Tadeusz Wajgelt, Gerad Selke, Marcin Pecka, Waldemar Drewicz czy Krzysztof Flakiewicz, Sławomir Nowicki, to dwa rożne pokolenia pilskiego boksu. Ale nadal rozpoznawalni.
To było spotkanie po latach nr 3. Tak, tak! W podobnym gronie były już zorganizowane dwa takie uroczyste spotkania. Może nie tak licznym, ale zawsze z przyjemnością większości z nich to się spotykało. Tym razem z inicjatywa wyszła od Zbigniewa Najdy. Sprawy organizacyjne dopinał nie kto inny jak Sławomir Nowicki.
Najda szef restauracji Nad Zalewem, w przeszłości miał kontakt z sekcją bokserską Sokoła. Głównie jako junior pobierał bokserskiego rzemiosła w tym wówczas prężnie działającym wojskowym klubie. Pan Zbyszek ma dziś satysfakcję, że swoją cegiełkę dokłada do tego typu spotkań po latach.
Kontakt z większością tych, którzy cieszyli oko kibiców, utrzymuje dobrze znany naszym Czytelnikom Sławomir Nowicki. Ów, to jak o nim mówimy ,,Ostatni Mohikanin” pilskiego boksu, zajmujący się nadal szkoleniem pilskiej młodzieży. W czasach swoich występów stoczył blisko 200 walk, z czego jak pamiętam, przegrał bodajże 36. Wyszedł spod ręki Jana Kowalskiego, który swoją obecnością także zaszczycił spotkanie. Nowickiego zawsze kreowała nienaganna technika i nietuzinkowe zwycięstwa, w tym nad Rosjaninem Aristonowem, którego w owych czasach, jako jedyny, ,,sprał” w II ligowych potyczkach.
Dziś organizacyjną smykałkę z działań klubowych, przenosi z powodzeniem na grunt towarzyski. I tak trzymać.
- Inicjatywa godna kontynuacji – twierdziła obecna na spotkaniu córka nieżyjącego już Leopolda Łazara. Pani Małgosia zawsze nienagannie przygotowana do typu uroczystości, znów błyszczała w gronie swoich dawnych kolegów. A była ukochaną córeczką prezesa, jednak zawsze nieco w cieniu tych, którzy ściągali tłumy do malutkiej sali przy Mireckiego.
Dziś pilskiej areny już nie ma. Są jednak, jak żywe przeżycia, wspomnienia tamtych czasów, gdy z braku miejsc stojących część wisiała wręcz na okiennych kratach. W myśl czeskiego powiedzenia ,,To se ne wróci”, z nostalgią w oku, wspominano największe sukcesy pilskiego boksu.
Przypominali sobie nie tylko Wajgelt, Selke, Drewicz, Rosołek, Pecka, Galanty, Krupa czy młodsi jak Flakiewicz, który dzięki ojcu dzierżył w dłoniach pamiątkową kronikę swoich występów. Nie zabrakło ówczesnych działaczy jak:
W sumie żałował swojej nieobecności Eligiusz Komarowski. Starosta Powiatu Pilskiego, dziś prywatnie bokserski sędzia, wiele czasu spędził tez wylewając pot na treningach wojskowego klubu jak junior. Dziś wracając z roboczej wizyty u zachodnich sąsiadów, jednoznacznie potwierdził gotowość organizacji bardzo oficjalnego – podobnego spotkania po latach. Wszak w tym roku przypada 70 lat, jak Sokół istnieje.
Mariusz Markowski
Napisz komentarz
Komentarze