Widok jaki zastali policjanci w mieszkaniu 18-latki nie pozostawiał wątpliwości, że dziecku nie są zapewniane odpowiednie warunki. Te, które panowały w mieszkaniu mogły zagrażać życiu i zdrowiu zaledwie 10-miesięcznego chłopczyka.
- W domu panował brud, było duszno i unosił się nieprzyjemny zapach. Na podłodze leżały m.in. resztki jedzenia, stare pieluchy, a także odchody psów. W lodówce brakowało jedzenia dla ludzi, a dziecko było karmione parówkami przynoszonymi od sąsiada – opisują policjanci.
Co więcej, kobieta podczas przesłuchania przyznała się do zażywania amfetaminy. Jak przyznała, narkotyki zażyła pod nieobecność chłopca, którym opiekowali się wówczas członkowie jej rodziny. Dziecko miała odebrać dopiero następnego dnia.
- Młoda kobieta została zatrzymana, a małoletni chłopczyk trafił pod opiekę pogotowia rodzinnego. Gdyby nie odpowiednia reakcja pracowników socjalnych i pilskich funkcjonariuszy, w rodzinie mogłoby dojść do tragedii – dowiadujemy się.
Następnego dnia 18-latka usłyszała zarzut narażenia swojego syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, a także opieki nad nim pod wpływem środków psychotropowych.
Napisz komentarz
Komentarze