Tak zwana reprywatyzacja, o której ostatnio głośno to - moim zdaniem - wielkie historyczne oszustwo. Reprywatyzacja nie przywraca sprawiedliwości, lecz powiększa niesprawiedliwość. Nie naprawia krzywd, lecz wyrządza je w wielokrotnie większej skali.
Mam świadomość, że większość moich rodaków nie podziela tej opinii. Ponad połowa Polaków (57 proc.) jest za kompleksowym zaspokojeniem roszczeń dawnych właścicieli - wynika z sondażu IBRIS dla "Rzeczpospolitej". 27 proc. respondentów jest przeciw. Niektóre odpowiedzi respondentów budzą jednak moje zdziwienie. 14 proc odparło twierdząco na pytanie: „Czy Panu(i) lub Pana(i) najbliższej rodzinie – rodzicom, dziadkom, pradziadkom – zabrano po wojnie jakiś majątek?”, natomiast zaledwie 3 proc odpowiedziało „tak” na pytanie: „Czy Pan(i) lub Pana(i) współmałżonek posiada obecnie lub użytkuje jakieś mienie – np. mieszkanie, ziemię, warsztat – które przed wojną było w posiadaniu kogoś innego? Można by sądzić, że ci, którzy przejęli cudze mienie, byli pięć razy mniej liczni niż wydziedziczeni z majątków. Jak to pogodzić choćby z faktem, że w czasie reformy rolnej przejęto 9707 majątków, a ziemię otrzymało 387 tys. rodzin chłopskich? Oto dowód jak łatwo Polaków zmanipulować.
*
1 marca 2011 r. znaleziono pod Warszawą tlące się szczątki Jolanty Brzeskiej. Początkowo przyjęto hipotezę, że popełniła samobójstwo, później dopuszczono zabójstwo na tle konfliktu w sprawie reprywatyzacji kamienicy przy ul. Nabielaka 9, którą odbudowywał po wojnie ojciec Brzeskiej i w której dostał przydział na mieszkanie kwaterunkowe. Jolanta Brzeska przegrała walkę z nabywcą roszczeń do kamienicy. Otrzymała nakaz eksmisji za niepłacenie czynszu, a w lutym 2011 r. komornik zajął jej emeryturę. Nie zalegała z opłatami za mieszkanie, dopóki miało ono status lokalu komunalnego. Jej dramat spowodowała tzw. reprywatyzacja dokonywana rzekomo w imię zwrotu prawowitym właścicielom i ich potomkom majątków zagrabionych przez „komunę”, a w rzeczywistości w celu szybkiego wypchania sobie portfeli (w 2014 r. mieszkanie Brzeskiej wystawiono do sprzedaży za 960 tys. zł).
Brzeska to jedna z licznych ofiar reprywatyzacji.
*
Podobnie jak nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki, nie da się przywrócić przedwojennych stosunków własnościowych. Choćby dlatego, że dawni właściciele nie żyją, a ich majątki zazwyczaj wyglądają dziś zupełnie inaczej. Spadkobiercy Adama Branickiego, „ostatniego pana na Wilanowie”, domagają się zwrotu pałacu przejętego na mocy dekretu o reformie rolnej i udostępnionego w 1962 r. zwiedzającym. Pracownicy muzeum wilanowskiego, broniąc się przed reprywatyzacją, dowodzą, że przed wojną Wilanów tonął w długach. Jak można zwracać obiekty, które – jak pałac w Jabłonnie, obiekt roszczeń Lubomirskich – państwo odbudowało ze zniszczeń wojennych? Ilu zreprywatyzowanych nieruchomości szybko wyzbyły się osoby, które, ubiegając się o nie, powoływały się na pielęgnowanie dziedzictwa przodków? Rodzina ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła nie zamieszkała w pałacu w Jadwisinie, lecz spieniężyła go wkrótce po odebraniu kluczy od Skarbu Państwa.
Spośród obywateli II RP Żydzi doznali największych krzywd w okresie okupacji hitlerowskiej. Gdyby kierować się sprawiedliwą reprywatyzacją, należałoby przekazać ich potomkom znaczną część nieruchomości warszawskich, a także całe połacie setek miast i miasteczek, które zajmowali przed wojną, a które w czasie okupacji przejęli Polacy. Kto by się na to zgodził? A co z niemiecką własnością na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych? I co z polską na terenach dzisiejszej Białorusi i Ukrainy?
*
Wiceminister Patryk Jaki przedstawił w minionym tygodniu projekt ustawy reprywatyzacyjnej zawierający rozwiązania, które są kompromisem między żądaniami potomków byłych właścicieli a możliwościami finansowymi Skarbu Państwa. To zgniły kompromis. Oferując częściowe zadośćuczynienie i tak nie zaspokoimy pazerności potomków byłych właścicieli. Nadal będą roszczenia i plucie na Polskę. Nadal wreszcie pozostaną pytania, które już dawno powinni postawić sobie Polacy.
Dlaczego mamy płacić cokolwiek potomkom tych, którzy korzystali z darmowej i przymusowej pracy albo z wyzysku naszych przodków? Dlaczego mamy zwracać komukolwiek pieniądze za budynek, który został odbudowany w czynie społecznym po wojnie? Czy w ogóle zwracanie komukolwiek czegokolwiek, co zostało odebrane przez władze komunistyczne, albo jeszcze wcześniej przez władze okupacyjne – dzisiaj po tak długim okresie czasu - jest moralne? W imię czego to ma nastąpić?
Owszem, wyrządzono wielu ludziom krzywdę. Stało się wiele zła. Jednak dlaczego dzisiejsi młodzi Polacy, albo ci trochę starsi mają ponosić konsekwencje trudnej historii naszego kraju?
Nie przywrócimy tego, co było, bo nie da się odwrócić koła historii.
Zbigniew Noska
www.noska.pl
Napisz komentarz
Komentarze