesione zarzuty pełnomocnik oskarżyciela prywatnego wniósł o: - uchylenie zaskarżonego wyroku w części dot. punktów III i V oraz o przekazanie w zakresie punktu III sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi I instancji, - zmianę zaskarżonego wyroku w zakresie dot. pktów V i VI poprzez uchylenie postanowienia zawartego w punkcie V, a uzupełnienie orzeczenia w punkcie VI przez orzeczenie, ze przeprosiny zamieszczone na portalach internetowych opisanych wyżej winny być umieszczone przez okres 1 miesiąca, - zasądzenie od oskarżonego na rzecz oskarżyciela prywatnego kosztów ustanowienia pełnomocnika także w postępowaniu odwoławczym według norm przepisanych. W uzasadnieniu apelacji pełnomocnik Mariusza Szalbierza wskazał, że nie podziela poglądu Sądu Rejonowego, iż nie można przypisać oskarżonemu sprawstwa czynu zarzucanego w pkt 2, a popełnionego w dniu 23 kwietnia 2011 r., ze względu na to, że wpis ten dokonany został z innego IP niż ten, którego używał Janusz Lemanowicz umieszczając pozostałe przypisane mu wpisy. **Zdaniem skarżącego błędne jest przekonanie Sądu o tym, że wpisu mogły dokonać inne osoby również z tego względu, że Stanisław Piechota oraz Rafał Jurkowski przyznali się do dokonania zarzucanych im wpisów i przeprosili oskarżyciela w postępowaniu mediacyjnym. Żaden z nich nie przyznał się jednak do dokonania przedmiotowego wpisu, a w myśl zasad logiki i doświadczenia życiowego należy przyjąć, że gdyby ów dokonali to nie przeczyliby temu faktowi w niniejszym postępowaniu**. Wnoszący apelację powtórzył za oskarżycielem prywatnym, że język i stylistyka wpisu z dnia 23 kwietnia 2011 r. w sposób oczywisty świadcząc o autorstwie oskarżonego. Podkreślono również ustaloną okoliczność umiejętności oskarżonego co do ukrywania adresu IP, z którego dokonywane są wpisy na forach internetowych. W ocenie pełnomocnika oskarżyciela prywatnego Sąd I instancji nieprawidłowo również zastosował wobec oskarżonego dobrodziejstwo warunkowego zawieszenia wykonania orzeczonej kary grzywny uznając, iż zachodzi wobec niego pozytywna prognoza kryminologiczna. Zdaniem skarżącego zawieszona kara nie chroni w ogóle praw pokrzywdzonego. Oskarżony Janusz Lemanowicz odwołując się od zapadłego orzeczenia wniósł o rozpoznanie sprawy przez Sąd II instancji i uniewinnienie od zarzutów oskarżyciela prywatnego, jakoby względem niego dopuścił się czynu zabronionego według dyspozycji art. 212 § 2 k.k., lub umorzenie w związku z niezaistnieniem inkryminowanego czynu. Sądowi I instancji oskarżony zarzucił obrazę art. 167 k.p.k., z uwagi na brak inicjatywy dowodowej, mimo, że oskarżony wskazał w swoim piśmie procesowym z dnia 2 października 2013 roku na fakt braku w domenie publicznej Internetu, a szczególnie na portalu dziennikowy.pl: wątku, zakładki, czy tematu o cechach podanych w prywatnym akcie oskarżenia, mianowicie „Nowe fakty pilskie.pl”. Jednocześnie oskarżony wyraził bardzo poważne wątpliwości, co do rzetelności i obiektywizmu organów, które badały doniesienie Mariusza Szalbierza za względu na jego zawartość faktyczną. W przekonaniu oskarżonego musiały zaistnieć okoliczności nie ujawnione w dokumentach postępowania przygotowawczego. Apelujący zarzucił również Sądowi Rejonowemu stronniczość wyrażającą się w przekonaniu, że oskarżycielowi prywatnemu jako osobie publicznej i posiadaczowi wydawnictwa i portalu internetowego przysługuje obowiązek innych do wyrażania bezwarunkowego szacunku. Wskazano, że oskarżyciel udziela się w wymianie myśli na portalach internetowych, na fejsbuku, jest felietonistą, eseistą i blogerem, a jego poglądy bywają kontrowersyjne względem innych użytkowników, a również sprzeczne z przyjętymi normami, co skutkuje ostrymi polemikami. Taki natomiast stan rzeczy jest wdzięcznym polem do krytyki. Osoba przyjmująca na siebie obowiązki osoby publicznej musi godzić się na niewygody funkcjonowania w otoczeniu, które nie zawsze jest przyjazne, musi też liczyć się z tym, że każdy nieobyczajny wybryk, słabości itp. będą zauważone i skrytykowane. Ponadto co do czynu przypisanego w pkt 3 wyroku, oskarżony zarzucił, iż Sąd nie wziął pod uwagę w ogóle stanu konfliktu istniejącego pomiędzy stronami, lekceważąc prawo do obrony oskarżonego przed obraźliwymi i niegodnymi działaniami względem niego ze strony oskarżyciela. Obrońca Janusza Lemanowicza zaskarżył zapadłe orzeczenie w całości na korzyść oskarżonego, zarzucając: 1. obrazę przepisów prawa procesowego tj. art. 7 k.p.k. poprzez wydanie wyroku z naruszeniem zasady swobodnej oceny dowodów poprzez przyjęcie, iż czyny zarzucone oskarżonemu a opisane w pkt 1 i 3 wyroku wypełniają znamiona czynu z art. 212 § 2 k.k.; 2. błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia poprzez przyjęcie, iż oskarżony poprzez zamieszczenie na portalu internetowym wypowiedzi ujętych w pkt 1 i 3 dopuścił się czynów z art. 212 § 2 k.k., podczas gdy wypowiedzi te były oparte na wcześniejszych wpisach pokrzywdzonego na prowadzonym przez niego blogu internetowym oraz felietonach prasowych i przy pominięciu tego, iż pokrzywdzony poprzez swoją działalność jest osobą publiczną, a zatem do oceny tego czy został pomówiony należy stosować ostrzejsze kryteria niż wobec osób, którym takiego statusu przypisać nie można. Z uwagi na podniesione zarzuty obrońca oskarżonego wniósł o uchylenie wyroku w całości i uniewinnienie oskarżonego zasądzając od pokrzywdzonego na rzecz oskarżonego koszty postępowania według norm przepisanych, w tym koszty zastępstwa adwokackiego; a ewentualnie o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy sądowi I instancji do ponownego rozpoznania przy pozostawieniu temu sądowi rozstrzygnięcia w przedmiocie kosztów postępowania według norm przepisanych, w tym kosztów zastępstwa adwokackiego. W uzasadnieniu wywiedzionej apelacji obrońca podniósł, że Sąd Rejonowy pominął wyjaśnienia oskarżonego i przedstawiony materiał dowodowy, z którego wynikało, iż wpisy dokonane na portalu dziennikowy.pl były oparte o treść wcześniejszych wpisów pokrzywdzonego, jakie zamieścił on na swoim blogu internetowym i felietonie zamieszczonym w „Tygodniku Nowym”. Wpisy oskarżonego natomiast były częścią większej całości i stanowiły swoistą wypowiedź, w której znalazły się odniesienia oparte na tychże publikacjach pokrzywdzonego. Stanowiły one (wpisy oskarżonego) swoisty felieton posługujący się sposobem przekazywania informacji i językiem zastosowanym wcześniej przez pokrzywdzonego na jego temat. Podkreślono, że oskarżony posługiwał się przy sporządzaniu tych wpisów tym, co przekazał sam pokrzywdzony na swój temat odnośnie tego, że spożywa alkohol, używa wulgaryzmów itp., a tym samym nie mogły stanowić pomówienia odnośnie przypisywania pokrzywdzonemu