Nie wierzę, tylko łzy, ból i wielki żal - to najczęściej przewija się w komentarzach po informacji, że Adam Grabowski, wieloletni trener m.in PTPS Piła czy reprezentacji Polski, gdzie był asystentem Jerzego Matlaka, nie żyje. Zmarł w miniony czwartek rano. Dokładnie 17 października. Ostatnie dni, tygodnie, spędził w pilskim hospicjum. Był nieuleczalnie chory na stwardnienie rozsiane boczne…
Zawsze doceniałem jego pozytywne cechy oraz wpływ, jaki miał na życie innych. I nie tylko ja!
Ten kto go poznał, ten tkwił w przekonaniu, iż trafił na rzetelną i wręcz bezkonfliktową postać.
Szanowało go wielu
Grabek był lubiany i doceniany nie w tylko poprzez swoje działania na niwie siatkówki, ale ludzie mieli wobec niego także uznanie za jego nad wyraz zgodność działań w życiu codziennym.
Z Grabkiem przyjaźniliśmy się od wielu lat. Jego powiedzenie, gdy zwracał się żartobliwie, nie tylko do mnie - ,,chłopaku” zna wielu.
Adam od roku 1997 z małymi przerwami pracował był związany z PTPS Piła. Głównie jako asystent Jerzego Matlaka.
Pamiętam dobrze pierwsze mistrzostwo Polski, po dramatycznym meczu z Augusto Kalisz i szlochającego z radości nie tylko Adama.
Niebawem był pierwszy mecz na europejskiej arenie.
Szczęśliwa Liga Mistrzyń
W Lidze Mistrzyń m.in. los skojarzył pilski PTPS z holenderskim Arke Polux Oldenzaal. W teorii był to najsłabszy zespół w 7 osobowej grupie, gdzie prym miała wieść Urałoczka Jekatierynburg. Ekipa Nikołaja Karpola była zdecydowanym faworytem do Final Four, który miał odbyć się tureckiej Bursie.
Popularny Grabarz uwidoczniony na tym pamiątkowym foto z Oldenzaal: trzeci z lewej w pierwszym rzędzie, zawsze miał czas, by porozmawiać zemną, zawsze skory do refleksji, czy to w Holandii, Francji czy w innym miejscu, gdzie rywalizowały pilskie siatkarki.
Ów pozostanie nie tylko w mojej pamięci jako człowiek, który
Kochał ludzi, siatkówkę i bluesa
- Moja znajomość z Adamem wiąże się z naszym wspólnym zamiłowaniem do muzyki bluesowej – mówi Mariusz Szalbierz, który podobnie jak Adam zamiast krwi ma bluesa w żyłach.
- Zaczęła się 35 lat temu, kiedy w Pile powstał zespół All The Players. Potem wielokrotnie spotykaliśmy się na festiwalach bluesowych, często na Śląsku. Nigdy nie zapomnę przegadanego rana pokoncertowego briefingu w klubie „Szuflada” w centrum Chorzowa. Adam poznał wtedy wielu ludzi ze środowiska bluesowego, których ja już znałem, był tym autentycznie uradowany. Potem, gdy trenerskie obowiązki rzucały go po kraju, przynajmniej raz w roku wpadał do Białośliwia, by pożyczyć do przegrania bluesowe nowości. Ostatni raz spotkaliśmy się na festiwalu „Piła Czuje Bluesa”, chyba rok temu. Powiedział, że będzie z chorobą walczyć póki starczy mu sił. Ale miał też świadomość, że wynik tego meczu był już z góry przesądzony. Cud, który czasem trafia się na boisku, tu się, niestety, nie zdarzył…
Marzena Goździewska nie byłaby sobą gdyby nie dodała:
- Adaś był wspaniałym człowiekiem… Zawsze mogłyśmy liczyć na wsparcie z Jego strony, czy to sportowo, czy prywatnie… Teraz Anioły zagrają mu najpiękniejszy koncert bluesa, który tak kochał…
Anna Maluldy: Adaś zawsze myślę o Tobie jak słucham piosenki Dżem - śpij spokojnie: Będę Cię wspominała z serdecznością bo byłeś nietuzinkowym człowiekiem.
