Politycy z pilskiej Platformy Obywatelskiej ponownie chcieli wymierzyć cios staroście pilskiemu Eligiuszowi Komarowskiemu. Zamiast tego publicznie zbłaźnili się, a na jaw wyszło ich kumoterstwo i nepotyzm.
O tym, że Marian Martenka, szef pilskiej Platformy Obywatelskiej, jest obecnie zatrudniany przez swojego kolegę partyjnego, wiadomo od dawna. Teraz wyszło na jaw także i to, że w czasie, gdy był on członkiem zarządu Powiatu Pilskiego, a więc osobą współodpowiedzialną za politykę kadrową Starostwa Powiatowego, zatrudniono w starostwie i podległych mu jednostkach aż czterech bliskich członków jego rodziny.
„Misiewicze w powiecie pilskim” – tytuł konferencji zwołanej przez Mariana Martenkę, Marię Augustyn i Kazimierza Sulimę brzmiał bardzo poważnie i poważne były również zarzuty formowane przez organizatorów spotkania z mediami.
… i kto to mówi?
Sam zatrudnił 4 członków swojej rodziny!
- Pan starosta prowadzi fatalną politykę kadrową. Zwalnia ludzi z Platformy Obywatelskiej, a to dobrzy specjaliści – informował Marian Martenka, szef pilskiej PO, ten sam, który został kilka miesięcy temu zatrudniony na intratnym stanowisku w Urzędzie Miasta, czyli instytucji, którą kieruje jego partyjny kolega, prezydent Piły Piotr Głowski.
Już sam fakt, że o polityce kadrowej wypowiadał się właśnie Martenka, który pracuje w takich, a nie innych warunkach budził niesmak, ale to nie wszystko. Okazuje się bowiem, że w czasach, gdy władzę w powiecie miała Platforma Obywatelska, a Martenka był członkiem zarządu, członkowie jego rodziny również znajdowali zatrudnienie w Starostwie Powiatowym lub jednostkach mu podległych. I to nie jeden, dwóch czy trzech członków rodziny, a aż czterech!
- Moja żona była zatrudniona w Powiatowym Zarządzie Dróg – przyznał Martenka. – Zatrudnienie znalazła też moja synowa, ale chciałbym podkreślić, że wówczas jeszcze nią jeszcze nie była. Co do mojego brata, to został on zatrudniony i wyrzucony przez pana Mikitę. W Urzędzie Pracy zatrudnienie znalazła także moja bratanica – tłumaczył ciągnięty za język Martenka, który nie widział niczego niestosownego w zwoływaniu konferencji na temat polityki kadrowej obecnego starosty pilskiego, podczas gdy ta prowadzona w czasach, gdy sam miał władzę, jak i obecnie przez jego kolegów z Platformy Obywatelskiej, budzi obrzydzenie wielu pilan.
- Nie widzę tutaj sprzeczności, bo ja nie przychodzę tutaj bronić kogokolwiek, tylko powiedzieć o praktykach, które stosuje pan starosta wyrzucając z pracy osoby związane z Platformą Obywatelską. Jeśli osoby kompetentne wyrzuca się, a na ich miejsce zatrudnia się osoby niekompetentne, to wtedy mówimy o „Misiewiczach” – powiedział radny powiatowy Marian Martenka.
Komarowski – 12
Mantaj i Bugajski – 88 zwolnionych!
Z zarzutami stawianymi przez niego zmierzył się osobiście starosta pilski Eligiusz Komarowski, który zwołał konferencję prasową w odpowiedzi na działania przedstawicieli Platformy Obywatelskiej.
