Spotkanie w Milczu na prośbę firmy Eneris zorganizowała wójt gminy Chodzież Kamila Szejner. Ostatnio temat ten, nagłaśniany przez zapowiadającego start w wyborach na burmistrza Chodzieży Kamila Sobkowiaka zaczął budzić wielkie kontrowersje. Tymczasem, według opinii samorządowców i przedstawicieli inwestora spółka Eneris ponad rok temu kupiła teren wraz z planami i koniecznymi pozwoleniami. A to oznacza, że firma w każdej chwili może rozpocząć budowę.
W spotkaniu licznie udział wzięli mieszkańcy Kamionki, Milcza i najbliższych miejscowości, nieduża ale głośna grupa aktywistów wspierających Kamila Sobkowiaka, samorządowcy gminy Chodzież, a także znacząca delegacja firmy Eneris z wiceprezesem Zarządu Dorotą Włoch i zespołem wynajętych przez firmę ekspertów od technologii i prowadzenia dialogu społecznego.
Dość zagmatwaną historię planów tej inwestycji przypomniała wójt gminy Kamila Szejner. Ostatnio to ona właśnie, obok byłego przewodniczącego rady powiatu Waldemara Straczyckiego, stała się celem niewybrednych ataków ze strony Kamila Sobkowiaka, który obwinia ją, że nie zastopowała tej inwestycji. Wójt wspomniała m.in. że cała sprawa sięga co najmniej 15 lat wstecz, kiedy to poprzedni gospodarz gminy Zbigniew Salwa sprzedał z naruszeniem prawa teren w Kamionce, który otrzymał od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Skutkowało to prawomocnym wyrokiem i pozbawieniem go stanowiska wójta.
Przez jakiś czas głośny był projekt spółki Kaldera przedsiębiorcy Zbigniewa Cholewickiego, zakładający wybudowanie na tych gruntach całego kompleksu opartego na recyclingu - z browarem, hutą szkła i odzyskiem energii, która miała ogrzewać szklarnie z warzywami. Koniec końców, właścicielem terenów - z wiążącą opinią środowiskową i wszelkimi pozwoleniami - stała się spółka Eneris. Wówczas do akcji wkroczyli przeciwnicy inwestycji i sprawa nabrała rozgłosu. Jak dalej podkreśla pani wójt, na prośbę jednego z radnych Romana Trzebnego, niedawno została zorganizowana wycieczka do Bydgoszczy, gdzie działa podobny obiekt. - Wbrew niektórym pogłoskom nikt nikogo do wyjazdu nie namawiał, nikt nie lobbował. Rozmawiamy, bo takie mamy zwyczaje. Jestem osobą publiczną, nie będę się chowała po opłotkach, bo bez względu na funkcje i tak pozostanę mieszkańcem tej gminy.
Kiedy głos miała zabrać wiceprezes Eneris uaktywnił się Kamil Sobkowiak – Nie wierzcie im! Tutaj jest więcej ekspertów z Enerisa niż mieszkańców! Oni was kłamią! Gdzie są niezależni eksperci! - krzyczał Sobkowiak.
- Zamknij się - próbował go ktoś przekrzyczeć. Ogólne zamieszanie i tumult opanował dopiero sołtys Milcza Mieczysław Michalak. - Kamil, ty nie musisz się wydzierać na nas! Wszystkie decyzje są podjęte w świetle obowiązującego prawa. Najgorsze, że ten teren został sprzedany 10 lat temu. Widziałem też spalarnie w Bydgoszczy i przyznam się, że od zawietrznej nie chciał bym tam mieszkać… Z tym twierdzeniem nie zgodzili się inni uczestnicy „wycieczki” twierdząc, że nie czuli tam żadnych zapachów. Na koniec sołtys przedstawił kolejny argument na „nie” dla tej inwestycji. - Może i w spalarni wszystko gra, ale gazy oddziaływają w sąsiedztwie 5 km, a wokół kumulują się dioksyny.
