Nie trzeba go przedstawiać. Znany, szanowany, dziś trener personalny. Mistrz Polski z 2007 roku. Nauczyciel WF z ,,wałeckiej jedynki”
Jego wpis na FB z 7 listopada wywołał wielkie poruszenie: Wszystko kiedyś się kończy … W tym tygodniu kończę pracę jako trener kulturystyki i fitness.
Robert Kiesz, ikona kulturystyki w naszym regionie, przypomina też w jakie dni poprowadzi swoje ostatnie zajęcia.
Zaniepokojenie wielkie. Nas też zaciekawiło to, czy Pan Robert przejadł się już owsianką na śniadanie, czy nie smakuje mu już filet z kurczaka na obiad.
Wielki mistrz, wielki człowiek, którego nikomu, który choć trochę interesuje się tego typu dyscypliną, nie trzeba przedstawiać, odchodzi z kulturystyki. Niemożliwe, wszak to jego pasja. Bez tego nie da się żyć.
Interpretacja wielu była podobna.
Robert Kiesz, rozpoczął swoją przygodę w Debiutach, w 1999 roku. Osiem lat później sięgnął po tytuł mistrza Polski. Do tej pory wcale się nie zmienił. To nadal nader skromny, pracowity człowiek.
Nauczyciel WF w Szkole Podstawowej nr 1 w Wałczu, ma wielu przyjaciół, osób, którym bezinteresownie przez wiele lat pomagał.
Przeszedł wiele etapów, odczuł wszystkie przemiany tego sportu. Dziś spokojnie mówi o tym jak inna jest dzisieejsza kulturystyka niż ta 10, 20 lat temu. Ale on i jego podejście się nie zmieniło.
To taki naturszczyk z krwi i kości.
Swoim wpisem na FB zaniepokoił jednak wielu.
Siadamy w siłowni Fitness Extreme w Pile. Jego sympatyczny uśmiech mówi za wszystko.
- Nie kończę z kulturystyką, siłownią – uspokaja. Moje przygotowane pytania są już niepotrzebne.
Miła rozmowa owszem.
-Minęło 20 lat mojej pracy instruktorskiej. Podjąłem ważną życiową decyzję. Wyjeżdżam z rodziną do Irlandii. Tej południowej – podkreśla Robert.
- Kulturystyka, siłownia, trening, ból mięśni w ostatnich powtórzeniach, owsianka na śniadanie i filet z kurczaka na różne sposoby – tak to moja pasja – nie ukrywa.
- Z tym wszystkim nie zrywam i wiem że długo nie zerwę. Więc dlaczego? Dlaczego odchodzę stąd? Odpowiedź jest prosta i niech zamknie się w tych słowach które wyczytałem na FB:
" Człowiek nigdy nie powinien pracować tyle aby nie mieć czasu na życie ..."
Robert żywiołowo mówi o swojej rodzinie: żonie, dzieciach i wnuczkach. Mówi też o czasie jaki zabiera mu praca i życiowa pasja.
Co chwilę, ktoś prosi o radę. Jest wręcz rozrywany. Nie musi mi przypominać, że na siłowni najważniejszy jest człowiek, a nie instruktor.
Robert Kiesz nie wiesza sztangi na przysłowiowym kołku. Będzie pracował w Irlandii i także kontynuował swoją pasje na siłowni.
Taką dzisiaj wybiera drogę. Ale z pewnością o nim jeszcze usłyszymy. Nie żegna się.
Mówi do zobaczenia.
Napisz komentarz
Komentarze