cech, o których sam nie pisał. Sąd Okręgowy zważył, co następuje: Apelacje wywiedzione na korzyść oskarżonego okazały się częściowo uzasadnione i jako takie prowadziły do zmiany zaskarżonego orzeczenia poprzez uniewinnienie Janusza Lemanowicza od popełnienia czynu opisanego w pkt 1 i przypisanego mu w pkt I zaskarżonego wyroku. Apelacja wniesiona przez pełnomocnika oskarżyciela prywatnego okazała się bezzasadna w całości. Sąd Okręgowy dokonując instancyjnej kontroli zakwestionowanego orzeczenia uznał, że Sąd I Rejonowy doszedł do nieprawidłowego wniosku, że oskarżony Janusz Lemanowicz swym zachowaniem poprzez zamieszczenie w dniu 27 grudnia 2010 r. na forum portalu dziennikowy.pl wpisu o treści: „Szalbierz jeżeli potrafi coś wykryć, to może tylko to, czy ktoś mu się puszcza w małżeństwie” pomówił Mariusza Szalbierza o postępowanie, które może go poniżyć w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu, wypełnił znamiona ustawowe zarzucanego mu czynu art. 212 § 2 k.k. W tym zakresie należało stwierdzić, że przede wszystkim analiza treści przedmiotowego wpisu, jej wydźwięk, oraz możliwy odbiór społeczny, biorąc pod uwagę tak istnienie długotrwałego konfliktu między stronami, obopólny ton dyskusji, jak i wykonywany przez oskarżyciela prywatnego zawód dziennikarza, nie pozwalają przyjąć, że zachowanie oskarżonego stanowić miało pomówienie zniesławiające Mariusza Szalbierza. Sąd Rejonowy uznał, że dokonując przedmiotowego wpisu oskarżony pomówił dziennikarza o takie postępowanie, które może go poniżyć w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu. Już w tym miejscu tytułem wstępu należy wskazać, że badając treść wspomnianego wpisu należy dojść do wniosku, iż tym postępowaniem mającym mieć cechy dezawuującego kompetencje i rzetelność fachowcy jest jedynie brak należytych umiejętności śledczych, czy poszukiwawczych, w domniemaniu mających znaczenia dla wykonywania zawodu. I choć autor wpisu niewątpliwie dla krytyki tych umiejętności posłużył się mało wyszukanym porównaniem, odnosząc się do sfery życia rodzinnego Mariusza Szalbierza, to biorąc pod uwagę ogólny wydźwięk prowadzonej przez internautów dyskusji, jak i otwarty konflikt pomiędzy stronami, należało uznać, iż wpis ten, choć obraźliwy nie stanowi działania przestępnego. Należy odczytywać go jedynie w granicach nagonki, czy wyrażenia negatywnej i niepochlebnej opinii o kompetencjach dziennikarskich Mariusza Szalbierza, którą powinien z racji wykonywanej profesji znosić. Tym samym Sąd Okręgowy doszedł do przekonania, że oskarżonemu nie można przypisać sprawstwa i winy popełnienia przestępstwa z art. 212 § 2 k.k. dokonanego w dniu 27 grudnia 2010 r. i w sposób opisany i przyjęty w pkt I zaskarżonego wyroku. Szerzej można przywołać, co będzie aktualne i dla omówienia dalszych zarzutów apelacji wniesionych na korzyść oskarżonego, że art. 212 § 2 k.k. określa przestępstwo zniesławienia, które w ujęciu tego przepisu polega na pomówieniu innej osoby, grupy osób, instytucji, osoby prawnej lub jednostki organizacyjnej nie mającej osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności. Przedmiotem ochrony jest dobre imię (tzw. część zewnętrzna). Treścią pomówienia mogą być właściwości (np. alkoholizm, zboczenie seksualne lub sposób postępowania (np. sprzedajność, utrzymywanie kontaktów ze światem przestępczym), które mają charakter poniżający w opinii publicznej albo podrywający zaufanie społeczne. Ocena ujemnej treści pomówienia musi więc być dokonywana w kontekście wymagań lub oczekiwań związanych z zajmowanym stanowiskiem czy pełnioną funkcją (chodzi tu zarówno o stanowiska i funkcje kierownicze, jak i wszelkie inne – np. wychowawcy, lekarza zakładowego, referenta w urzędzie), wykonywanym zawodem (np. lekarza, nauczyciela, dziennikarza, aktora) albo rodzajem działalności (np. działacz związkowy, polityk, katecheta). Pomówienie musi odnosić się do postępowania (np. popełnienie przestępstwa, prowadzenie niemoralnego trybu życia) lub właściwości (np. alkoholizm, narkomania, zboczenia płciowe, choroba psychiczna, a w przypadku podmiotu zbiorowego – np. chaos organizacyjny, niekompetencja personelu), które mogą poniżyć daną osobę ( a także podmiot zbiorowy) opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności. Nie należy natomiast do znamion przestępstwa zniesławienia to, czy pomówienie spowodowało wskazane w ustawie skutki. Pomówienie może nastąpić bądź przez podanie pewnych informacji, choćby w postaci podejrzenia lub powtarzania pogłoski czy to umyślnie przez pomawiającego zmyślonej, czy rzeczywiście krążącej, bądź w postaci skonkretyzowanego zarzutu. Nie jest konieczne, aby sam pomawiający był źródłem zniesławiających wiadomości; wystarczy, aby pomawiał na podstawie wiadomości otrzymanych od osób trzecich, byleby jego zamiarem było zniesławienie pokrzywdzonego. Odnosząc powyższe uwagi do konkretnie użytych w dniu 27 grudnia 2010 r. przez oskarżonego słów: „Szalbierz jeżeli potrafi coś wykryć, to może tylko to, czy ktoś mu się puszcza w małżeństwie” należało uznać, iż treść wpisu nie pomawia oskarżyciela o takie cechy, czy zachowania, które powodując poniżenie jego osoby miałyby jednocześnie wywołać lub nawet tylko narazić na utratę zaufania zawodowego Mariusza Szalbierza jako dziennikarza. Jak już wspomniano wpis ten zawiera w sobie, delikatnie ujmując, mało eleganckie i z pewnością niepochlebne stwierdzenie odnoszące do umiejętności śledczo- dziennikarskich oskarżyciela prywatnego, jednakże nie nosi znamion oszczerstwa poprzez przywołanie takich cech dziennikarza, które dyskwalifikują go jako osobę zaufania publicznego. Można stwierdzić, że wpis ma charakter prześmiewczy i daleko mu od konstruktywnej krytyki, ale bacząc na okoliczności jego umieszczenia na forum internetowym gdzie użytkownicy zamieszczają komentarze na interesujące ich tematy społeczne, jak również ton polemiki skonfliktowanych stron niniejszego postępowania, trzeba jeszcze raz podkreślić, że jego treść nie odpowiada zachowaniu przestępnemu stypizowanemu w treści art. 212 § 2 k.k. Nie można również abstrahować, ze oskarżyciel jest dziennikarzem i jakkolwiek mógł poczuć się dotknięty treścią wpisu z dnia 27 grudnia 2010 r., to szczegółowa jej analiza przeciwstawia się przyjęciu, by wykraczała ona poza ramy dopuszczalnej krytyki zawodowej pracy dziennikarza. Zakwestionowana treść dotyka sfery rodzinnej oskarżyciela, jednakże kontekście krytyki jego umiejętności dziennikarskich, nie wkraczając jednocześnie w sferę pomówień o takie wartości (w tym na tle życia osobistego), które ośmieszając dziennikarza miałyby narazić go na dyskredytację zawodową. Jak już zaznaczono, w ocenie Sądu Okręgowego przedmiotowy wpis oznacza jedynie