Tytułową zapowiedź można odbierać w dwojaki sposób. Ale od razu spieszę jednak z wyjaśnieniem, iż nie ma to nic wspólnego z coca colą czy może z czymś procentowym. Pan Andrzej nie lubi pięćdziesięciometrowych odcinków pływackich. – To odcinki sprinterskie, inne pływanie, technika itd. – podkreśla.
Jak dziś pamiętam pewien motyw. Bodajże trzy lata rozmawiałem z Pawłem Lisieckim. Ów, mieszkaniec Kaczor podkreślał wówczas, że w tej małej pod pilskiej miejscowości, z obleganym basenem Relax na czele, jest fajna grupa, która zebrała się i pływanie Masters nieźle się tam rozwija. Lisiecki, na co dzień kolega mojego przyjaciela, Artura Mielocha z Chodzieży, nie opuszcza żadnej okazji do sprawdzenia swych sił w pływaniu…
Gdy rozmawialiśmy była to czwarta edycja nocnego pływania w Pile. Po raz drugi z rzędu najdłuższy dystans – tym razem 4000 m – pokonał Mateusz Ponicki z Ujścia.
Ale do czego zmierzam?
Przeglądając listy startowe trafiam na Andrzeja Rusinowicza. Znam w sumie tego bardzo miłego, statecznego człowieka od dawna. Jeszcze od świetlanych czasów pilskiej akrobatyki. Teraz Pan Andrzej, już od długiego czasu, to specjalista w branży pływackiej. Nie tylko wychowawca, wspaniały nauczyciel, ale również czynny zawodnik.
Trzy lata temu, w grupie 55+ ,,napływał” 1250 m. Robiło to wrażenie. Ale to była pestka z ,,wyczynem” jaki popełnia dzisiaj.
W nocnym pływaniu w Pile startuje od zawsze. Edycji jest już 9. Do dziś jednak są tacy, którzy wspominają jego pasjonujący pojedynek z niemalże ćwierć wieku młodszym celebrytą, zakończony zaskakującym sukcesem ,,dziadka”
To było wówczas, jak podkreślał jeden z decydentów miasta Piły, zwycięstwo techniki nad siłą!
*
Andrzej Rusinowicz, tak, tak posiwiały ,,młokos” ma dziś 75 lat. Jego marzeniem jest zdobycie pierwszego w historii Pucharu Polski przez Polaka w kategorii 74-79 lat!
Jest amatorem, ale nie przeszkadza mu to by rekreacyjnie pływać 2 kilometry dziennie!
Kopa do ściągania się na basenach i wodach otwartych dostał na 70 urodziny! Zaskakujący moment co?
Wielką niespodzianką sprawiła mu rodzina. Zwabili go, na nieistniejący dziś Wodnik, podstępem. Przybyli przyjaciele, rodzina, nawet córka przyjechała z zagranicy oraz media. Gwoździem imprezy była sztafeta: 70 osób x 70 długości basenu, na 70 te urodziny.
To było coś wzruszającego dla samego jubilata. Dodatkowym bodźcem na starty w wielu imprezach, tych w późniejszym czasie w kategorii masters, były starty jego zięcia Andrzeja Haredy, emerytowanego policjanta. Wspólne zainteresowania zintegrowały dwóch Andrzejów jeszcze bardziej.
*
Starów, medali, laurów z wielu, wielu imprez nie liczy. Medale się już nie mieszczą w pokoju. Pan Andrzej nie jest jednak typem, który lansuje się poprzez swoje hobby. Startuje z czystej przyjemności, rekreacji i poprzez czynny wypoczynek zachowania zdrowego trybu życia.
Ale gdzieś tam w oddali wyczuwa się jednak u niego tę młodzieńczą fantazję. Styl w jakim komentuje swoje starty, sposób przekazania, wskazują, że jest tym jednak podekscytowany, ale to chyba normalne. To także adrenalina wypływająca z tej pasji.
*
Miewał też ciężkie momenty, chwile, kiedy ,,dostawał na głowę” nie mogąc mieć żadnego wysiłku, głównie bez dostępu wody …
Uderzył głową w ściankę basenu. Miał poważny problem z siatkówką. Wyzdrowiał, najgorsze – brak basenu – miał za sobą. Ulga była przeogromna.
*
Bywały też i zabawne momenty. Gdy np. spadły mu okulary pływackie. Andrzej jest krótkowidzem. Pomylił też boje. Przepłynął o kilkaset metrów więcej …
Jest stałym bywalcem pływackich imprez w Wielkopolsce oraz kraju. Stara się o systematyczność w cyklach Grand Prix i podobnych eventach.
Po raz pierwszy zagościł na Mistrzostwach Polski Nauczycieli i Pracowników Oświaty. Po raz pierwszy pojechał z przynależnością. Dotąd przy jego nazwisku zawsze bowiem widniał napis – niezrzeszony!
Do Białegostoku pojechał jak reprezentant Pilskiego Związku Nauczycieli. Dostał nawet delegację, opłacono mu startowe. Nie zawiódł. W północnej części podlaskiego zaskoczył wielu. Wygrał wszystkie wyścigi: na 50, 100, 400 dow. i 100 grzbietowym. Do Piły przywiózł cztery złote medale.
*
Kilkanaście dni temu wrócił z Gliwic. Wywalczył tam sześć medali Mistrzostw Polski Masters. W swojej kategorii, na niektórych dystansach, znów jednak oglądał plecy Ryszarda Dymeckiego, ,,odwiecznego” już rywala.
Trofea znów upycha w pamiątkowej szafce. Nie przestaje myśleć o Pucharze Polski na wodach otwartych.
Zostać pierwszym Polakiem, w kategorii 74-79, który sięgnie po Puchar Polski – to jest wyzwanie!
Minimum 5 razy trzeba uczestniczyć w cyklu takich zawodów. Do pokonania za każdym razem dystans trzech kilometrów. Przepłyniecie takiego odcinka, na dodatek w limicie czasowym 1,5 h, to już super wyczyn.
Do tej pory dwóm osobom w kraju udało się pokonać taki dystans, ale po pierwszych zawodach rezygnowali…
A może Rusinowcz?
Napisz komentarz
Komentarze