Za kilkanaście dni komunikacja autobusowa na przebudowywanym właśnie odcinku ze stolicy naszego województwa do Obornik stanie się tylko wspomnieniem. Bez konieczności przesiadania się z pociągu do autobusu będziemy podróżowali aż do wiosny przyszłego roku – zapowiada wykonawca.
W minionym tygodniu odbyła się swego rodzaju inspekcja prac, w której udział wzięli poseł Marcin Porzucek, członek zarządu PLK Arnold Bresch oraz przedstawiciel wykonawcy Siegfried Weindok. Do Piły przywieźli oni bardzo dobre wieści dla pasażerów, którzy podróżują koleją na trasie do stolicy naszego województwa.
- Przez 10 lat byłem radnym Sejmiku Województwa Wielkopolskiego i długo mówiło się, że linia kolejowa nr 354 Poznań-Piła musi być zmodernizowana. Dziś jeździ się z Poznania do Piły około dwóch godzin. Są też pociągi, które jeżdżą dwie godziny i dwadzieścia minut. Dzięki tym zmianom, które będą kosztować ponad pół miliarda złotych ten czas skróci się o ponad 40 minut. Dodatkowo będą wyremontowane stacje i przystanki na terenie naszego powiatu. Poza peronami w Pile mowa tu także o stacji w Dziembówku oraz przystanku Piła-Kalina. Mam nadzieję, że do końca 2019 roku ta linia zostanie zmodernizowana i przystąpimy do kolejnych inwestycji – poinformował poseł Marcin Porzucek.
Być może wspomniany termin końcowy realizacji ten inwestycji zostanie jeszcze skrócony, bo wykonawca ruszył z kopyta i już na pierwszym etapie, a więc na odcinku Poznań-Oborniki notuje spore wyprzedzenie w porównaniu z pierwotnymi założeniami. To pozwala z optymizmem patrzeć na terminy.
- Wykonawca, który od września realizuje dla nas inwestycję czyni to w bardzo dobrym tempie. Wyprzedzamy założony przez nas harmonogram, co pozwoli na ograniczenie zakresu robót na zimę, a ta z kolei zawsze stanowi spore zagrożenia dla procesu budowlanego. Dzięki temu nie będziemy w tym najgorszym okresie prowadzili robót, więc nie będzie też wpływu na ruch pociągów w tym czasie – zapewnia Arnold Bresch z PLK.
Na razie prace toczą się daleko od Piły, bo założony harmonogram zakładał ich prowadzenie od południa na północ, a więc na odcinkach Poznań-Oborniki, Oborniki-Chodzież, Chodzież-Piła. W naszym regionie ekipy remontowe pojawią się więc dopiero za kilka miesięcy.
- Oczywiście na tym odcinku, który najbardziej państwa interesuje, czyli w pobliżu Piły nie prowadzimy jeszcze robót, ale planujemy ich rozpoczęcie w maju przyszłego roku. Na czas prowadzenia robót na odcinku jednotorowym wprowadzimy komunikację zastępczą, ale intensyfikacja prac sprawi, że będzie ona obowiązywać tylko przez cztery miesiące. Dzięki temu duży zakres prac zostanie zrealizowany w tym optymalnym dla wszystkich okresie, czyli w wakacje – zapewnił Bresch.
To oznacza, że utrudnienia na odcinku najbliższym Pile zostaną ograniczone do minimum. Tak naprawdę tylko w maju i czerwcu większa grupa pasażerów, w tym głównie studentów będzie mogła je odczuć. W lipcu i sierpniu pasażerów z uwagi na okres wakacyjny będzie już znacznie mniej, a co za tym idzie mniej osób będzie zmuszonych do przesiadania się z pociągów do autobusów. Co więcej, komunikacja autobusowa za kilkanaście dni zniknie także z odcinka Poznań-Oborniki. Wykonawca bowiem powoli kończy już zaplanowane prace torowe i przechodzi do etapu, który nie będzie wymagał ingerencji w rozkład jazdy.
- Na pierwszym odcinku z Poznania do Obornik wymieniliśmy już nawierzchnię torową. Teraz jesteśmy już na etapie uzupełniania i podbijania tłucznia oraz spawania szyn, tak by z końcem listopada ten odcinek oddać znowu do ruchu kolejowego. Potem od końca listopada do połowy marca będziemy wykonywać prace bez zamknięć torowych, czyli będziemy budować perony, robić odwodnienia, kable poza torami itp., więc w tym czasie nie będzie komunikacji zastępczej – powiedział Siegfried Weindok.
Ostateczny efekt wszystkich prac powinniśmy ujrzeć pod koniec 2019 roku. Wcześniej wiele dyskusji wywołała kwestia budowy tylko jednego toru na tym odcinku. Zainteresowani narzekali na osoby decyzyjne, które zadecydowały o takim rozwiązaniu, zamiast dołożyć nieco środków i od razu wybudować dwa tory, co pozwoliłoby uniknąć sytuacji, w których jeden pociąg musi przepuszczać na trasie drugi, przez co czas jazdy wydłuża się. Arnold Bresch twierdzi jednak, że takie problemy nie będą miały miejsca, a do kwestii budowy drugiego toru będzie można powrócić w przyszłości.
- Oprócz tego, że podniesiemy prędkość poprawimy także system sterowania ruchem kolejowym, a to z kolei zwiększy przepustowość na tych odcinkach. Studium wykonalności wykazało, że w tym momencie przy takim zapotrzebowaniu jakie zgłaszają przewoźnicy nie ma potrzeby wykonywania drugiego toru, ale rozwiązania techniczne, które proponujemy pozwalają na dobudowanie go w przyszłości. Sukces innych inwestycji w regionie powoduje, że być może za kilka lat wrócimy, by dobudować tu drugi tor lub „mijanki” na linii Piła-Poznań.
Tu warto podkreślić, że kosztująca ponad 500 mln zł modernizacja linii kolejowej Piła-Poznań to nie jedyne inwestycje kolejowe w Pile. Inne zadania zakładają między innymi przebudowę peronów czy też tunelu prowadzącego do nich, który obecnie stanowi chyba najsłabszy punkt całości, odstraszając swoim wyglądem.
Krzysztof Kuźmicz
na zdjęciu od lewej: Marcin Porzucek, Arnold Bresch, Siegfried Weindok
Napisz komentarz
Komentarze