W końcu dopuszczona do mikrofonu Dorota Włoch podziękowała za zaproszenie, następnie przedstawiła wizję inwestycji, jak się okazuje nie tylko dotyczącej samego zakładu odzysku energii (spalarni). Eneris zamierza na ten teren ściągnąć inne przemysły i branże… Firma zatrudnia obecne 1500 pracowników w 23 lokalizacjach w całej Polsce. - Nad tym miejscem ciążą emocje i zaszłości. Ale chcemy z wami rozmawiać - zapewniała wiceprezes.
- Jak wy chcecie rozmawiać, skoro stawiacie nas przed faktem dokonanym? Nie dajecie nam argumentów. Musicie uwierzyć i koniec – taka jest wasza argumentacja.
- Projekt kupiliśmy gotowy. Z naszego punktu widzenia jest on ogromnie ważny. My przerabiamy to co ląduje do przysłowiowego czarnego worka. Z tego 30% nie nadaje się do recyclingu. Zostaje część, która ma wartość energetyczną i my ją odzyskujemy.
Trwały dyskusje i próby przerzucania się na argumenty. W dalszej części nie ustawały pytania w rodzaju: „jak możemy wam zaufać, skoro wcześniej nikt z nami nie rozmawiał lub jak się ma ten teren - (zielony zakątek, chodzieska Szwajcaria), do spalarni śmieci?” Tymczasem według samorządowców projekt wiele lat temu przedstawiony był do publicznego wglądu. Tylko wówczas, poza jednym rolnikiem, nikt się tym nie interesował. Dopiero teraz podniesiono larum.
Co z odzyskaną energią? W strefie przemysłowej mają powstać też inne zakłady. Eneris szuka partnerów. Prowadzone są rozmowy z firmami z branży przetwórstwa owocowo-warzywnego i wysokich technologii. Kiedy tam wejdą, mają generować dla mieszkańców i gminy korzyści. I same również będą potrzebowały energii cieplnej i elektrycznej, którą dostarczy im po sąsiedzku Eneris. Energia cieplna ma również zasilić sieć miejską w Chodzieży.
- To jest kolejne kłamstwo! - ożywił się ponownie Kamil Sobkowiak. - Ta energia cieplna nie może być na razie odprowadzana. Koszty gazociągu byłyby olbrzymie. Pokażcie jego plany!
W dalszym ciągu ze strony przeciwników budowy padło jeszcze wiele zarzutów, pytań, podnoszone były różnego rodzaju wątpliwości. Dotyczyły one również transportu śmieci do spalarni i budowy dróg przez inwestora. Z kolei Stanisław Biniecki prezes Wodociągów i Kanalizacji uważa, iż budowa spalarni i całego parku przemysłowego może być atutem dla przymierającej gospodarczo Chodzieży. Będzie praca, podatki dla gminy, a śmieci zwożone z najbliższej okolicy spowodują spadek cen na te usługi.
Mimo, że nastroje nieco uległy uspokojeniu, a pod koniec Kamil Sobkowiak przeprosił nawet za swoje wcześniejsze zachowanie, przeciwnicy inwestycji nie odpuszczali. - Dopóki nie został wbity szpadel każdą decyzję można zatrzymać…
Wójt pytana, co z tym można jeszcze zrobić i czy pomóc może referendum, zdystansowała się od tego pomysłu. - Co to referendum ma przynieść? Poniesione zostaną koszty i co dalej? To wymaga specjalnych procedur, zgody wojewody albo i wyżej. Poza tym nawet gdyby, to wynik referendum nie może odebrać właścicielowi możliwości budowy na jego działce, skoro ma wszystkie pozwolenia.
Pod koniec znaczący głos w obronie Bogu ducha winnej Kamili Szejner, zabrał sołtys Stróżewa i obecny przewodniczący Rady Powiatu Adrian Urbański. - Powinniście przeprosić panią wójt. Apeluję, nie dajmy się skłócić. Mamy bardzo dobrego gospodarza gminy, nie może ona odpowiadać za decyzje, które zapadły 10-15 lat temu.
Po trzech godzinach sala powoli zaczęła się wyludniać. - Jestem pewna, że za 10 - 15 lat będziecie inaczej to widzieć - stwierdziła na koniec prezes Dorota Włoch.
Pik
Napisz komentarz
Komentarze