wyrażenie niepochlebnej opinii o umiejętnościach śledczych dziennikarza, a mając na uwadze niewybredny ton dyskusji toczącej się od wielu lat pomiędzy Mariuszem Szalbierzem a Januszem Lemanowiczem, nie sposób w tym wypadku temu ostatniemu przypisać cech przestępnego działania w ramach art. 212 § 2 k.k. Stąd oceniając merytorycznie okoliczności przedmiotowej sprawy Sąd Okręgowy był zdania, że uchybienie Sądu Rejonowego w powyżej opisanym zakresie polegało na błędnym zastosowaniu przepisu art. 212 § 2 k.k. do prawno karnej oceny zachowania oskarżonego w dniu 27 grudnia 2010 r. z uwzględnieniem przyjętego za ustalony stanu faktycznego. Z drugiej zaś strony sam stan faktyczny, ustalony na podstawie postępowania dowodowego przeprowadzonego w sposób wyczerpujący w toku postępowania pierwszoinstancyjnego należało uznać za uzgodniony w sposób prawidłowy. W tym stanie rzeczy Sąd Okręgowy zmienił zaskarżony wyrok w ten sposób, że uniewinnił oskarżonego Janusza Lemanowicza od popełnienia czynu opisanego w pkt 1 i przypisanego w pkt I zaskarżonego wyroku uznając, że jego zachowanie w dniu 27 grudnia 2010 r. nie wypełniło znamion ustawowych czynu z art. 212 § 2 k.k., czego konsekwencją stać się musiało uchylenie również rozstrzygnięć zawartych w pkt IV, V i VI orzeczenia. Jednocześnie abstra***ąc od powyżej zauważonego uchybienia, zdaniem Sądu Okręgowego Sąd I instancji w sposób prawidłowy i wyczerpujący rozważył wszystkie okoliczności i dowody ujawnione w toku rozprawy, dokonując następnie na ich podstawie właściwych i wyczerpujących ustaleń faktycznych. Postępowanie w przedmiotowej sprawie zostało przeprowadzone odpowiednio dokładnie i starannie. Ocena materiału dowodowego dokonana przez Sąd Rejonowy nie wykazuje błędów logicznych i nie wykracza poza ramy swobodnej oceny dowodów, przy tym jest bardzo wyważona. Skrupulatnie sporządzone uzasadnienie zaskarżonego orzeczenia odpowiada wymogom zawartym w art. 424 § 1 i 2 k.p.k. i w pełni pozwala na kontrolę prawidłowości rozstrzygnięcia. Do czynu przypisanego oskarżonemu w pkt II wyroku Sąd Rejonowy zastosował prawidłową kwalifikację prawną i należycie ją uzasadnił. Sąd Okręgowy podzielił ustalenia i rozważania poczynione przez Sąd I instancji prowadzące do uznania, że Janusz Lemanowicz zamieszczając w dniu 9 grudnia 2011 roku na forum portalu dziennikowy.pl wpis o treści „Z informacji zebranych na forum wiadomo, że Le Man nie wie, jakie obyczaje panują w rodzinie Szalbierza i nie obchodzi go to w najmniejszym stopniu. Podobno jak się nachla, ze strychu, gdzie dochodzi do kaca, obdarowuje swoją muzę i matkę dzieci, które ma za swoje, najgorszymi epitetami na k…. p… Może też dopuszczać się grubiańskich zgrubień jej imienia, którego nie znam i mam nadzieję nie poznać.” Pomówił Mariusza Szalbierza o postępowanie, które może go poniżyć w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu, czym wyczerpał znamiona ustawowe czynu z art. 212 § 2 k.k. Sprawstwo i wina oskarżonego w zakresie tego zarzutu i zostały przypisane oskarżonemu prawidłowo, a Sąd nie dopuścił się wbrew twierdzeniom apelacji obrońcy oskarżonego uchybieniu treści art. 7 k.p.k. Wnoszący apelacje na korzyść oskarżonego podjęli nieskuteczną próbę podważenia ustaleń Sądu, poprzez nakierowywanie twierdzeń o toczącej się pomiędzy skonfliktowanymi stronami dyskusji, jaki tym, że w rzeczywistości treść wpisu stanowi jedynie odpowiedź na zachowanie oskarżyciela, a ponadto stanowi zaczerpnięte informacje z zamieszczanych przez Mariusza Szalbierza felietonów. Okoliczności konfliktu stron, jak i otwartej niechęci wyrażającej się obopólnie mało, pochlebnymi opiniami, nie sposób zaprzeczać. Jednakże trzeba pamiętać, że pod karnoprawną ocenę trafiło konkretne zachowanie, prawidłowo przypisane Januszowi Lemanowiczowi, a użyte we wpisie sformułowania mające zaprezentować szerszemu gronu internautów osoby oskarżyciela jako pozbawionego w życiu osobistym i rodzinnym zasad moralnych, ogólnie uznawanych, należało zakwalifikować jako pomówienia w sensie o jakim mowa w art. 212 § 2 k.k. Odmiennie niż w pierwszym omawianym przypadku, w tym wpisie oskarżony przywołał takie cechy Mariusza Szalbierza jak: pijaństwo, grubiaństwo, awanturnictwo, dotknięto szczególnie sfery intymnej małżeństwa dziennikarza, a wskazywanie takich właściwości i sposobu postępowania ma niewątpliwie charakter poniżający w opinii publicznej albo podrywający zaufanie społeczne, pokładane w osobie wykonującej zawód dziennikarza. Nie można nie zauważyć, że w tym przypadku krytyka wyrażona przez oskarżonego nie dotyczy umiejętności dziennikarskich oskarżyciela, ale mających być prezentowanymi przez niego wartości moralnych. Ta właśnie okoliczność stanowi, że dokonując wpisu o treści powyżej wskazanej Janusz Lemanowicz wyczerpał znamiona czynu przestępnego zniesławienia. Całkowicie przy tym nie zasługiwały na aprobatę podniesione w apelacjach argumenty o wykorzystaniu przez oskarżonego tylko informacji, jakie zaczerpnął z lektury felietonów Mariusza Szalbierza, gdzie ten miał sam przyznawać się do używania alkoholu, czy do używania słów uznawanych powszechnie za obraźliwe. Nie można abstrahować, że felieton, jako specyficzny rodzaj publicystyki chociaż utrzymany w osobistym tonie, to nie stanowi autobiograficznych wyznań, nie jest też częścią wywiadu z autorem, stąd powoływana przez apelujących argumentacja jawić się musiała jako nieuzasadniona, stanowiąc jednocześnie przyjętą linię obrony. Stąd należało uznać, że słusznie prawidłowo Sąd Rejonowy ocenił i zakwalifikował z art. 212 § 2 k.k. zachowanie Janusza Lemanowicza wobec Mariusza Szalbierza opisane w pkt 3 i przypisane w pkt II zaskarżonego wyroku. Pozostając jeszcze w kręgu zarzutów podniesionych na korzyść oskarżonego, trzeba jeszcze raz podkreślić, że postępowanie dowodowe przeprowadzone przed Sądem I instancji nie zostało dotknięte uchybieniami, o jakich mowa w apelacji własnej Janusza Lemanowicza. Sąd Rejonowy wskazał wyraźnie, że największe znaczenie dla poczynionych faktycznych ustaleń w przedmiotowej sprawie miały dokumenty przesłane przez redakcję „Tygodnika Nowego” zawierające wydruk z panelu administracyjnego portalu dzienniknowy.pl, które potwierdziły dokonanie wpisów o treściach zarzucanych oskarżonemu. Stąd wręcz niezrozumiałym jawić się musi twierdzenie oskarżonego o braku przeprowadzenia dowodu na okoliczność, czy zarzucane wpisy zostały w ogóle dokonane. Nie można też zapominać, że nie tylko treść i istnienie wpisów znalazło potwierdzenie w prawidłowo zebranym materiale dowodowym, ale ponadto podjęte czynności pozwoliły ustalić adresy IP komputerów, z których wpisy zostały zamieszczone, w dwóch przypadkach wskazując, po weryfikacji od operatora, na