Głównym organizatorem protestów był NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych, jednak do akcji przyłączyło się wiele związków i organizacji rolniczych. - Walczymy wspólnie o jedność polskiego rolnictwa, by nie wymazano go z mapy Polski i Europy – powiedział w Kosztowie Mateusz Mrowiński z Wielkopolskiej Izby Rolniczej.
Rolnicy domagali się m.in. embarga na produkty rolno-spożywcze z Ukrainy, likwidacji „zielonego ładu”, utrzymania dopłat do oleju napędowego na poziomie 2 zł za litr i wprowadzenia niskoprocentowych kredytów rolniczych. Mówili też „nie” unijnej biurokracji. - Mamy ogromne obwarowania co do produkcji i jakości tej produkcji. Unia dyktuje wszystko: kiedy mamy siać, co mamy siać i w jaki sposób. Do tego dochodzi olbrzymia biurokracja – wyjaśniał Mateusz Mrowiński.
Po odśpiewaniu „Roty” protestujący w Kosztowie wyjechali maszynami na drogę krajową nr 10. Kolejne grupy rolników z ciągnikami dołączyły do nich w Grabównie i Śmiłowie. Celem przejazdu był plac Staszica w Pile.
W naszym regionie podobny protest zorganizowano także w Jastrowiu na ul. Roosevelta- tam rolnicy dojechali do wsi Podgaje, blokując drogę krajową nr 11. Tu do akcji przyłączyło się ok. 250 rolników. W miejscu protestu można było zobaczyć ponad 100 ciągników. Organizatorzy akcji zapowiadają, że jeżeli rząd nie podejmie rozmów z przedstawicielami rolników, ci ruszą na Warszawę, tak, jak niedawno niemieccy rolnicy ruszyli na Berlin. – Była to akcja ostrzegawcza. Czekamy teraz na to, co zrobi nasz rząd. Chcemy, aby zaczęto z nami rozmawiać. Jeśli tak się nie stanie zaostrzymy skalę naszego strajku. Niedawno byłem na proteście niemieckich rolników w Berlinie. Być może, tak, jak Niemcy ruszyli na Berlin, my ruszymy na Warszawę – mówi Piotr Zych – rolnik, członek Rady Powiatowej Wielkopolskiej Izby Rolniczej, sołtys wsi Blękwit.
Rolnicy protestowali również przeciwko wpuszczaniu na polski rynek produktów pochodzących z Ukrainy. Są także przeciwni unijnej polityce rolnej. - Ukraińscy rolnicy zalewają nasz rynek produktami, które nie podlegają unijnym wymogom. Nie zgadzamy się na to. Nie zgadzamy się na europejski plan działania, na „Europejski Zielony Ład” – mówi Piotr Zych.
- Jako rolnicy nie możemy zgadzać się na wprowadzenie zielonej dyktatury ograniczającej produkcję rolną. Przez zaostrzanie prawa wzrastają koszty produkcji rolnej, a okazuje się, że równorzędnie, bez żadnej kontroli, do kraju wpuszczamy zboża, owoce, cukier. Nie jesteśmy w stanie konkurować z tanią produkcją ukraińską, gdzie tamci rolnicy nie muszą stosować się do takich norm, jakie nałożyła na nas UE. Rolnicy ukraińscy w swoich uprawach stosują takie pestycydy, jakie są zabronione w krajach unijnych – komentuje radny Rady Powiatu Złotowskiego, rolnik Daniel Sztych.
(msz, amb)
Napisz komentarz
Komentarze