To nie był zwykły koncert. Jak podkreśla dyrektor Chodzieskiego Domu Kultury Marcin Kita zainteresowanie przerosło oczekiwania i chodzieski koncert został wyprzedany tydzień przed terminem. Jak ocenia chętnych było na dodatkowe 1000 biletów. Organizator przewidując taką frekwencję udostępnił parking przy niedalekim cmentarzu. To był dobry ruch - setki fanów przybyłych na koncert z Piły, Poznania, a nawet spoza granic województwa, już na godzinę przed koncertem zalały okolice amfiteatru i ChDK-u.
Zanim na scenę wkroczyła legenda polskiego blues-rocka, jako suport wystąpił znany w naszym regionie Partyzant, (czyli Krzysztof Toczko), od dłuższego czasu występujący w duecie z synem. Ostra momentami gitarowo – perkusyjna rozgrzewka przypadła do gustu publiczności o czym świadczyć mogła burza oklasków. Jednak prawdziwe emocje udzieliły się widowni kiedy na scenie pojawili się muzycy Dżemu… Czy ktoś chciał czy nie koncert musiał wysłuchać na stojąco. Piątka muzyków (pomniejszona o chorego Adama Otrębę) zaczęła od mniej znanych numerów, ale powoli dowodzący całością znakomity gitarzysta Jerzy Styczyński i wokalista Maciej Balcar zaczęli wprowadzać hity, których tytuły od czasu do czasu skandowała publiczność.
Do jednego z utworów muzycy zaprosili swojego starego znajomego i przyjaciela Partyzanta, który uatrakcyjnił całość brzmieniem akordeonu. I tak ze sceny zabrzmiały „Sen o Victorii”, „Harley mój”, „Do kołyski”, „Wokół sami lunatycy”, by pod koniec zagrać nieśmiertelne hymny kojarzone z Ryszardem Riedlem - m.in. „Whisky”, „Autsajder” i „Czerwony jak cegła”. Zresztą trzeba przyznać muzycy Dżemu wyjątkowo potraktowali chodzieską publiczność dorzucając do całego bloku aż 5 bisów, co zdarza się nieczęsto. Dodajmy że większość numerów publiczność odśpiewała razem z wokalistą …
Pewne jest że, następna wizyta Dżemu będzie przyjęta równie entuzjastycznie. Niestety nastąpi nieprędko.
Pik
Napisz komentarz
Komentarze