Oprawa wydarzenia była bardzo uroczysta. Rozpoczęto mszą świętą z elementami patriotycznymi, odprawioną w miejscowym kościele przez proboszcz parafii kruszewskiej ks. Pawła Froelicha. Dalsza część uroczystości miała miejsce pod remizą strażacką. Rozbrzmiał tam hymn państwowy. Był poczet sztandarowy, biało-czerwone wiązanki kwiatów oraz okolicznościowe wystąpienia.
Wydarzenie zgromadziło tłumy mieszkańców sołectwa i okolicy oraz gości. - Nie zebraliśmy się tu po to, by dzielić ludzi na dobrych i złych- mówił przy remizie burmistrz Ujścia, Roman Wrotecki.- Jesteśmy tu po to, by upamiętnić mieszkańców gminy, którzy ucierpieli w czasie II wojny światowej.
Na tablicy widnieje napis: W budynku tej remizy w czasie II wojny światowej niemieccy oprawcy katowali Polaków, którzy nie wyrzekli się swojej Ojczyzny. Ceremonii odsłonięcia tablicy dokonał niezwykły duet- świadek tamtych czasów, kombatant, Stanisław Zachara oraz przedstawicielka najmłodszych mieszkańców sołectwa Węglewo, Wanessa Gucwa. Dwa różne pokolenia, dwa różne światy połączone wspólną sprawą.
Ks. proboszcz Paweł Froelich poświęcił odsłoniętą tablicę. Następnie delegacje złożyły wieńce i kwiaty.
Pomysł, by upamiętnić mieszkańców gminy, którzy ucierpieli w czasie wojennej pożogi narodził się w głowie lokalnego miłośnika historii, Leszka Jakubowskiego, zainspirowanego lekturą starej kroniki ówczesnej Publicznej Szkoły Powszechnej w Węglewie. Znajdują się w niej wojenne zapiski dawnego nauczyciela, Teodora Kiczki, dotyczące m. in. losów okolicznych mieszkańców. Pomysł wsparły władze gminy Ujście z burmistrzem Romanem Wroteckim na czele i sołtys Węglewa Elżbieta Radtke, pomogła społeczność sołectwa.
***
W Kronice Publicznej Szkoły Powszechnej w Węglewie odnotowano m. in.: 1 września 1939 roku mieszkańcy Węglewa przystąpili do ewakuacji swoich posiadłości. Cześć Polaków zatrzymała się w Wągrowcu, inni udali się do Gniezna i Kutna. Uchodźcy podzielili się na grupy i wracali po kilku dniach, tygodniu lub trzech tygodniach do swoich domów.
Już w pierwszych tygodniach wojny młodzież niemiecka w mundurach Hitlerjugend niszczyła wszystko co polskie. Początek wojny ilustruje rozmowa przeprowadzona z panem Stanisławem Borkiem:
Gdy 17 września 1939 roku wróciłem z ucieczki do domu w Węglewie, zjawili się miejscowi Niemcy- Paul Weise, Erwin Hinz, Paul Kroll i Turnow z karabinami zwróconymi w moją stronę. Dotkliwie pobito mojego ojca i mnie, później ustawiono nas pod murem kościoła, a inni udali się do remizy strażackiej, gdzie po czasie dochodziły krzyki i jęki.
Mieszkańcy Węglewa byli stale szykanowani. Niemcy zatrzymywali każdego przejeżdżającego na rowerze i bili czym mogli, gdzie popadło.
Doprowadzono nas- obolałych i zmęczonych - do Nowej Wsi Ujskiej. Tu zamknięto nas w prowizorycznej celi więziennej. Pojedynczo byliśmy przesłuchiwani przez Niemców. Janickiego oskarżono o to, że z jego stodoły w pierwszych dniach września polski patrol wojskowy ostrzeliwał sąsiednie tereny. Ojciec mój przyznać się miał, co złego mówił o Niemcach na zebraniach. Mnie pytał się Franke czy wiem, za co mnie przyprowadzono. A ponieważ nie wiedziałem, próbował przypomnieć mi to przez uderzenie w twarz. Starał się wmówić mi, że mam przechowaną broń po organizacji "Strzelec". Stwierdziłem, że tak ja, jak i inni mieliśmy karabiny, lecz w ostatnim tygodniu przedwojennym zostały one zdane do Ujścia. W odpowiedzi usłyszałem, że zasłużyłem tylko na to, by mnie wyprowadzić do lasu lub wywieźć do obozu. Po nocy spędzonej w celi przesłuchano jeszcze raz ojca i Janickiego, po czym wypuszczono ich do domu. Mnie zatrzymano jeszcze do czasu podjęcia decyzji przez starszy kolektyw. Przydzielono mnie do pracy u miejscowego gospodarza, Niemca. Tu przepracowałem cały okres wojny.
