Na nocnej zmianie tracili niemal świadomość. Oczy odmawiały posłuszeństwa. Jazda na lotnisku był wręcz koniecznością dla bezpieczeństwa. Dali radę. Pierwszy na swoim liczniku zanotował 608 kilometrów, drugi 579...
Uzbierano około na konto małej Michalinki około 5 tys zł.
Brawo Wy!
Była możliwość ucze-stnictwa w tym projekcie. Brzmiał on ,,Ile ujedziemy, tyle pomożemy” Każdy kilometr to była przynajmniej złotówka na charytatywną zbiórkę. Zbierano na pomoc dla Michalinki.
Pomysłodawca Kuba Korta jak i znany ,,szaleniec kolarskich wyczynów” Piotr Nowacki przyznają, iż nie spodziewali się takiego zainteresowania.
- W sumie zakładaliśmy, iż wspierać nas będzie na całym dystansie może 4 – 6 osób. Było znacznie więcej – mówi Kuba. – Ba, w całym projekcie przewinęło się dokładnie 107 osób – podkreśla Piotr.
Projekt polegał na nieustannej, 24 godzinnej, jeździe na rowerze z zabezpieczeniem technicznym.
W większej części event odbywał się na płycie pilskiego lotniska. Trasa poza nim obejmowała korzystanie drogi Piła – Zelgniewo – Śmiłowo – Kaczory – Dziembowo - Ujście – Piła.
Organizator zadbali o szczegóły. Było specjalne miasteczko, wolontariusze, nie brakowało niczego. Udała się także zbiórka pieniędzy ,,Serduszko dla Michalinki”
Michalinka Binek z Rososzycy to mała superbohaterka, która ma zaledwie sześć miesięcy, a za sobą 4 poważne operacje oraz 2 cewnikowania serduszka.
Jej największym wrogiem, z którym dzielnie walczy, odkąd tylko zaczerpnęła swój pierwszy oddech, jest bardzo skomplikowana i rzadka odmiana wady serca.
Słowa dotrzymał Nowacki, który na otwarciu mówił o certyfikatach; brązowym, srebrny i złotym. Ostatni najważniejszy – platynowy, zarezerwował dla siebie. W ciągu doby przejechał dokładnie 608 kilometrów.
Jak na organizatora przystało kroku próbował dotrzymać mu Kuba Korta czy inni przyjaciele: Krzysztof Masalski, Jacek Makowski i Tomasz Chadryś z Piły.
- Kryzys przyszedł około 6 nad ranem – opowiada Piotr Nowacki. – Musieliśmy dla bezpieczeństwa zjechać z trasy na lotnisko. Oczy odmawiały posłuszeństwa, zamykały się. Było wtedy ciężko – dodaje.
Łącznie na posiłki regeneracyjne, przerwy techniczne, wykorzystano 3 godziny.
Organizm jednak protestował. Kompletnie obolała była przede wszystkim pupa. Tarcie było niesamowite. Nie pomagały zmiany spodenek, kremy na otarcia…
Wyzwanie jednak przesłaniało niedogodności.
Obok pilan wyróżniali się reprezentanci z Wałcza i Złotowa, w tym 45-letni Marcin Betscher, swego czasu zawodnik Drogowca Złotów, któremu groźny wypadek samochodowy przekreślił świetnie zapowiadającą się karierę.
Ojciec Marcina – Zbigniew, jak pamiętamy, był w 1966 roku mistrzem Polski juniorów LZS i wicemistrzem Polski seniorów w 1970 roku!
- Kiedy otrzymałem zaproszenie od mojego kolegi, Piotra Nowackiego – mówi Marcin Betscher – nie wahałem się ani chwili. Bardzo chciałem pomóc tej dziewczynce, a drugie, że była to szansa, by jak przed laty poczuć się jako kolarz w prawdziwym peletonie! W peletonie, wśród przyjaciół jedzie się raźniej! Przejechałem w sumie 265 km, niestety, zapadające ciemności nie pozwoliły mi dalszą jazdę ze względu na słaby wzrok.
Grupa ze Złotowa, Krajenki i Blękwitu, to oprócz mojej osoby wystąpiła w składzie: Krzysztof Kudyba, Wiesław Fidurski, Andrzej Karłowicz, Paweł Szpot i Patryk Gala.
Takich inicjatyw więcej – zgodnie podkreślali wszyscy uczestnicy tej wspaniałej zabawy.
Na trasie można było spotkać symbolicznie ,,kręcących" Prezydenta Piły Piotra Głowskiego i Starostę Pilskiego Eligiusza Komarowskiego.
Napisz komentarz
Komentarze