osobę oskarżonego. W tym zatem zakresie, Sądowi I instancji nie sposób zarzucić jakichkolwiek uchybień, a zarzut apelacji oskarżonego uznać trzeba za chybiony. Przechodząc do omówienia zarzutów apelacji pełnomocnika oskarżyciela prywatnego, należy wskazać, że Sąd Okręgowy uznał, iż w sposób całkowicie wolny od błędów Sąd Rejonowy uniewinnił oskarżonego od czynu zarzucanego mu w pkt 2 części wstępnej orzeczenia, stwierdzając, że postępowanie dowodowe nie dało podstaw by przyjąć, iż to Janusz Lemanowicz zamieścił w dniu 23 kwietnia 2011 r. wpis na portalu dziennikowy.pl. Ze względu na skasowanie danych użytkowników, przechowywanych przez 12 miesięcy, niemożliwym stało się ustalenie, czy adres IP, z którego dokonano wpisu był używany w dniu 23 kwietnia 2011 r. przez oskarżonego Lemanowicza, który okoliczności tej jednoznacznie zaprzeczył nie przyznając się do zarzucanego mu czynu. Powyższego nieusuwalnego niedostatku dowodowego, nie sposób było natomiast zastąpić jedynie ustaleniem, że język użyty w innych wpisach Janusza Lemanowicza był podobny, jak w tym z dnia 23 kwietnia 2011 r. W tym względzie argumentacja podniesiona prze Sąd Rejonowy jest logiczna, rzetelna i przekonująca, a zarzuty apelacji nie zdołały jej podważyć. Sąd Okręgowy w całości podziela rozważania Sądu i instancji i nie widzi potrzeby ich ponownego przytaczania. Równocześnie Sąd Odwoławczy, wbrew twierdzeniom apelacji pełnomocnika oskarżyciela prywatnego, uznał że tak rodzaj, jak i wysokość wymierzonej oskarżonemu kary grzywny za przypisane przestępstwo z art. 212 § 2 k.k. popełnione w dniu 9 grudnia 2011 r. orzeczone zostały z uwzględnieniem zasad ogólnych i szczególnych wymiaru kary (art. 53 §1 i 2 k.k) , a jej dolegliwość współmierna jest do stopnia winy i społecznej szkodliwości popełnionego przez Janusza Lemanowicza przestępstwa. Sąd nie podzielił zapatrywań skarżącego co do tego, że kara grzywny z warunkowym zawieszeniem jej wykonania nie spełni wobec oskarżonego swych celów wychowawczych, nie zabezpieczając też praw pokrzywdzonego. Stąd w tym kontekście należy podkreślić, że Sąd Okręgowy orzekając w pkt 1 wyroku, podobnie zdecydował się, po modyfikacji zaskarżonego orzeczenia, na skorzystanie wobec oskarżonego z dobrodziejstwa warunkowego zawieszenia wykonania kary grzywny wymierzonej w pkt II wyroku Sądu Rejonowego. Przepis art. 53 k.k. stanowi, że sąd, wymierzając karę, powinien brać pod uwagę cele zapobiegawcze i wychowawcze, które ma ona osiągnąć wobec skazanego, a także potrzeby w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa, bacząc, aby dolegliwość była adekwatna w stosunku do stopnia społecznej szkodliwości czynu oraz nie przekraczała stopnia winy. Wskazówki dotyczące całokształtu represji karnej mają zapobiegać wymierzaniu kar niezasłużonych i niesprawiedliwych. W ocenie Sądu Okręgowego orzeczona wobec oskarżonego kara grzywny za czyn z art. 212 § 2 k.k.. popełniony w dniu 9 grudnia 2011 r., w wymiarze 50 stawek dziennych po 30 złotych każda z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres dwóch lat tytułem próby. Powyższe warunki spełnia i przystaje do realiów rozpoznawanej sprawy. Warunkowe zawieszenie wykonania kary pozbawienia wolności jest jednym ze środków probacyjnych, tzn. związanych z poddaniem sprawcy próbie. Jest to instytucja oparta na indywidualno-prewencyjnym rozumieniu celu kary oraz na poglądzie, że kara bezwzględna w niektórych przypadkach nie jest konieczna dla zapobieżenia popełnieniu przez sprawcę nowego przestępstwa. Jej dolegliwość nie polega na tym, że kara jest rzeczywiście wykonywana, lecz na istniejącym przez okres próby zagrożeniu wykonaniem, mającym pełnić wobec skazanego funkcję ostrzegawczą i hamującą. Instytucja, o której mowa pozostaje zawsze prawem Sądu, ale ma zastosowanie przede wszystkim ze względu na osobę sprawcy (wyrok Sądu Najwyższego z dnia 10 maja 1995 r., sygn. akt II RN 28/95). Na warunkowe zawieszenie kary pozbawienia wolności zasługują jedynie sprawcy, co do których istnieje pozytywna prognoza resocjalizacyjna na przyszłość. Dotychczasowa postawa i sposób życia muszą zatem wskazywać na to, że mimo niewykonywania kary, zostaną osiągnięte jej cele, a w szczególności sprawca nie powróci ponownie na drogę przestępstwa (wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 10 lutego 2000 r., sygn. akt II AKa 5/00, OSA 2001/1/1).Roztrząsając zarzut apelacji oskarżyciela prywatnego, Sąd Okręgowy, podobnie jak wcześniej Sąd I instancji miał na uwadze, że oskarżony dotychczas był osobą niekaraną i uznał równocześnie, iż szkodliwość wyrządzonego przez niego czynu nie była znaczna. Zawieszona w wykonaniu kara spełni wobec oskarżonego swe cele prewencyjne, a i interesy pokrzywdzonego zostaną należycie zabezpieczone przez groźbę jej wykonania. Podniesione przesłanki uzasadniają pozytywną prognozę odnośnie oskarżonego, już sama perspektywa zarządzenia wykonania kary w długim okresie probacji odniosą zamierzony skutek w zakresie prewencji indywidualne, a oskarżony zrozumie, iż jest to jego ostatnia szansa, którą musi umiejętnie wykorzystać i nie wrócić ponownie na drogę przestępstwa. O czym już wspomniano, obie strony zaangażowane w niniejszym postępowaniu, prezentują wobec siebie naganne postawy, przejawiające się dyskusją na forach internetowych, której poziom odbiega znacznie od powszechnie przyjętych standardów, dlatego nie można mówić o szczególnym pokrzywdzeniu oskarżyciela ze względu na postąpienie oskarżonego, które zostało mu przypisane. Nie można pomijać, że strony wzajemnie się prowokują, a dokonywane komentarze nie dotykają jedynie jednej z nich. Równocześnie z tych względów Sąd Okręgowy doszedł do przekonania, że dla właściwej represji karnej nie jest koniecznym zamieszczanie przez oskarżonego przeprosin dziennikarza. Przeprosiny w formie orzeczonej przez Sąd Rejonowy stanowią spory wydatek, zamieszczone powinny być co najmniej na okres jednego miesiąca, a to w ocenie Sądu II instancji stanowić musi zbyt duży wydatek dla oskarżonego. Z wszystkich powołanych względów Sąd Okręgowy orzekła jak w sentencji wyroku na podstawie art. 437. k.p.k. O kosztach postępowania za obie instancje orzeczono w pkt 3 i 4 wyroku, na podstawie art.. 631 k.p.k. zasądzając od oskarżonego na rzecz oskarżyciela prywatnego 1/3 kwoty kosztów procesu, ze względu na to, że oskarżony zosta uznany za winnego popełnienia jednego z trzech zarzucanych mu czynów. O kosztach zastępstwa procesowego orzeczono na podstawie art. 633 k.p.k. a o opłatach orzeczono na podstawie art. 13 ust. 1 i art. 3 ust. 1 ustawy z dnia 23 czerwca 1973 r. o opłatach w sprawach karnych (t.j. Dz. U. 1983.49.223). /-/ Łukasz Kalawski /-/Małgorzata Winkler Galicka /-/ Ewa Taberska

