O Beacie pisaliśmy jakiś czas temu. 41-latka, od 19 roku życia ma zdiagnozowaną dystrofię mięśniową - rodzaj twarzowo-obręczowo-kończynowy. - Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji. Założyłam rodzinę i urodziłam córeczkę. Krótko po porodzie mój stan zdrowia zaczął się drastycznie pogarszać - najpierw problemy z wchodzeniem po schodach, noszeniem cięższych rzeczy czy trudności z chodzeniem prosto. Równolegle z pogorszeniem kondycji fizycznej, pogarszał się też mój stan psychiczny. Bezradność związana ze świadomością, że na tę chorobę nie ma żadnego leku czy zabiegu (jedynie lekka -nieobciążająca rehabilitacja) sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej. I tak mijały lata – mówi Beata Giłka z Piły.
W tej chwili jej stan zdrowia jest fatalny - głęboka lordoza i tak skrzywiony kręgosłup, że ma duże problemy z poruszaniem się. Do tego bardzo wystające łopatki, słaba siła mięśniowa, ogromne kłopoty z przyjęciem pozycji pionowej.
- Wstanie z krzesła - czynność nad którą niegdyś się nie zastanawiałam - dziś jest niewyobrażalnym wysiłkiem. Dlatego, gdy w programie E. Jaworowicz zobaczyłam sprawę pani Joanny chorującej na tę samą chorobę, zobaczyłam światełko w tunelu. Okazało się, że za pomocą terapii komórkami macierzystymi można pomóc- zatrzymać postęp choroby, a nawet poprawić stan zdrowia – mówi Beata (...)
Każdy może pomóc...
Całość we wtorkowym wydaniu TN
Napisz komentarz
Komentarze