Wracając do siatkówki
Oldenzaal było pierwszym i zarazem ostatnim wyjazdem nowiutkim busem, zakupionym przez firmę pilskiej Nafty, bo bodajże dwa tygodnie później auto zostało …skradzione.
Ale dzisiaj to szczegół.
Ówczesny kierownik zespołu Kazimierz Sadowski wyjaśniał: - Były to wyjątkowe rozgrywki, w których 16 najlepszych europejskich zespołów zostało rozlosowanych do dwóch grup, aby następnie rozegrać zaledwie po jednym meczu z każdym z grupowych rywali – przypominał wówczas Kazimierz Sadowski.
No właśnie, po jednym – możliwości rewanżu nie było, decydowało losowanie, z którą drużyną zagra się mecz „u siebie”, a z którą na wyjeździe.
Tak!!! Mieliśmy
Ogromne szczęście
w losowaniu. Nafta miała wyjazdowe mecze z zespołami nieco mniej wymagającymi (poza Filathlik Vrilissia i Eczacibasi)), a u siebie z teoretycznie silniejszymi drużynami.
Zatrzymuję się obecnie na historycznym sezonie Nafty w Lidze Mistrzyń, bo warto!
Przeciwnikiem w pierwszym, doniosłym dla Nafty pojedynku była wspomniana, drużyna Arke Pollux Oldenzaal.
Pilanki z nie małym trudem pokonały bardziej doświadczony na europejskich parkietach zespół Arke, ostatecznie wygrywając tie-break 15:11 i cały mecz 3:2 (22:25, 25:17, 25:19, 19:25, 15:11).
Kolejny mecz drużyna PTPS Nafta Piła rozegrała u siebie, czyli w wypełnionej po brzegi hali przy ulicy Bydgoskiej. Rywalem pilanek była słowacka drużyna Slavia Bratysława. Mecz bez historii. Nie było problemów i pewne zwycięstwo 3:0 (25:23, 25:17, 25:14).
Następnie Naftę czekały dwa trudne, wyjazdowe pojedynki, z greckim Filathlik Vrilissia oraz niepokonanym dotąd, Eczacibasi Stambuł. Te pojedynki zanotowano niekorzystnie, praktycznie bez szans.
Kolejnym przeciwnikiem miał być bezpośredni rywal o drugie, premiowane awansem do Final Four, miejsce w grupie – CV Teneryfa.
Tu Nafta stanęła na wysokości zadania i nie dała szans rywalkom. Pilanki niesione wspaniałym dopingiem pilskich kibiców pokonały wysoko (25:21, 25:16, 25:18) hiszpańskiego rywala. - Prawdopodobnie było to najlepsze spotkanie rozegrane w Lidze Mistrzyń przez pilską Naftę – podkreślał wówczas Sadowski.
Przysłowiową pieczęć Agnieszka Kosmatka i jej koleżanki przystawiły w Belgii pokonując 3:0 (25:15, 25:21, 25:18) Karcher Herentals, by na koniec notując kolejne efektowne zwycięstwo 3:0 z Olymp Praga.
Czwarta siła Europy
W tym momencie prowadzony przez Jerzego Matlaka i Adama Grabowskiego zespół PTPS przeszedł do historii. Tak! Wywalczył coś, czego nie udało się uczynić dotąd żadnej polskiej drużynie żeńskiej siatkówki: awans do Final Four Ligi Mistrzyń.
W 2000 roku, w półfinale LM w Bursie, pilanki na dzień dobry trafiły na, jak się później okazało, triumfatora rozgrywek, drużynę z Bergamo, prowadzoną przez późniejszego trenera reprezentacji Polski, Marco Bonittę, z którą przegrały 0:3 (13:25, 23:25, 22:25).