kierownik plaży 29.08.2020 12:39
Przychylność sędziego sądu rejonowego Macieja Płóciennika dla Szalbierza jest widoczna jak goła duupa na plaży.

ciekawska podfruwajka 21.10.2020 17:05
Na plaży dla nudystów? ,

ratownil plażowy 27.11.2020 10:50
Niekoniecznie dla nudystów. W erze stringów zwanych przenośnie czyścirowkami można było napatrzyć się gołych duup, mimo, że przody pokryte -hehehehe - materią.

klient burdelu z Białośliwia 28.11.2020 11:30
Babskie przody można pokryć w sensie wypieerdalania w picz.

ciekawa podfruwajka 28.11.2020 11:38
To dlatego na strajku kobiet niedojeebane kaszaloty wołają na sztandarach żeby je wypieerdalać?

nieznany 28.11.2020 11:40
Dobre....

flaszątko farmazona 30.11.2020 10:09
Faktycznie sędzia zlekceważył, że teza o piciu flaszek zaćmiewających z zapałem jest częścią oficjalnego komunikatu z obrad Kolegium Redakcyjnego a wulgarne odnoszenie się do rodziny pochodzi ze sprawozdania o Bakutilku rzygającym na Szalbierza. Zatem te wszystkie opowieści zasługują na wiarę i powinny były być podstawą do umorzenia postępowania. A Płóciennik robił koszty przewlekając postępowanie aż do apelacji i odrzucenia przez sąd okręgowy pięciu inkryminowanych zarzutów. Sąd apelacyjny również nie zauważył, że problematyka chlania była podniesiona na podstawie oficjalnych doniesień - komunikatów redakcyjnych Tygodnika Nowego stanąwszy na stanowisku, że cokolwiek napisze Szalbierz, jest to puste, bez treści a Szalbierz o sobie może pisać każdą bzdurę. Tak więc redaktor wychylił a sędzia się przychylił.

duża flaszka w pół drogi 30.11.2020 10:21
Uprawnione jest założenie, że zawartość flaszek zaćmiewających jest absolutnie tożsama z alkoholem etylowym zwanym po rozcieńczeniu wodą wódką. W środowiskach wielkopańskich stosuje się flaszki z wiele bardziej szlachetną zawartością, z tym, że głównym, istotnym składnikiem jest zawsze alkohol etylowy, w skrócie EtOH, zwany spirytusem (po łacinie: spiritus vini). Wódka to wymysł diabła, ale dar Boży. Niektóre organizmy są dotknięte skłonnością do alkoholizmu. Wystarczy, że raz wypiją niechby łyk, wpadają w studnię uzależnienia i jest to tragiczne nieszczęście dla delikwentów i rodziny a nawet całego społeczeństwa.

bzyk-bzyk, bara-bara, bunga-bunga, jebu-jebu. 30.11.2020 13:17
I wtedy chętnie odleguje do góry duupą. A pod spodem kumpel albo jakaś baba.

różnorodność w jedności 30.11.2020 13:19
Kumpel może być i na wierzchu a baba na wznak.

ciekawska podfruwajka 30.11.2020 13:34
Ale kumpel zawsze do góry duupą?

liczykrupa 28.03.2021 00:43
Społeczeństwo ma jednak pewną korzyść z podatku i akcyzy oraz z faktu, że średnia długość życia ochlapusów nie dochodzi do momentu aby zus musiał wydawać kasę na emeryturę.

