Kolejną historię mieszkaniową w Pile ujawniono w ogólnopolskim Magazynie Śledczym Anity Gargas, która bada najskrytsze tajemnice władzy różnych szczebli i ujawnia przypadki łamania prawa oraz nadużycia. Dociera do świadków zdarzeń i nieznanych wcześniej dokumentów. Program przedstawia podobną tematykę jak „Uwaga” TVN czy „Superwizjer” Polsatu. Tym razem, zaniepokojona docierającymi sygnałami, pojawiła się w Pile. Jak się okazuje duże mieszkanie w samym centrum miasta, kupione na preferencyjnych warunkach, stało się własnością męża współpracowniczki prezydenta Piotra Głowskiego. Czy to jedyny okazjonalny zakup?
O kamienicy przy ulicy Śródmiejskiej 22 i – jak twierdzą sami zainteresowani – próbie sprzedania lokatorów wraz z nią, mówi się w Pile od kilku tygodni. W programie ujawniono jednak kolejne szokujące informacje na temat handlu mieszkaniami w naszym mieście.
„Okazuje się, że wykupem lokali komunalnych w Pile zainteresowani byli nie tylko biznesmeni. W 2015 roku gmina Piła sprzedała 73-metrowe mieszkanie w zabytkowej kamienicy przy ulicy Okrzei 12/4 za śmieszną kwotę 70 tys. zł. Mieszkania w tym rejonie, nawet te przeznaczone do remontu, osiągają znacznie wyższą cenę” – mogli usłyszeć widzowie, którzy we wtorek wieczorem zasiedli przed telewizorami, by obejrzeć program.
Co więcej, mieszkanie to kupił Józef Grzegrzółka, wówczas przyszły mąż dyrektor wydziału gospodarki nieruchomościami Julity Mudyny (obecnie Grzegrzółki). Podpis przyszłej pani Grzegrzółki figuruje na dokumentach przetargowych. Widzowie w całym kraju, w jednym z najbardziej znanych programów o tematyce śledczej, mogli zobaczyć kulisy działania Prezydenta Piły Piotra Głowskiego. Na zrozumienie powinna zasługiwać troskliwość przyszłego męża o młodszą o 30 lat żonę. Ale czy wszystko odbywało się zgodnie chociażby z ogólnie przyjętymi zasadami?
„Jak wynika z ksiąg wieczystych, mieszkanie kupione przez Józefa Grzegrzółkę zostało podzielone na dwa mniejsze. W zeszłym roku Grzegrzółka sprzedał z dużym przebiciem jedno z wydzielonych w ten sposób mieszkań o powierzchni Z materiału wynika, iż w Pile proceder kwitnie. Niewykluczone, że Józef Grzegrzółka nigdy nie był zainteresowany zamieszkaniem w przedmiotowym mieszkaniu, a jedynie posiadając informacje wprost od dyrektor wydziału gospodarki nieruchomościami, a późniejszej swojej żony, zwietrzył dobry interes. Potwierdzenie otrzymaliśmy w tym samym materiale:
Joanna Nosek to córka Wojciecha Noska, komendanta Straży Miejskiej w Pile, czyli formacji podlegającej prezydentowi Głowskiemu. Na ten cel zaciągnęła ona kredyt, a mieszkanie zostało przez bank obciążane hipoteką na kwotę 192 tys. zł. Nie była to jednak jedyna okazja do wzbogacenia. Redakcja Tygodnika Nowego dotarła także do dokumentów, z których jednoznacznie wynika, że i kolejne mieszkanie zostało już sprzedane przez małżeństwo Grzegrzółków. Z treści księgi wieczystej dowiadujemy się, że nowy właściciel zaciągnął na ten cel kredyt mieszkaniowy, a mieszkanie obciążone jest hipoteką na kwotę 153 tys. zł.
Józef Grzegrzółka kupił więc 73-metrowe mieszkanie za 70 tys. zł, po czym podzielił je na dwa mniejsze, gdyż takie cieszą się na rynku mieszkaniowym największym wzięciem. Później oba mieszkania sprzedał. Łączna wartość hipoteki na te lokale to bagatela 345 tys. złotych!
