Mam już sporo lat, a poznałem dotąd zaledwie jednego Żyda – człowieka skądinąd sympatycznego, choć nieco pokręconego. A powodem tej jego – nazwijmy to enigmatycznie – niestabilności narodowo-religijnej był wewnętrzny konflikt między żydowskim pochodzeniem, a związkami z polską kulturą, którą kochał i którą, pisząc wiersze, na swój sposób starał się współtworzyć.
Dlaczego o tym wspominam? Powód jest prosty. Wśród wielu moich znajomych zarówno osobistych jak i tych internetowych spotykam wielu antysemitów, ludzi, którzy nienawidzą Żydów i uważają ich istnienie za główny powód narodowych i osobistych nieszczęść. Przekonałem się o tym po raz kolejny po ubiegło tygodniowym felietonie nawiązującym do meczu piłkarskiego Polska - Izrael.
Nie potrafię antysemityzmu zaakceptować i trudno mi go zrozumieć zwłaszcza w kontekście pytania: Dlaczego tak się dzieje, że w kraju, w którym praktycznie nie ma Żydów (mniejszość żydowska stanowi około 15 – 20 tysięcy osób) antysemityzm stanowi jeden z filarów wszelkich nacjonalistycznych ideologii, a słowo „żyd” ma ciągle pejoratywne konotacje.
Gdy kilka tygodni temu mój wnuk wrócił ze szkoły i zapytał, dlaczego rozzłoszczeni koledzy podczas jednej z uczniowskich sprzeczek wyzwali go od Żydów, miałem problem. Gdybym zaczął pocieszać strapionego, podkreślając, że ma blond włosy, krótki nos i marzycielską słowiańską duszę, wszedłbym w nie swoje buty. Zacząłem więc tłumaczyć mu, że słowo "żyd" to komplement. W 1954 roku podczas badań w nowojorskich szkołach okazało się przecież, że 24 na 28 dzieci z ilorazem inteligencji powyżej 170 punktów to Żydzi. Mówiłem wnukowi, że Żydzi stanowią jedynie 0,2 procent ogółu ludności, ale zdobyli 14 procent nagród Nobla w dziedzinie literatury, chemii, fizyki i medycyny. Że słowo "żyd" pochodzi od imienia Juda, a tak nazywał się jeden z 12 synów biblijnego patriarchy. Wnuk wprawdzie potakiwał, ale pod koniec wywodu otwarcie wyznał, że nie będzie rówieśników obsypywał takimi „komplementami”. I tak się obrażą, bo swój Internet mają, a w sieci aż roi się od piętnowania „żydostwa”.
Ma rację. W internetowych dyskusjach nazwanie kogoś „żydem” natychmiast go dyskwalifikuje, a próby polemiki z antysemityzmem kończą się gwałtownym wybuchem agresji wobec każdego, kto na ten temat ma odmienne zdanie.
Polska przez blisko 600 lat była krajem, w którym Żydzi prześladowani w całej Europie znajdowali azyl. O Kazimierzu Wielki mówiono, że jest królem chłopów i Żydów. W pewnym momencie na terenie Rzeczypospolitej Obojga Narodów żyło 4/5 światowej populacji Żydów. Dopiero w momencie utraty niepodległości po trzecim rozbiorze Polski pod wpływem zaborców Polacy zaczęli „nasiąkać” antysemityzmem. Większość z publikacji, którymi dziś podniecają swą nienawiść polscy antysemici, to prowokacyjne broszurki przygotowane przez carską „ochranę”. Niestety mało chlubną w tym dziele rolę odegrał kościół katolicki wsączając - zwłaszcza prostemu ludowi - przekonanie, że to Żydzi zamordowali Chrystusa i dlatego są narodem przeklętym. Jan Paweł II, który wśród Żydów miał wielu przyjaciół, usiłował ten proces odwrócić. Mówił o Żydach, że są starszymi braćmi w wierze, ale jego apele, tak jak większość z jego nauk, umarła wraz z jego śmiercią. Do prostego proboszcza z pilskiej parafii skuteczniej dociera antysemityzm ojca Rydzyka. To smutna konstatacja, ale niestety prawdziwa.
Zbigniew Noska
Napisz komentarz
Komentarze