...w Chałupach 28.03.2021 00:38
Goła duupa na plaży nudystów.

job twoja mat' 21.10.2020 17:31
Według mnie sędzia powinien był zastosować artykuł 213 kodeksu karnego i sprawę umorzyć na posiedzeniu pojednawczym. Niestety, wobec krnąbrności oskarżonego podtrutego śmiedzącymi girami oskarżyciela w dżinsach blue w kolorze brown, sędzia nie mógł pozwolić, aby ktoś spoza kasty miał słuszność.

Farmazon 28.11.2020 11:25
Szalbierz szalbierzowi szalbierzem.

ciekawska podfruwajka 28.11.2020 11:28
Podpis Farmazon to nie miało być Farmutil?

wydrwigrosz - świszczypała 28.11.2020 11:32
Nie. Farmazon to inaczej szalbierz.

ciekawska podfruwajka 28.11.2020 11:33
Aha! To ile jest różnych określeń dla szalbierz?

tyle 28.11.2020 11:35
arcyłgarz, bazyliszek, blagier, blefiarz, dwulicowiec, fałszywiec, farbowany lis, faryzeusz, hipokryta, hochsztapler, hucpiarz, jezuita, kanciarz, kłamca, kłamczuch, kombinator, krętacz, krzywoprzysięzca, kuglarz, lawirant, łgarz, manipulant, manipulator, matacz, mistyfikator, nabieracz, naciągacz, obłudnik, oszukaniec, oszust, picer, pozer, pozorant, przeniewierca, szachraj, szarlatan, wiarołomca, wilk w jagnięcej skórze, wilk w owczej skórze, bajerant, deklamator, farmazon, kabotyn, kolorysta, koloryzator, mitoman, paliwoda, picuś, przechera, spryciarz, chytra sztuka, chytrusek, chytry lis, cwaniaczek, cwaniak, cwaniura, cwaniurka, cygan, lis, lisek, magik, pływak, sprytna bestia, szczwany lis, szpenio, demagog, kazuista, politykier, sofista, defraudant, macher, malwersant, wydrwigrosz, bałamutnik, człowiek fałszywy, dwulicowy, dwulicowy oszust, wyłudzacz, chytrus, cyrkowiec, dyplomata, geszefciarz, gracz, kameleon, koniunkturalista, kurek na kościele, oportunista, paskarz, proteusz, spekulant, szaweł, arogant, impertynent, ściemniacz, tupeciarz, zuchwalec, aferał, aferowicz, aferzysta, aparat, ciemięzca, ciemiężyciel, cinkciarz, drapieżca, grabieżca, hiena, kiciarz, krwiopijca, lichwiarz, łupieżca, łupigrosz, miglanc, natręt, odrzyskóra, pasożyt, pijawka, przestępca, przywłaszczyciel, sęp, szakal, szuler, wyzyskiwacz, zdzierca, złodziej, aktor, błazen, bufon, człowiek nieszczery, efekciarz, hurrapatriota, kłótnik, komediant, krzykacz, naginacz, odbrązawiacz, populista, reklamiarz, snob, symulant, szpaner, udawacz, zadziora, złośliwiec, bigot, cwaniaczyna, Cygan, człowiek sprytny, falsyfikator, fałszerz, fantasta, giełdziarz, koczownik, kołtun, obmówca, oszczerca, oszukista, podrabiacz, potwarca, przebiegły, szwindlarz, wagabunda, włóczęga, włóczykij, zaborca, złoczyńca, zwodziciel, żongler,

ciekawska podfruwajka 30.11.2020 09:57
Dziękuję za informację.

odoratum fetoratum 28.08.2020 18:07
Jutro naczelny ulotki na peryferiach chyba się rozpłynie w objęciach pilskiego pedalstwa pachnącego tłokiem czekoladowym i lesbijek pachnących z paszczy cipką.

SuchaNow i LemPart 27.11.2020 10:51
Cipkowy aromat z paszczy, to jest to, co lubimy najbardziej.

7 lat 28.08.2020 12:12
Wydaje mi się, że pierwotna idea symbolu przemarszu przez Piłę 2020, jelenia pierdzącego sześciokolorowym piardem wyszła z tego programu publicystyczno – satyrycznego z Szalbierzem w roli przewąchiwacza tyłka jelenia na postumencie, zwróconego tyłkiem w kierunku redaktora , inicjatora wcześniejszej akcji pederastyczno – trybadyjskiej pod hasłem Lipcowe rżnięcie w Pile 2014.Tę inicjatywę zgłosił on na swoim portalu faktypilskie.pl pod kierunkiem wydawcy Ireny Szalbierz z domu Łoś, 30 sierpnia 2013 roku.

Dorian-Daniel Gray 28.08.2020 12:15
Jeleń jeleniowi pedałem.

ciekawska podfruwajka 28.08.2020 12:27
Ale wydawca Łoś?

łoś jeleniowi przyprawia rogi 28.08.2020 13:52
W układach nieheteronormatywnych dopuszcza się spółkowanie międzygatunkowe.

ciekawska podfruwajka 28.08.2020 13:56
W takim razie owsik w tyłku komucha jest dopuszczony jako kochaś pedzio?

prof. Młodowicz 28.08.2020 14:03
Tak daleko bym nie szedł, bo robaki są daleko w tyle w klasyfikacji systematyki świata zwierzęcego, co najlepiej wie europosłanka Spurek. Z drugiej strony pederaści z kręgu lgbt (lej gamonia byleś trafił) są bez kręgosłupa, jak robaki.

ciekawska podfruwajka 28.08.2020 18:03
Są daleko w tyle, dlatego siedzą w tyle.

nieznany 28.08.2020 18:03
Dobre....

anagram 09.05.2021 22:33
LGBT - LempartGiertychBiedrońTrzaskowski

tolerant 10.05.2021 12:45
Pasuje.

wietrzenie owsika 28.08.2020 23:36
Rzekłby Noska: czas wyjąć korek z duupy.

