Kto dziś pamięta Dominika? A jeszcze niedawno pisały o nim wszystkie media, albowiem 14-letni chłopiec popełnił samobójstwo. Zaszczuty powiesił się na sznurówkach od butów, ponieważ nie mógł sobie poradzić z wyzwiskami i szyderstwami ze strony rówieśników. Nie miał też dobrych relacji z niektórymi nauczycielami.
Dwa lata przed Dominikiem w podobnych okolicznościach odebrał sobie życie Kacper. Obaj chłopcy zostali zaszczuci przez rówieśników, a dorośli nie chcieli lub nie mieli odwagi, by stanowczo zareagować. Winą obu chłopców było to, że podobno byli gejami. A w dodatku ośmielili się wyglądać inaczej od swych rówieśników. Dbali o siebie, mieli styl, wyróżniali się sposobem ubierania. To przesądziło.
Gdy ich śmierć przestała być newsem, uznano, że to przypadek, do którego nie ma sensu wracać. Czy na pewno?
*
Gdy obserwuję to, co ostatnio dzieje się moim kraju, dochodzę to smutnego wniosku, że moi rodacy to ludzie słabi, którzy niemal zawsze biorą intuicyjnie stronę silniejszego. Ze strachu poszukują poparcia grupy. Trzeba bowiem mieć odwagę, by przeciwstawić się większości. Łatwiej jest ulegać nazistom, faszystom, rasistom, homofobom, fanatykom religijnym i im podobnym. Trudniej bronić wolności jednostki i praw mniejszości. Na wszelki wypadek lepiej stulić po sobie uszy dlatego, że do władzy doszła grupa nadętych tchórzy i wazeliniarzy nieprzewidywalnych w swych decyzjach i zachowaniach. Przecież jakoś trzeba żyć w kraju, jakim od niedawna stała się Polska. Trzeba - jak powiada jeden z moich znajomych - umieć urządzić się w gównie.
*
Im bardziej zagłębiam się w polską historię, a dziś na emeryturze mam na to dużo czasu, tym mocnej ugruntowuję się we mnie przekonanie, że Polska to taki kraj, za który głowę nadstawia garstka bohaterów. Te nasze słynne zwycięstwa z przeszłości: Kircholm, Kałuszyn czy Chocim to przecież nic innego, jak świadectwo tchórzliwego czekania na to, aż nieliczna grupa bohaterów uratuje tyłki swych rodaków. Podobne problemy z naborem w szeregi bohaterów mieli powstańcy listopadowi i styczniowi. W 1914 roku mieszkańcy Kielc zatrzaskiwali drzwi przed strzelcami "pierwszej kadrowej" w ten sposób odpowiadając na ich wezwania do broni.
Nasi bohaterowie byli zawsze nieliczni i na ogół słabo uzbrojeni, bo niedofinansowani. Ich rodacy bowiem skryci w domowych pieleszach, śliniąc palce liczyli pieniądze, mając nadzieję, że ktoś inny zapłaci za ich wolność.
*
Niewiele zmieniło się od tamtych czasów. Gdy Wałęsa został internowany, a wraz z nim kilka tysięcy działaczy "S", większość podkuliła ogony. Dziś to oni głównie głoszą, że Michnik i Kuroń, Geremek czy Mazowiecki zdradzili Polskę, negocjując kompromis przy "okrągłym stole". Zaczęli ostentacyjnie manifestować swój „antykomunizm” dopiero ćwierć wieku po upadku PRL, utożsamiając się w swej wyobraźni z żołnierzami wyklętymi a ostatnio, na fali antyislamskiej histerii, zaczęli się uznawać za spadkobierców Sobieskiego.
Tymczasem smutna prawda jest taka, że owi "bohaterowie" znad Wisły potrafią co najwyżej ryczeć 11 listopada o swoim patriotyzmie, a z czynów udaje im się w kilkunastu zaszczuć geja, opluć uczennicę z Izraela czy pobić właściciela kebabu.
To jednak nie wszystko. Tchórzliwa natura niektórych moich rodaków jest tak wielka, że nie tylko prześladują innych. Potrafią również - będąc w grupie prześladowanej - przyłączać się do swych prześladowców. Geje głosują na homofobów i chodzą nagminnie do kościoła, rzucają swoje „co łaska”. Wstępują nawet w stan duchowny. Prześladowane kobiety wspierają tych, którzy dają im prawa mniejsze, niż inkubatorom. Wyzywani od zdrajców obywatele tzw. "drugiego sortu" siedzą cicho i cieszą się, że ich osobiście nikt na razie nie gryzie.
Jak powiedział jeden z bohaterów Bułhakowa największą z ludzkich wad jest strach. Nie tyle strach, co działania napędzane paniką.
Zbigniew Noska
www.noska.pl
Napisz komentarz
Komentarze