- Bardzo żałuję, że do tego doszło, bo zamiast zwoływać konferencję wolałbym po prostu pracować dla dobra mieszkańców, bo przecież do tego zostałem powołany. Niestety wszyscy musimy tracić czas, by odpowiedzieć na zarzuty. O tym jakie mamy kompetencje i jacy są nasi pracownicy świadczą twarde fakty. Osoby, które pełniły do niedawna kierownicze funkcje w Urzędzie Marszałkowskim, dziś są dyrektorami u nas, na przykład wydziału funduszy pomocowych. Dzięki temu nie ma praktycznie tygodnia, gdzie nie pozyskujemy kolejnych środków zewnętrznych. To przekłada się na realne kwoty, bo do dnia dzisiejszego już znacząco przekroczyliśmy środki zewnętrzne, które pozyskaliśmy w porównaniu do wszystkich środków pozyskanych przez całą poprzednią kadencję 2010-2014 – przypomniał starosta pilski Eligiusz Komarowski. – Mam więc nadzieję, że te słowa, które padły wynikają jedynie z niewiedzy i nieprzygotowania osób zwołujących konferencję. Urząd Starostwa zasila też wielu pracowników, których pracodawcą był do niedawna Piotr Głowski. Nie ma praktycznie miesiąca, żebym nie otrzymał kolejnego podania od podległych Piotrowi Głowskiemu pracowników, którzy aplikują na stanowiska ogłaszane przez starostwo. To budujące, że pomimo moich dużych wymagań jakie stawiam współpracownikom, tak wielu z nich chce pracować ze mną.
Starosta odpowiedział również na zarzuty „politycznych zwolnień z pracy”, jakie stawiali dwa dni wcześniej wspomniani przedstawiciele Platformy Obywatelskiej. Ich zdaniem o być, albo nie być w Starostwie Powiatowym i podległych mu jednostkach decydowały nie kompetencje, a legitymacja partyjna. I to okazało się kłamstwem. - Oczywiście nie będę przedstawiał listy wszystkich pracowników, których zatrudniłem, ale kilka nazwisk przekażę. Kilka tygodni temu awansowałem na dyrektorskie stanowisko pełnomocnika komitetu wyborczego Platformy Obywatelskiej, pana Piotra Wojnara. Awansowałem także jego żonę, panią Martę Wojnar. Już jako członek zarządu wyraziłem pozytywną opinię w sprawie zatrudnienia członka rodziny zastępcy prezydenta miasta Piły, która również objęła stanowisko kierownicze (siostra pani wiceprezydent Beaty Dudzińskiej przyp. red.). Wreszcie nie tak dawno kierownicze stanowisko objął najbliższy członek rodziny sekretarza gminy Piła. Do tego w jednej z naszych jednostek został zatrudniony były asystent posła Szejnfelda. Więc zarzut, że ja cokolwiek robię z pobudek politycznych jest chybiony i nie potrafi się obronić w konfrontacji z faktami – powiedział starosta pilski.
Zresztą kolejne twarde dane także są po jego stronie. Okazuje się, że żaden z poprzednich trzech starostów nie dokonywał tak małej liczby zmian kadrowych. Za kadencji Eligiusza Komarowskiego na emeryturę odeszły cztery osoby, pięć kolejnych umów rozwiązano za porozumieniem stron, a trzem osobom wypowiedziano umowy z inicjatywy pracodawcy. Warte podkreślenia jest to, że 2 z 3 to osoby zatrudnione lub awansowane za rządów Porozumienia Samorządowego, kiedy to starostą był Franciszek Tamas. Zatem to kolejny dowód na to, że przy ocenie kompetencji starosta Komarowski patrzy jedynie na fachowość, a nie obóz polityczny. To łącznie 12 osób. Dla porównania Franciszek Tamas we wszystkich tych kategoriach rozwiązał umowy z 26 osobami, a przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, a więc starostowie Mirosław Mantaj oraz Tomasz Bugajski pobili wszelkie rekordy osiągając wynik 88 zwolnionych przez nich osób, a więc średnio 44 na jednego. Każdy z nich rozwiązał więc umowy z blisko czterokrotnie większą liczbą osób niż obecny starosta, który co ważne - nie zatrudnił nikogo z grona swojej rodziny.
Etaty dla swoich, czyli Mantaj, Sulima, Mirowski
No i sam Martenka…
Nie są to jednak jedyne echa ubiegłotygodniowych konferencji prasowych. Głos w sprawie zabrał również poseł Marcin Porzucek, który wypowiedział się na temat kolesiostwa w Platformie Obywatelskiej i zatrudniania partyjnych kolegów na intratne stanowiska.