Farmazon 28.08.2020 23:37
Oszust krętaczowi szalbierzem

ciekawska podfruwajka 29.08.2020 10:43
Czy Mariusz Szalbierz odwołał swoje nieuprawnione stwierdzenie skierowane do publiczności czytelników 11 lipca 2006 roku zamieszczone na łamach Tygodnika Nowego w rubryce "Na Marginesie", jakoby matka Janusza Lemanowicza (Bakutilek) była kurvą (job twoja mać)?

Liga Obrony Cnoty - LOC 30.08.2020 12:32
Nie odwołał, bo on nie pamięta i nie wie, co to było w jego wykonaniu. Niewiedza i zapomnienie są głównymi cechami osobowości dziennikarza informacyjnego. Ten zestaw wartości ce***ących głupotę, lekkomyślność i nieodpowiedzialność wytycza od lat etos dziennikarstwa śmieciowego oraz stanowi istotne wartości przekazywane progeniturze, jeśli akurat taki żurnalista nie jest pederastą lub lesbą.

errator 30.08.2020 12:35
ce***ących; powinno być ceprącieących, prącie swojsko brzmi: c h u j.

Zarząd Generalny FanClubów JE Le Mana 26.11.2020 21:11
Wydaje się mnie jako przewodniczącej Zarządu Klubu, że wyrażenie, zwrot "job twoja mać" jest ze strony Mariusza Józefa Szalbierza zakamuflowanym, eufemistycznym zawołaniem do Janusza Lemanowicza: ty skurvysynu.

chciał nie chciał 27.11.2020 10:58
Faktycznie mnie wydaje się, że tak on sobie pomyślał ten redaktor - felietonista Szalbierz. Bo jak matka kurva, to nolens volens syn skurvysyn.

kropka nad z 28.03.2021 01:59
Ergo: Lemanowicz skurvysynem jest!

Cycata Cecylia 08.09.2020 19:15
Szalbierz oszustowi krętaczem

Anna Aleksandra 08.09.2020 19:17
Krętacz szalbierzowi oszustem

Wydrwigrosz - Świszczypała 27.11.2020 10:55
Oszust szalbierzowi krętaczem.

zoologia zboczeń 27.11.2020 10:54
Łoś jeleniowi zoofilem.

Daniel Łoś 30.08.2020 12:22
W późniejszych próbach wykorzystania sylwetki jelenia, symbolu Piły, do popularyzacji inicjatywy zorganizowania genderowej hucpy pederastyczno-trybadyjskiej zaproponowano sześć jeleni w kolorach flagi ideologii queer+ trzymających sobie nawzajem nosy w tyłkach. W następnych odsłonach widzimy, że jeden jeleń uciekł, zostało pięć. Może miał miesiączkę i pobiegł galopem do drogerii po podpaski.

tato z ormo 23.07.2020 20:19
Po zamknięciu programu ci dwaj mogliby wystąpić jako kustosze skansenu komuny, gdyby w Bornem Sulinowie nareszcie doszło do inauguracji tego pomysłu. Najlepszym eksponatem byłby oczywiście PKiN im. Józefa Stalina (Szalbierz ma na drugie imię Józef).

Laundry 12.05.2020 09:46
O ile chodzi o tego drugiego giganta mediów, to widać, że w porównaniu z odcinkiem 15 jego portki są wyraźnie bardziej błękitne, niż brązowe. Znaczy, uprał!

kaszanka z grilla 12.05.2020 09:49
Ale ryj ma jak po wielkim chlaniu z małym żarciem.

wieś z chłopa... 12.05.2020 01:05
Barabasz wystąpił w pospolitej polówce a dla szpanu włożył chusteczkę (z franc. poszetka) do kieszonki marynarki. To buractwo elegancji wieśniackiej nie wyłączając małych miasteczek jak Złotów.

jestem, który jestem 15.03.2020 19:13
Portal dzienniknowy.pl można spokojnie zamknąć, bo wszystkie śmiecie i złomy cywilizacji wyczerpały swoje możliwości. Został jeden zwycięzca.

Leman 11.10.2019 21:28
Kończąc komentarze w temacie „Szydercy” można się pokusić o refleksje - porównanie ze światową muzyką. Panowie szydercy kojarzą się ze szmirowatością działalności gospodarczej sióstr Godlewskich.

kompel w klasy 30.12.2019 16:28
W pierwszej połowie lat sześćdziesiątych, w Wałczu istniał ensemble, duet braci Winiarskich. Poziom dzisiejszych sióstr Godlewskich. Ale była też wybitnie uzdolniona dziewczyna Danuta Sternik. Coś między Violettą Villas a Kasią Sobczyk. Nie wiadomo, co się z nią działo dalej po ogólniaku.

koledzy z klasy 30.11.2020 13:29
Danusia Sternik zdała maturę w czerwcu 1964. Dalej nie wiemy nic o jej losach. Podobno ładnie, z klasą, śpiewała na festiwalu piosenki młodzieżowej w Szczecinie.

My z Gronem ZG FC 16.08.2019 17:13
2011-07-25 12:13:27 Odznaczenia po znajomości? Podłożył świnię swojemu następcy? Wszystko wskazuje na to, że sprawa ma drugie dno - polityczne. Jak udało nam się ustalić, sprawę odznaczeń zainicjował były starosta Tomasz Bugajski, który przygotował i podpisał stosowny wniosek, ale nie wysyłał go do wojewody. Sprawie nadał bieg administracyjny na krótko przed zakończeniem swojej kadencji, tak, aby zakończyła się już pod rządami obecnego starosty Mirosława Mantaja. - Wygląda na to, że były starosta podrzucił gorącego kartofla swojemu następcy. Być może nie miał odwagi, aby odmówić swoim koleżankom ze stowarzyszenia i postanowił rozegrać sprawę tak, aby z jego decyzji tłumaczyć musiał się kto inny. To mało honorowe zachowanie - komentuje Marek Barabasz. (red). Z poletka idiotyzmu pobraliśmy dziś przypomnienie rozklekotanego umysłu dziennikarza (red), co się czyta: czerwony. Z wiedzy, jaką uzyskaliśmy w sądzie rejonowym w Chodzeży 13 sierpnia 2012 roku od złotoustego Marka Barabasza, (red), to Noska Zbigniew. Wprawdzie Monika Morgulec - obecna w swojej fascynującej chudości i niewątpliwej urodzie z wyższej półki - próbowała dowieść, że (red) jest skrótowcem od "redaktor", to autorytet Naczelnego przeważył zdecydowanie na korzyść poglądu, że czerwony. Nasza grupa zgadza się z twierdzeniem Barabasza. Marek Barabasz jawi się pospólstwu jako wybitny specjalista badania honoru i związanego z tym pojęcim etosu pozytywnego. Mimo, że Zbigniew Noska w roku 2011 osiągał z trudem magiczną liczbę 69 lat, co od razu kojarzy się z seksem oralno-genitalnym, a więc pieprzeniem bez sensu, Marek Barabasz przeszedł do porządku nad jednością myśli Noski, który nie odróżnia świni od kartofla. stosując zamiennie honorowy fakt podłożenia świni z niemniej honorowym podrzuceniem kartofla, w domyśle gorącego.

