Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
To trzeba wiedzieć:
Reklama

Lipek z gór ujskich

- Lubię graty, zawsze lubiłem. Uwielbiałem je naprawiać, udoskonalać, jakieś wynalazki z nich robić, zespawać przyczepkę, rower przerobić. PSzOK to była wymarzona robota dla mnie. Wreszcie robię to, co naprawdę lubię
Lipek z gór ujskich

Tutaj jest jak u świętego Mikołaja. Wokół pełno różności i niespodzianek. Można sobie wybrać filiżankę w stylu retro, meble, obraz do salonu, rower, jeszcze nie rozpakowany z folii krawat, pralkę, prawie nową lodówkę, zabawkę itp, itd. A wszystko za darmo i z pożytkiem dla środowiska. Tak jest na ujskim PSZKu, w królestwie Dariusza Lipińskiego zwanego przez znajomych Lipkiem z gór ujskich. 

Czwórka z fizyki, 

która zmieniła wszystko

Urodził się w Wałczu, ale na wychowanie wzięła go babcia i do szóstego roku życia mieszkał w Węglewie. Tam też chodził do zerówki. I już wtedy okazało się, że nie należał do dzieci zwyczajnych.

-Był taki nauczyciel, pan Bukowski- wspomina Dariusz Lipiński. - Przyszedł któregoś dnia do mojej babci i powiedział, że mam dużo zainteresowań i warto mnie dać do jakiejś lepszej szkoły. Wtedy rodzice zabrali mnie do Ujścia i tutaj ukończyłem podstawówkę. Chciałem zostać elektronikiem, naprawiać telewizory. Zawsze uważałem, że to taki fajny zawód, a wtedy był na czasie. Chętnych było jednak bardzo dużo. Na egzaminie wstępnym miałem same piątki, ale z fizyki dostałem czwórkę. I właśnie ta czwórka przekreśliła moje szanse. Żałowałem, trzeba było jednak przełknąć porażkę i znaleźć inny scenariusz na życie. Znalazłem go dzięki Darkowi Barzykowskiemu (dziś już nieżyjącemu), z którym przyjaźniłem się od czasów zerówki. Za jego namową złożyłem dokumenty do szkoły naftowej. 

A później było typowo: ukończyłem szkołę, podpisałem umowę z Naftą i poszedłem do pracy na wiertni. Chciałem zarobić, a w Nafcie wtedy dobrze płacili. 

Za chlebem

Pracując w Nafcie dużo jeździł po Polsce. Poznawał nowych ludzi, nowe tereny. -To były piękne czasy- wspomina.- Super atmosfera, wszyscy się przyjaźnili, taka druga rodzina. Najczęściej pracowałem w okolicach Gorzowa, Zielonej Góry, Jarocina i Bydgoszczy. Ale jeździłem też daleko na południe do Sanoka, Tarnowa, Rzeszowa. 

Wszystko, co dobre, szybko się jednak kończy. Wraz z postępującymi zmianami w kraju, zmieniała się też sytuacja w firmie. Niestety, na gorsze. 

Dariusz trafił do funkcjonującego przy Nafcie sprywatyzowanego działu socjalnego. Ale finansowo było coraz gorzej. Tymczasem w domu siódemka dzieci. 

- Dlatego zdecydowałem się wyruszyć za granicę- opowiada. - Pojechałem na 3,5 roku do Holandii. Tam robiłem wszystko: sprzątałem, murowałem, zajmowałem się hydrauliką itp., ale potem natrafiałem na samych oszustów i się zniechęciłem. Miałem też epizod w Wielkiej Brytanii. Pojechałem na dwa tygodnie odwiedzić brata, ale przy okazji coś zarobiłem. W Niemczech raz łapałem kury w kurnikach. Paskudna robota, nie wiem dlaczego, ale byłem najbardziej brudny ze wszystkich. I szczerze mówiąc nie rozumiałem, dlaczego ludzie tam pracują. Opuściłem to miejsce nie czekając nawet na wypłatę. Mam jednak taki charakter, że nigdy nie palę za sobą mostów. Miałem więc gdzie wrócić. 