Niestety sprawa odbiła się już szerokim echem w naszym kraju i jest kolejnym przykładem ośmieszania Piły. Sami Pilanie są oburzeni całą sytuacją. W naszym mieście kilkaset rodzin czeka w kolejce za przydziałem mieszkania komunalnego. Do tego większość Pilan nie może pozwolić sobie na zaciągnięcie kredytu na zakup mieszkania. Rynkowa cena za metr kwadratowy waha się od 2,5 do 5 tys. zł, podczas gdy jeszcze ogromna część mieszkańców Piły pracuje na umowy czasowe, również za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej. Śmiało można więc powiedzieć, że w Pile występuje głód mieszkaniowy. Nie ma się więc co dziwić, że mieszkańcy są oburzeni faktem kupna 73-metrowego mieszkania za 70 tys. zł przez obecnego męża pani dyrektor, a następnie sprzedaży powstałych z niego dwóch lokali z wielokrotnym zyskiem.
Jak się jednak okazało rodzina Grzegrzółków nabyła także kolejne mieszkanie, będące w zasobach reprezentowanego przez Piotra Głowskiego miasta Piły. Wygląda na to, że na jeszcze korzystniejszych warunkach. Otóż na ulicy Ludowej zakupili blisko 100-metrowe mieszkanie za kwotę niecałych 80 tys. zł.
W programie Anity Gargas do tematu odniosła się również Lidia Staroń, była posłanka Platformy Obywatelskiej, a obecnie senator niezależna. Odeszła 2 lata temu z PO, gdyż oświadczyła, że poseł nie może służyć formacji politycznej, która odchodzi od człowieka. Również ona odnosi wrażenie, że władze Piły poszły za daleko w swoim przekonaniu, że wszystko im wolno. - Dzieje się tak dlatego, gdyż dochodzi do poczucia dużej bezkarności, wręcz do arogancji i oderwania się od problemów i interesów mieszkańców. A zaczynają być załatwiane jakieś inne interesy, a to powoduje, że najważniejsi są nie mieszkańcy, a władza współdziała tylko z określoną grupą osób – powiedziała Lidia Staroń.
Swojego partyjnego kolegi Piotra Głowskiego broni z kolei senator Mieczysław Augustyn. Jego zdaniem sprzedaż 73-metrowego mieszkania za 70 tys. zł nie budzi żadnych wątpliwości. Senator utrzymuje, iż jest to wydumany temat. - Ja tylko wiem, że w Pile mieszkania, które są do sprzedaży, są sprzedawane na preferencyjnych warunkach, gdy ktoś tam od lat mieszkał lub w drodze przetargu. Jeśli ktoś ma wątpliwości czy ktokolwiek cokolwiek nabył z naruszeniem prawa, natychmiast powinien zwrócić się do odpowiednich organów – powiedział senator Mieczysław Augustyn, który do tej pory nie zajął się sprawami swoich sąsiadów z kamienicy przy Sródmiejskiej 22, która graniczy z siedzibą biura parlamentarnego PO.
Mimo zapewnień senatora, w całej sprawie pojawiają się wątpliwości natury etycznej. Wydaje się bowiem, że Józef Grzegrzółka mógł być od początku w uprzywilejowanej pozycji, otrzymując z pierwszej ręki informacje o tym, na które mieszkania należy zwrócić uwagę, w jakim konkretnie stanie się one znajdują, jaka jest ich rzeczywista wartość oraz ile można zarobić. Takie informacje z pewnością miała dyrektor Julita Mudyna, a obecnie Grzegrzółka. Trudno sobie wyobrazić, by dostęp do takiej wiedzy miał przeciętny Pilanin. Tu również pan senator nie widzi jednak niczego nadzwyczajnego i twierdzi, że normy etyczne nie zostały nadszarpnięte. - O ile dobrze pamiętam, to 1/3 zasobów mieszkań w Pile jest miejskich, więc tutaj dużego wyboru nie ma. Albo się kupuje u prywatnych inwestorów, albo od spółdzielni, albo od miasta. Nie wyobrażam sobie, by na przykład moje zaangażowanie publiczne miało oznaczać wykluczenie czy pomniejszenie szans moich bliskich na taki zakup. Nie mogliby już wtedy od miasta niczego oczekiwać? – skwitował Augustyn.
Problem jednak w tym, że żaden „sąsiad” nie kupił mieszkania na takich warunkach, jak mąż dyrektor wydziału gospodarki nieruchomościami, który korzystając ze znajomości w Urzędzie Miasta zwietrzył świetny biznes mieszkaniowy. Zaakcentowania wymaga to, że o wszystkich transakcjach wiedział Piotr Głowski, prezydent Miasta Piły. Można w tym miejscu zadać pytanie: ilu pilan wiedziało lub mogło się dowiedzieć o tym, że można kupić mieszkania komunalne o powierzchni 70-
Krzysztof Kuźmicz
Napisz komentarz
Komentarze