inwentarz archiwalny 16.08.2019 18:14
Zbigniew Noska jest odnotowany w zbiorze IPN jako zawodowy rewolucjonista, aparatczyk wydziału informacji i pracy ideologicznej KW PZPR w Pile. Ideolo, ideolo! Powstań! Baczność! Sztandar Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wyprowadzić. Wyklęty, powstań ludu ziemi, powstańcie, których dręczy głód. Myśl nowa blaski promiennemi dziś wiedzie nas na bój na trud... (Noskę wciąż dręczy, bo gruby). Ruszymy z posad bryłę świata... To się Nosce najbardziej podoba, bo pochodzi z zapadłej wsi, zawszonej i kołtuńskiej - Posada. Pediki wsiech stran sojediniajtieś'...

viceprezes 19.10.2019 12:42
Zbigniew Noska jest odnotowany w spółdzielni jako mieszkaniec Łowieckiej z widokiem na śmietnik.

1 Maj blisko, szturmówkę w garść! 30.04.2020 22:32
Odnotowanie Noski w zbiorze aparatczyków dowodzi, że taki obiekt biologiczny jest rzeczywistością.

magazynier na wózku akumulatorowym 29.07.2020 11:15
W marketach na wyższych półkach magazynuje się najgorsze produkty o właściwościach śmieci.

lubiejący zgrabne duupeczki 08.09.2020 19:25
Piszący zauważył, że pani Monika Morgulec z urodą jest z wyższej półki, nie, najwyższej. Toteż teza o śmieciowości pani Moniki piredolnęła na beton zbrojony. I upadła, jak program publicystyczno - satyryczny Szydercy

podpowiedź 27.06.2021 06:45
Międzygatunkową syntezą świni z kartoflem Noska jako dzierżący zwycięski sztandar epoki komuny powinien zainteresować Sylwię Spurek oraz Adama Bodnara.

make - up 27.04.2019 02:18
Szalbierz: prezes Jarosław Kaczyński przyjedzie do Trzcianki Barabasz: I to we własnej osobie. Faktycznie, Kaczyński bywa że przyjeżdża do Trzcianki w osobie cudzej. W tym wystąpieniu Barabasz wysforował się daleko za Szalbierza w rozwoju intelektualnym. Nikt w tym programie nie błyszczy.

nomenklatura pzpr 19.10.2019 11:56
Barabasz, to urzędas, cienias

brązowy błękit dżins 11.04.2020 21:26
To są dzieciaki symbolizowane w odcinku 15 przez różne skarpetki.

bez komentarza 21.03.2019 19:28
Program telewizyjny o charakterze publicystyczno-satyrycznym Tu już są symptomy upadku. I padł! .

kobi 06.05.2018 22:15
Nie ze wszystkim można się tu zgodzić, ale fajnie się ogląda

myśliwy 27.04.2019 02:09
Ten odcinek programu, po obejrzeniu, można nazwać "Trzy jelenie".

w łeb i na komorę... 27.04.2019 02:13
Faktycznie. I jeleń prawidłowo obrócony duupą do Mariusza. To lubi.

Salonowiec 11.04.2020 21:24
To dwie duupy razem?

prof. Młodowicz 27.04.2019 13:21
Kto uważa, że fajnie się ogląda ten kicz i aktorów burleski "Szydercy" musi być masochistą.

motorower Simson 12.05.2020 00:56
Dwaj faceci w jednym miejscu, to pedały, jak w Ameryce.

lewica ciągle żywa 29.07.2020 11:27
Jeżeli prawdą jest, że ci dwaj to pedały, należy się spodziewać u nich braku potomstwa, bo układ pedalski jest chory z powodu bezpłodności. O ile jednak mają oni jakieś osoby uważane za ich dzieci, musi to być skutkiem strzału heteronormatywnego z boku. Toteż nie ma zdziwienia, że małżonka zaślubiona dla niepoznaki, ukrycia pedalstwa, przychodzi później z pracy, gdzie są prawdziwi chłopacy. Natomiast Sylwia Spurek adoptowała podobno wszy, owsiki, mendy jako sierotki pozaludzkiego zwierzostanu.

czas 09.05.2021 22:39
Dwaj pedzie z pewnością nie miesiączkują, za to mogą poświęcać się całorocznemu chlaniu.

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: plus dodatniTreść komentarza: Informuje się starca lemanowicza o całkowitym braku erekcji... To stały fragment gry u impotentów intelektualnych.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 12:04Źródło komentarza: "Szydercy" - odcinek 22.Autor komentarza: HefajstosTreść komentarza: Dobrym może być miejsce spoczynku Rycha we wsi zabitej kołkami i dechami i pałą ormowską domniemanego, niedookreślonego tatusia.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 11:26Źródło komentarza: "Szydercy" - odcinek 22.Autor komentarza: pokój bez klamekTreść komentarza: Ja bym rozgraniczył picie płynów, których skutkiem jest wygaszenie trzęsiączki starczej a który płyn nie ma wpływu na trzęsiączkę. Z mojego doświadczenia jak byłem studentem, miałem kumpla w akademiku. Mimo młodego wieku (22) nie był w stanie funkcjonować bez flaszki wódki od rana. Trząsł się i klekotał szukając swojej teczki, a tam likier curacao albo miętowy, albo cherry. Po wytrąbieniu dwóch setek, natychmiast uspokajał się. Drżenia wygasały się natychmiast. Są napoje bezalkoholowe, ale one nie dają skutku tłumienia drgawek. Niektóre soki mogą przywracać kontakt ze światem. O tym informował ludność Mariusz Szalbierz w komunikacie Kolegium Redakcyjnego Tygodnika Nowego, że sok grapefruitowy daje efekt w postaci odświeżenia umysłu.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 11:16Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: do głupkaTreść komentarza: Odmiana nazwisk zakończonych na -wicz w liczbie mnogiej wymaga końcówki -wiczowie a nie -wicze.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 11:04Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: psychiatraTreść komentarza: Brunek ze swoim emploi jest protoplastą Tuska.Data dodania komentarza: 19.11.2024, 17:51Źródło komentarza: Czy burmistrz Wolski próbuje ponownie skłócić gminę?Autor komentarza: IV BTreść komentarza: On, ten Noska chciał napisać, że przeżywają, ale mu się omsknął gruby paluch roztrzęsiony ze starości i konsumpcji płynów. Obok jest klawisz -u-. I wyszło, że przeżuwają. Nosce wsio ryba, co kto i komu do czemu.Data dodania komentarza: 19.11.2024, 17:30Źródło komentarza: Kult kłamstwa
Reklama
Reklama