Wypuszczony do domu ojciec i Janicki oraz inni Polacy z Weglewa jak brat mój Józef, leśniczy Wojciech Łusiewicz, Kaziński (zginął w obozie koncentracyjnym) i inni oraz z Jabłonowa- Kłos, Izydor Skibiński, Walerian Koźma, Szmid i pozostali meldować się musieli codziennie po pracy u miejscowej władzy. Miejscem meldowania się była remiza straży pożarnej. Każdy spieszył się, by jak najprędzej dokonać zameldowania i nie wracać do domu o zmroku, bo było to bardzo niebezpieczne. Ukryte za parkanami lub krzakami niemieckie łobuzy napadały na powracających. Ale i z ciemnej remizy dochodziły często krzyki i jęki katowanych. Skutki tych prześladowań, częstego i okrutnego bicia odczuł szczególnie boleśnie brat mój, Józef. Organizm jego nie wytrzymał. Józef zmarł po kilku miesiącach.
***
Pewnego dnia października 1939 roku spotkałem się w Jabłonowie z leśniczym Wojciechem Łusiewiczem z Gołopola. Mówił, że przed kilkoma dniami zgłosił się na wezwanie Niemców do remizy straży pożarnej w Węglewie. W półmroku zauważył, że jest tam kilka osób. Po zamknięciu drzwi nastała zupełna ciemność. Leśniczego oskarżono, że zabraniał Niemcom ścinać drzewa w lesie, że przeszkadzał im w organizowaniu zbiórek. W ciemności padały na niego uderzenia. Choć starał się ich unikać, wiele padło na jego głowę i plecy. Pokazywał mi swoją czapkę. Wewnątrz cała była poplamiona skrzepłą krwią. Na głowie miał liczne rany od uderzeń.
***
W lutym 1942 r. w Węglewie aresztowano księdza Bolesława Mielcarskiego- proboszcza parafii we wsi Kruszewo wraz z gospodarzem p. Kazińskim i wywieziono ich do obozu w Dachau. Numer obozowy księdza to 21892. Gospodarz zmarł w obozie, a ksiądz wrócił do parafii w Kruszewie. Zmarł w 1962 roku.
***
Władze Gminy Ujście, rozumiejąc wagę tych wspomnień złożyły stosowny wniosek do Instytutu Pamięci Narodowej z nadzieją na uzyskanie dodatkowych informacji dotyczących wydarzeń w Węglewie oraz osób występujących w tekście. Minionej jesieni, 20 listopada nadeszła odpowiedź. Dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu, Rafał Reczek poinformował m.in, że istnieją materiały, dotyczące leśniczego Wojciecha Łusiewicza, syna Józefa i Marianny, urodzonego 21 kwietnia 1895 r. W latach 1919-1920 służył w WP. Dwukrotnie ranny: w 1915 r. oraz 1920 r. Odznaczony Orderem Virtuti Militari III klasy, Krzyżem Walecznych i Medalem Niepodległości. W latach międzywojennych, w czasie okupacji niemieckiej i po wojnie mieszkał w leśniczówce Gołe Pole (Węglewo). 5 września 1945 r. został zatrzymany przez funkcjonariuszy PUBP w Chodzieży, a następnie oskarżony z art 1 i 4 paragraf 1a Dekretu PKWN z 30 października 1944 r. o ochronie Państwa o udzielenie schronienia oraz dostarczanie żywności członkom podziemnych organizacji zbrojnych, a także ukrywanie broni bez prawnego zezwolenia władzy. 28 września 1945 r. Wojskowy Sąd Okręgu Wojskowego nr III w Poznaniu skazał go na dwa lata więzienia. Ostatecznie w dniu 28 grudnia 1946 r. został uniewinniony.
(acz)
Napisz komentarz
Komentarze