Właściwy człowiek 

na właściwym miejscu

Po niezbyt udanych zagranicznych wojażach Lipiński znowu został przyjęty do Nafty, tym razem do spółki cateringowej. Był tam kierownikiem do przewozu kuchni, kontenerów mieszkalnych itd, ale i ta spółka padła. Później przez kilka lat w Dziembówku naprawiał lampy samochodowe. W końcu znalazł ogłoszenie o otwieraniu w regionie pilskim Punktów Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Opowiada, że od razu wysłał papiery ze swoją kandydaturą na stanowisko w PSZOK w Ujściu:- Lubię graty, zawsze lubiłem. Uwielbiałem je naprawiać, udoskonalać, jakieś wynalazki z nich robić, zespawać przyczepkę, rower przerobić. To była wymarzona robota dla mnie. Ale nikt na moją ofertę nie odpowiadał...

Lipiński pomyślał, że już kogoś przyjęto i nie ukrywa, że był wtedy rozczarowany. A później usłyszał ogłoszenie w radiu, że poszukiwany jest pracownik do PSZOK w Ujściu... 

- Lekko się zdenerwowałem- mówi.- Wziąłem dokumenty i pojechałem do Piły zapytać kogo przyjęli i dlaczego nie mnie, skoro od tak dawna się starałem. A tam zaskoczenie. Poprosili mnie na rozmowę i przyjęli do pracy w PSZOK Ujście na trzy piąte etatu. 

Najpierw zawieziono mnie do PSZOKów, które już działały. Zobaczyłem, jak to trzeba obsługiwać, a że przez wiele lat pełniłem funkcje kierownicze, to była dla mnie prościzna. Wciągnąłem się i jestem, a to już trzy lata. Wszystko zorganizowane, wszystko działa jak należy. Tak fajnie tu się czuję, nic mnie nie stresuje. Wreszcie robię to, co naprawdę lubię.

Stara parówa i skarbonka z napisem: 

na bilet do raju 

W ujskim PSZOKu panuje idealny porządek, wszystko ma swoje miejsce, wszystko oznaczone, podpisane. Stoi nawet regał z rzeczami, które mogą być wykorzystane ponownie. Ostatnimi czasy goszczą tam słoiki na zaprawy oraz w pełni użyteczne zabawki.

W kontenerze ze skarbami z odzysku wisi nowy krawat, stoi pralka Frania, wirówka z lat 70, przetwornica, stara kolarzówka, historyczna walizka, która przed laty jeździła z Dariuszem na wakacje do Drzewoszewa w czasach funkcjonowania ośrodka wypoczynkowego. Miała nawet swoje imię "stara parówa". Stoi kultowa gra piłkarzyki, jest porcelana, obrazy, płyta grzejna, drabina, sanki, parasol i świnka skarbonka z napisem: na bilet do raju. 

Lipiński uważa, że na PSZOK w Ujściu można znaleźć prawie wszystko. Wystarczy tu przyjść i sobie poszukać. Jak nie będzie tego dziś, będzie za tydzień, za miesiąc, ale będzie.

Największy ruch panuje tu wiosną, kiedy wielu mieszkańców bierze się za porządki (szczególnie oblegane są soboty, nawet do 40 klientów). Z kolei najmniej ludzi korzysta z usług PSZOK w porze zimowej. 

Muzyka i stary sprzęt radiowy 

z lat 80. 

Dariusz Lipiński:- Zbieram wszystko, co się jeszcze komuś może przydać. Rowery typu Wigry czy Jubilat rozchodzą się błyskawicznie. Odkładam zegary, zastawę stołową, słoiki, zabawki, elektronarzędzia, lodówki i pralki na chodzie, nieraz całkiem nowe meble. Ale najbardziej lubię stary sprzęt radiowy z lat 80. 