W meczu o trzecie miejsce Nafta nie poradziła sobie z Eczacibasi Stambuł i zakończyła turniej na czwartym miejscu w Europie!
Dodam , iż awans do Final Four, nie był jedynym sukcesem pilanek. Prestiżową nagrodą dla najlepszej blokującej turnieju finałowego, została uhonorowana wieloletnia zawodniczka PTPS-u Irina Beżenar.
Ale nie zapominam się, ów materiał ma być poświęcony głównie Adamowi Grabowskiemu.
Grabek w Tygodniku Nowym
Adam przypomnę wraz ze złotymi siatkarkami przełomu - lat 1999/2003 spotkał się na wigilijnym spotkaniu - w Redakcji Tygodnik Nowy, w grudniu 2021 roku – patrz foto.
Wówczas Grabek był w trakcie badań. Niestety na początku 2022 roku zdiagnozowano u niego stwardnienie zanikowe boczne.
Dzisiaj nadal mam moralnego kaca! Dałem się uwieść, iż dojdzie do ,,Spotkania po Latach” ze złotkami pilskiej siatkówki.
Klimat się nie zmieniał, ale pomysły i charakter spotkania były nad wyraz różne.
Adam Grabowski przesądził najpierw o przeznaczeniu ewentualnej pomocy podczas ,,Spotkania po Latach” Bronił swe racje ,,rękami i nogami”
Ikona pilskiej siatkówki podkreślał, iż wsparcia potrzebują także inne osoby ze środowiska siatkówki oraz z innych dziedzin, toteż iż on, jak wiemy znajdujący się w bardzo trudnej sytuacji zdrowotnej, źle by się czuł, gdyby ,,Spotkanie po Latach” było ukierunkowane tylko w jego stronę.
Tak! Mieliśmy się spotkać i zagrać dla bardzo ciężko chorego Grabka! Cel był blisko, a jednocześnie daleko.
Na szczęście maiłem okazję uczestniczyć w wydarzeniu kreatora Andrzeja Grobelnego - ,,Charytatywny Bieg Nocny”, który dedykowany był dla Grabka.
,, Warto przypomnieć: Pod koniec sezonu 2004/2005 został pierwszym szkoleniowcem zespołu z Piły, z którym zdobył brązowy medal. W połowie sezonu 2009/2010 zastąpił na stanowisku pierwszego trenera Wojciecha Lalka. Jednak po rozegraniu 10 meczu zrezygnował z funkcji trenera siatkarek PTPS Piła. Od sezonu 2010/2011 był pierwszym trenerem KPSK Stali Mielec, grającej w PlusLidze Kobiet. W połowie sezonu 2011/2012 odszedł z Mielca. Od 22 lutego do końca maja 2012 był pierwszym trenerem II-ligowej Szóstki Biłgoraj[4]. Od początku sezonu 2012/2013 był asystentem pierwszego trenera Atomu Trefla Sopot, Jerzego Matlaka, a w grudniu 2012 r. przejął obowiązki pierwszego trenera.
Od 2009 do 2011 był asystentem Jerzego Matlaka w żeńskiej reprezentacji Polski’’
Byłem z Marzeną i Anią u Grabka w domu.
Serce kroiło się z żalu
Gdy siedział na wózku pionizującym, moje emocje były tak wielkie, że serce kroiło mi się z żalu. Potem podobnie, gdyż Anią odwiedziliśmy go w hospicjum było podobnie.
Potem Ania mówiła mi, że Adam – choć odciął się od wszelkich wizyt – chciał się spotkać zemną, chciał coś przekazać…
Nie zdążyłem… Wszystko potoczyło się szybko. Nikt nie przypuszczał, że tak szybko to się stanie...
We wtorek 22.10 o 14tej przy Motylewskiej, pożegnają go przyjaciele, znajomi.
Niech Anioły zagrają bluesa na Twoje przywitanie.
Żegnaj Grabek!
Mariusz Markowski
Napisz komentarz
Komentarze