- Marian Martenka sam pracuje jako pełnomocnik ds. rodziny prezydenta Piły z PO. Choć w innych gminach tę funkcję pełni się w ramach innych obowiązków, to dla swego partyjnego pryncypała prezydent Piotr Głowski utworzył w ratuszu specjalny etat. Zbigniew Przeworek od lat zasiada w krytykowanym powszechnie WORD w Pile, w którym karty rozdaje marszałek województwa z PO. Jego zastępcą został niedawny starosta pilski Mirosław Mantaj. Tymczasem niedawny zastępca Mantaja w starostwie, partyjny obieżyświat Kazimierz Sulima, dostał kierowniczy etat w podległym prezydentowi Piły MZK. Pozostali czynni zawodowo radni powiatowi PO to dyrektorzy miejskich szkół podległych prezydentowi. Jest jeszcze przewodniczący Rady Miasta Piły Rafał Zdzierela za młodu ulokowany na kierowniczym stanowisku w WARP. Partyjna młodzież, choć nie ma szans na dobre miejsca na listach wyborczych, może liczyć na etat asystenta prezydenta. Tak jest z Bartoszem Mirowskim – wymieniał poseł Porzucek.
To łącznie kilkanaście nazwisk osób związanych z Platformą Obywatelską, które co miesiąc odbierają wypłatę za pracę na stanowiskach, na których ulokowali ich partyjni koledzy. Co ciekawe, na przykład Kazimierz Sulima nie zgadza się z wrzucaniem go do jednego worka z kolegami, którzy właśnie w ten sposób otrzymali pracę.
- Ja jestem magistrem inżynierem po Politechnice Poznańskiej. Złożyłem aplikację do MZK i zaproponowano mi stanowisko kierownika działu ruchu. Nikomu tego miejsca nie zabrałem. To było miejsce zwolnione po świętej pamięci Aleksandrze Wysockim – bronił się Kazimierz Sulima. Niestety i tym razem okazało się, że jego słowa są dalekie od prawdy. Jego wersję szybko podważyli internauci.
- Po odejściu z pracy ś.p. Pana Aleksandra Wysockiego na stanowisku kierownika Działu Ruchu MZK Piła został zatrudniony pan Tadeusz Majewski. Pełnił te obowiązki przez około pół roku i powrócił na stanowisko kierownika Zaplecza Technicznego. 1.05.2012 roku funkcję kierownika Działu Ruchu zaczął pełnić pan Marcin Jankowski, który wcześniej przeszedł wszelkie szczeble kariery zawodowej w MZK Piła (kierowca, dyspozytor, specjalista). Kłamstwem jest, że Kazimierz Sulima zastąpił Ś.P. Aleksandra Wysockiego, który zmarł w październiku 2013 roku. Obowiązki kierownika Działu Ruchu były pełnione przez Marcina Jankowskiego do dnia inauguracji nowego prezesa, czyli początku maja 2015r. Nowy prezes zaproponował Marcinowi Jankowskiemu stanowisko w Dziale Rozwoju i Utrzymania Systemów Informatycznych. Nie godząc się na takie rozwiązanie p. Marcin Jankowski odszedł z MZK Piła 31.08.2015. Oburzające jest stwierdzenie pana Kazimierza Sulimy, że nikomu tego miejsca nie zabrał. Kazimierz Sulima na pewno nie wymaże obecności Marcina Jankowskiego w MZK Piła.
Będą pozwy
- Kłamstw w czasie konferencji członków Platformy Obywatelskiej było znacznie więcej – mówią zainteresowani. Stąd niektóre z nich swój finał znajdą na sali sądowej. Pozew zapowiedział już jeden z pracowników, który zdaniem Mariana Martenki posadę otrzymał dzięki „kolesiostwu”. Teraz przewodniczący pilskiej PO swoje racje będzie musiał udowadniać nie przed kamerami telewizyjnymi, a w sądzie.
Zastanawiające jest także to jak podlegli Piotrowi Głowskiemu pracownicy, których pensje finansujemy my obywatele, zamiast pracować w standardowych godzinach pracy swoich miejsc pracy, gdzie radny Martenka jako doradca prezydenta pracuje od 7.30-15.30, pracownik MZK Sulima 7.00-15.00 . Ich konferencja miała natomiast miejsce o godzinie 14.00.
Mateusz Kaczmarek
Napisz komentarz
Komentarze