Ten stary sprzęt radiowy wiąże się bezpośrednio z jedną z jego pasji- muzyką. I tą do słuchania, i tą do grania. 

Dariusz w przeszłości grał w orkiestrze w ujskiej hucie. - Zawsze się wszystkim interesowałem, także muzyką- wspomina. - Miałem dobry słuch, a oprócz tego, że chodziło się ćwiczyć i grać z zespołem, otrzymywało się też jakieś wynagrodzenie. A ja miałem wtedy 13 lat i jak każdy chłopak chciałem mieć swoje pieniądze. Byłem drugim tenorem, grałem na takiej dużej trąbie. I było fajnie do momentu, kiedy kapelmistrz uparł się, żebym grał na puzonie. Ten instrument mi kompletnie nie leżał, dlatego zrezygnowałem z orkiestry. 

Ale z muzyki nigdy nie zrezygnowałem. Spełniłem jedno ze swoich marzeń z młodości i jak już było mnie stać, kupiłem sobie sprzęt muzyczny, na którym słucham starych kawałków. Lubię Niemena, Freddie'go Mercury'ego, TSA, ale też lekką muzykę disco, muzykę włoską. Co mi się spodoba, zapisuję w zeszytach, bo chciałbym kiedyś zrobić taki projekt "moja muzyka z lat 80" i zaprosić do wspólnego słuchania wszystkich kolegów i znajomych.

Kolekcjoner motocykli

Lipińskiego zwanego Lipkiem z gór ujskich zna w okolicy wiele osób. Nie tylko dlatego, że jest otwarty i sympatyczny. I nie tylko z racji pracy w PSZOK. Znany jest jako wielki pasjonat motocykli i posiadacz imponującej ich kolekcji.

- W młodości założyłem z kolegami klub motocyklowy- opowiada. - Było nas około dziesięciu. Robiliśmy różne cuda. Zbieraliśmy części i składaliśmy stare motocykle, jeździliśmy razem na zloty, na wakacje, urządzaliśmy ogniska, spotykaliśmy się na placu obok czerwonej szkoły, słuchaliśmy muzyki zespołów Lombard, Maanam, itp., czesaliśmy się jak oni, nosiliśmy się jak oni, fajnie było. I nigdy nie podpadliśmy policji. Z tamtych czasów pozostało mi trochę znajomych i miłość do motocykli. Obecnie jeżdżę drag starem 1100. To taka duża, ciężka, fajna maszyna. Ale mam w swojej kolekcji wiele innych. Kiedyś widziałem w gazecie hondę vfr. Nie wyobrażałem sobie nawet, że będzie w moim zasięgu. Dokonało się po czterdziestu latach czekania. Wprawdzie jest trochę zdezelowana, ale można nią jeździć. 

Kupuję motocykle duże i ciężkie. Wcale nie jeżdżę szybko, ale sam fakt, że mogę się rozpędzić do 200 km. na godzinę dobrze mi robi. Mam dwie jawy- jedną nową (nawet jej nie wyprowadzam, żeby się nie ubrudziły opony), drugą do jeżdżenia. Do poskładania został tylko silnik. Jest mz, etz, honda pan european pojemność 1100, honda vfr shadow pojemność 700. Tą ostatnią przejechałem kawałek Polski kilka lat temu. Fajny, oszczędny motocykl. Mam kawasaki 305 pojemności (silnik wymaga remontu) i kolejną hondę vfr 4 cylindry prawie nową, mało używana, tylko 11 tys. km. przebiegu. Jest yamaha 700 z silnikiem rzędowym, suzuki, honda cx 500. Od czasu do czasu wystawiam te motocykle na podwórko, żeby wybrać do sprzedaży. Jednak nie mogę się zdecydować, bo mi się wszystkie podobają. Kończy się tak, jak zwykle, że trafiają z powrotem do stodoły... 

