Zacznę od zdania, które dla wielu zabrzmi jak herezja. Nie jestem kibicem polskiej reprezentacji piłkarskiej i … nie oglądam żadnego meczu w jej wydaniu, choć piłkę nożną lubię. Uznaję bowiem kibicowanie tylko dla samej przyjemności, bez zbędnych resentymentów. Tymczasem mecze piłkarskiej reprezentacji Polski stają się coraz bardziej freudowskim rezerwatem, gdzie – tu użyję języka psychologów - „społeczna nieświadomość projektuje wypierane instynkty wojny i wzajemnego wyniszczania.” Nic dziwnego, że kibicowanie przeradza się w szowinistyczną hucpę, w której pojawiają się szowinistyczne symbole lub gesty.
Nie oglądałem polskiej reprezentacji również dlatego, że nie potrafię zrozumieć, co sprawia, że normalni, niejednokrotnie dobrze wykształceni ludzie dostają totalnego świra w okresie piłkarskich meczów a zwłaszcza podczas wszelkiego rodzaju mistrzostw. Zagrzewają się do czynu, kupują dziwne czapki, szaliki i jakieś gadżety, malują oblicza, powiewają flagami, śpiewając równocześnie ochryple i fałszywie: „Polska. Białoczerwoni”, „Polska gola” itp. Następnie przybrani w te akcesoria i obstawieni "browarkiem" oglądając mecz, wznoszą szowinistyczne okrzyki szczodrze zaprawione wulgaryzmami. I tak przez 90 minut. Po czym towarzystwo chwiejnym krokiem powraca do domów, a browary liczą zyski. Dla mnie to jest totalna footballowa głupawa, w której nie mam ochoty brać udziału.
Od przeżywania piłkarskich emocji odstręcza mnie również fakt, że do tej dyscypliny sportowej wkracza coraz częściej polityka i to w najgorszym tego słowa znaczeniu. Oto przykład z minionego tygodnia.
Polska gra na Stadionie Narodowym z reprezentacją Izraela. Pierwszą bramkę dla gospodarzy strzela Krzysztof Piątek, a Polakom od tego momentu gra się zdecydowanie łatwiej. Na 2:0 podwyższa z karnego Robert Lewandowski, a o losach meczu przesądza kilka minut później Kamil Grosicki. W samej końcówce rezultat na 4:0 ustala Damian Kądzior. Spotkanie jest relacjonowane na niezwykle popularnym profilu Facebook „Łączy nas piłka” – ma ponad milion polubień. Po czwartej bramce umieszczono tam wpis: „GOOOOOOOL! To już jest pogrom! Prowadzimy z Izraelem 4:0!”.
Trudno dostrzec w tej relacji coś niestosownego. A jednak! Niektórym dziennikarzom nie spodobało się użyte w nim słowo "pogrom".
„Pogrom” to termin - napisała "Polityka" - którym określano krwawe wystąpienia przeciw ludności żydowskiej w Rosji w 1880–81, ale upowszechnił się w świecie jako nazwa wszystkich antyżydowskich wystąpień zbiorowych w historii. Do pogromów dochodziło także w Polsce, najgłośniejszy był w Jedwabnem (1941, zginęło 340 osób) i w Kielcach (1946, zginęły 42 osoby, ponad 100 poniosło rany) ”.
O ile skojarzenia językowe "Polityki" były mocno przesadzone, o tyle obraźliwe komentarze internautów umieszczone pod tym wpisem miały już jednoznacznie antysemicki charakter. Niestety, podobna sytuacja miała miejsce na innych forach internetowych.
Pocieszająca jest za to reakcja zdecydowanej większości z 57 tys. widzów, którzy mecz oglądali z wysokości trybun. Podczas odgrywania hymnu Izraela mała grupka zaczęła gwizdać. Szybko została jednak zagłuszona przez olbrzymią liczbę kibiców, którzy głośno klaskali. Podziękowania za ten akt solidarności z piłkarzami Izraela wystosował na Twitterze Izraelski Związek Piłki Nożnej.
I tak oto zwykły piłkarski mecz przekształcił się w szowinistyczno- antysemicką hucpę o międzynarodowym charakterze sprowokowaną przez przewrażliwionych dziennikarzy i internetowych trolli.
*
Mój syn, zapalony kibic piłkarski, któremu dałem do zrecenzowania ten felieton, skomentował go tak:
- Pewno masz Tato rację. To smutne, iż w naszym kraju do wszystkiego wdziera się polityka. Ale skoro głupota musi istnieć, to lepiej, że jest wyposażona w szaliki i kufle piwa, a nie w dynamit i granaty.
Sporo w tym, co powiedział, jest demagogii, ale chyba nie pozbawionej racji.
Zbigniew Noska
Napisz komentarz
Komentarze