Nie będzie wyjaśnienia sprawy mordu rodziny, do którego doszło na ul. Podgórnej w Chodzieży w kwietniu 2023 roku. Prokuratura nie zdołała odpowiedzieć na pytanie dlaczego Krzysztof A. wymordował swoją 4-osobową rodzinę i na końcu sam rozstał się z życiem. Sprawa została umorzona.
Pisaliśmy o tym obszernie na łamach naszej gazety. To była jedna z najbardziej niezrozumiałych i wstrząsających zbrodni ostatniego roku. Mężczyzna zasztyletował najpierw swoich rodziców Krystynę i Bogdana, a następnie poczekał na żonę, która wróciła ze spaceru z 4 miesięcznym synkiem. Nie oszczędził nikogo. Piątą ofiarą był on sam.
Niedawno Prokuratura Okręgowa zakończyła postępowanie w tej sprawie. Śledczy podsumowali to, co było już wiadome. W pierwszej kolejności sprawca zamordował swoją rodzinę potem targnął się na swoje życie. Krzysztof zmarł od zadanej sobie rany ciętej szyi.
Dlaczego zabił rodzinę i jakie były motywy jego działania nigdy się już nie dowiemy. Mimo kilkumiesięcznego śledztwa prokuraturze nie udało się odpowiedzieć na te pytania. - Jego pobudki i motywy nie zostały ustalone - stwierdził prok. Łukasz Wawrzyniak rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Gdyby sprawca żył, ustalenie motywu miało by istotne znaczenie. W sytuacji jednak, gdy i on nie żyje, nie jest to sprawa kluczowa. Wiadomo, że mężczyzna ten miał problemy psychiczne, epizody depresji i leczył się psychiatrycznie. Jednak, to nie pozwala nam na ustalenie jego motywu…
Wiadomo, że Krzysztof i Marta poznali się w Anglii. Zanim wyjechał z kraju ukończył Akademię Rolniczą w Poznaniu. Po powrocie oboje mieszkali w Sochaczewie pod Warszawą w rodzinnym mieście Marty. Przez ten czas teściowie nie zauważyli nic niepokojącego. Około 2 miesiące przed tragedią młodzi uznali, że trzeba wrócić do Chodzieży, by lepiej opiekować się chorym ojcem. Po powrocie Krzysztof raczej nie utrzymywał z nikim bliższych kontaktów, mało kto go w Chodzieży kojarzył. Nie do końca wiadomo z czego się utrzymywali, bo trudno uwierzyć by podstawą ich bytu było malowanie torebek przez Martę i produkowane przez męża tzw. łapacze snów.
Marta A. zginęła później niż rodzice Krzysztofa. - Jako jedyna była skrępowana i miała zaklejone usta plastrem –powiedział nam w kwietniu prok. Łukasz Wawrzyniak, który przedstawił pierwsze ustalenia po sekcji zwłok. - To nie było samobójstwo rozszerzone, nikt z nich nie godził się na śmierć. Wręcz przeciwnie, ofiary dorosłe broniły się, miały typowe rany cięte obronne na rękach. Wszystkie osoby zginęły od ran zadanych ostrym przedmiotem przez Krzysztofa w okolicy szyi. Zmarli z wykrwawienia. Prawdopodobnie przez jakiś czas żona była świadoma co się dzieje, dlatego została skrępowana. Niemowlę znaleziono pod kołdrą. Po wszystkim sprawca usiłował podciąć sobie żyły, ale ostatecznie życie odebrał sobie podobnie jak zrobił to innym - powiedział nam wówczas rzecznik w rozmowie telefonicznej.
Trudno w racjonalny sposób wytłumaczyć koszmar na ulicy Podgórnej. - To nie była rodzina, w której by się coś działo coś niepokojącego – podkreślała Karolina Smardz-Dymek oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Chodzieży. - Nigdy nie było tam żadnych interwencji, nie mieli niebieskiej karty. Jak służę przez 20 lat w policji nie przypominam sobie takiej ani nawet podobnych rozmiarów tragedii. Chodzież postrzegana jest raczej jako spokojne miasto.
Pik
Napisz komentarz
Komentarze