Jadę tam, gdzie mnie jeszcze nie było

Te motocykle nie tylko służą do podziwiania. To także środek transportu podczas wakacyjnych wycieczek Lipińskich po kraju. Dzieci nie wymagają już specjalnej opieki, bo najstarsze ma 35 lat, najmłodsze 12. Jest trochę więcej wolności. 

Dariusz Lipiński:- Wcześniej nie było sposobności, by zwiedzać, choć przecież z Naftą sporo najeździłem się po Polsce. Pamiętam, byłem kiedyś 30 km od Zalewu Solińskiego i nie dało się namówić kierownika, byśmy tam pojechali i go zobaczyli. Dlatego dziś z małżonką nadrabiamy zaległości. W okolicy Ujścia zwiedziłem wszystko w promieniu 100 km. Najpierw rowerem, potem skuterem, a teraz motocyklem. Planujemy wreszcie porządnie obejrzeć góry. Może też odwiedzę starych znajomych z Nafty, których adresy wciąż pamiętam? Marzy mi się także wyjazd na Mazury do Kętrzyna, by zobaczyć bunkry po Hitlerze. W ogóle mam duży plan. Chcę jechać tam, gdzie mnie jeszcze nie było.

***

PSZOK w Ujściu czynny jest w poniedziałki, środy i soboty w godzinach od 9.00 do 17.00.

Anna Czapla-Furtacz


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: plus dodatniTreść komentarza: Informuje się starca lemanowicza o całkowitym braku erekcji... To stały fragment gry u impotentów intelektualnych.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 12:04Źródło komentarza: "Szydercy" - odcinek 22.Autor komentarza: HefajstosTreść komentarza: Dobrym może być miejsce spoczynku Rycha we wsi zabitej kołkami i dechami i pałą ormowską domniemanego, niedookreślonego tatusia.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 11:26Źródło komentarza: "Szydercy" - odcinek 22.Autor komentarza: pokój bez klamekTreść komentarza: Ja bym rozgraniczył picie płynów, których skutkiem jest wygaszenie trzęsiączki starczej a który płyn nie ma wpływu na trzęsiączkę. Z mojego doświadczenia jak byłem studentem, miałem kumpla w akademiku. Mimo młodego wieku (22) nie był w stanie funkcjonować bez flaszki wódki od rana. Trząsł się i klekotał szukając swojej teczki, a tam likier curacao albo miętowy, albo cherry. Po wytrąbieniu dwóch setek, natychmiast uspokajał się. Drżenia wygasały się natychmiast. Są napoje bezalkoholowe, ale one nie dają skutku tłumienia drgawek. Niektóre soki mogą przywracać kontakt ze światem. O tym informował ludność Mariusz Szalbierz w komunikacie Kolegium Redakcyjnego Tygodnika Nowego, że sok grapefruitowy daje efekt w postaci odświeżenia umysłu.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 11:16Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: do głupkaTreść komentarza: Odmiana nazwisk zakończonych na -wicz w liczbie mnogiej wymaga końcówki -wiczowie a nie -wicze.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 11:04Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: psychiatraTreść komentarza: Brunek ze swoim emploi jest protoplastą Tuska.Data dodania komentarza: 19.11.2024, 17:51Źródło komentarza: Czy burmistrz Wolski próbuje ponownie skłócić gminę?Autor komentarza: IV BTreść komentarza: On, ten Noska chciał napisać, że przeżywają, ale mu się omsknął gruby paluch roztrzęsiony ze starości i konsumpcji płynów. Obok jest klawisz -u-. I wyszło, że przeżuwają. Nosce wsio ryba, co kto i komu do czemu.Data dodania komentarza: 19.11.2024, 17:30Źródło komentarza: Kult kłamstwa
Reklamadotacje rpo
Reklama