Ciekawostki kościoła św. Antoniego:
Kościół św. Antoniego w Pile, będący klasztorem Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów, to architektoniczna perła. Jego projekt przygotowany przez słynnego w tamtych latach w Niemczech architekta, Hansa Herkommera ze Stuttgartu, czerpał garściami ze święcącego właśnie triumfy niemieckiego modernizmu, ze słynnej szkoły Bauhaus. Ten wprowadzał do budownictwa najnowsze technologie, jakie pojawiły się na pocz. XX wieku: stal, żelbet, prefabrykaty. Herkommer, wykorzystując je wszystkie w pilskiej budowli, dodał jeszcze coś od siebie: parę zupełnie nowatorskich pomysłów. M.in. wprowadził po raz pierwszy płaski dach i wielkie płaszczyzny ścian, których do tej pory w budownictwie sakralnym nie stosowano. Wyrzucił z projektu wszelkie kolumny, łuki, które dzieliły kościół na nawy, pozostawiając ascetyczne elewacje, pozbawione niemal detali. Ta śmiałość myśli i odwaga architekta sprawiły, że kościół pilski jest do dzisiaj jednym z najcenniejszych i najbardziej interesujących zabytków Piły i Polski, ale i nieocenionym przykładem niemieckiego modernizmu. Jak zapewnia o. Patryk Remigiusz Jankiewicz: Znakomici rzemieślnicy pod okiem jednego z najlepszych ówczesnych architektów niemieckich stworzyli niekwestionowane dzieło.
Nie wszyscy pilanie podzielają jednak tę myśl. Otóż nowatorstwo w architekturze, nowatorstwo malowideł i całego wyposażenia kościoła, które nadało świątyni ten wyjątkowy, katakumbowy klimat, nie wszystkim odpowiada. Przyzwyczajeni do polskich świątyń kipiących złotem, dziesiątkami posągów i obrazów, z tradycyjnym wizerunkiem Chrystusa, nie potrafią odnaleźć się w miejscu odartym ze wszystkiego, co zbędne. Ale takie też było założenie Bauhausu: podporządkować formę funkcji. Zgodnie z tą koncepcją człowiek miał w kościele szukać Boga. A nie oglądać nagromadzone tam bogactwa.
Forma i wnętrze kościoła św. Antoniego od początku wzbudzały więc wiele kontrowersji. Trzeba pamiętać, że po II wojnie światowej, gdy Piła wróciła do macierzy, tendencje, by wyrzucić z miasta wszystko, co niemieckie, były naprawdę silne. I chyba tylko cudem pilska świątynia przetrwała w stanie niemalże niezmienionym do dziś. Niemalże – słowo to nie oddaje w pełni rzeczywistości… trochę bowiem zepsuto.. Ale to, co najważniejsze i najcenniejsze pozostało: w tym freski obrazujące Mękę Pańską czyli Droga Krzyżowa i malowidła kaplicy św. Antoniego. A także olbrzymi krucyfiks – prawdopodobnie nadal największy w Europie, wyrzeźbiony z jednego kawałka drewna.
Droga krzyżowa
Autorem polichromii z Drogą Krzyżową jest Willy Oeser z Mannheim (autor wielu prac w kościołach, fresków, mozaik, obrazów ołtarzowych i ściennych m.in. w Berlinie, Baden-Baden). Tworząc obrazy Męki Pańskiej chciał przede wszystkim odejść od malowania tradycyjnych małych tablic ze stacjami, które – w jego opinii – umniejszały postać Zbawiciela, ale i stworzyć dzieło, które współgrałoby klimatem z architekturą kościoła. I to udało się doskonale. Ciekawostką jest to, że w pierwszym projekcie Herkommer umieścił na ścianie, na której ostatecznie pojawiły się freski, pięć okien – podobnych do tych, na ścianie przeciwległej.. W kolejnych projektach pojawiła się już polichromia: czyim była pomysłem – architekta, artysty czy efektem wspólnych rozważań – nie wiadomo… Istotne, że Willy Oeser dostał olbrzymią połać ściany do zamalowania. Jest to płaszczyzna o wysokości
Oeser ograniczył rysunki do kilku ledwie kresek i nadał im barwy zlewające się z kolorystyką świątyni. Efekt przeszedł wyobrażenia, a niezwykłego klimatu dopełniło światło przedostające się przez okna witrażowe przeciwległej ściany. Stacje przedstawiają w centralnym punkcie zawsze Jezusa. Jego oczy – miłość, pokój i szelmowskie uśmieszki na twarzach złoczyńców. „Zamiast teatralnych gestów – wstrząsające cierpienie, bez modelowego piękna”.
Niestety, pilanie chcieli piękna i nie mogli się do takiej Drogi Krzyżowej przyzwyczaić. Prosili o jej zmianę na taką, „przy której mogliby się modlić”. I tak w 1947 r. sprowadzono z Wrocławia 14 stacji tradycyjnych – były to oleodruki w drewnianych ramach (powieszono je naprzeciw ściany z freskiem; wisiały tam do sierpnia 1957 roku, do remontu, a po malowaniu kościoła przeniesiono je do kościoła św. Stanisława Kostki).
Gdy w 1956 roku zasięgano opinii artystów plastyków w sprawie malowania kościoła. Jan Grzegorzewski, artysta z Poznania zalecił, by „Panoramę Męki Pański zamalować, a w to miejsce dać nowe 14 stacji”. Przygotował nawet 4 warianty swoich projektów… Na szczęście nie zyskały aprobaty.
Ks. prof. Kazimierz Kowalski sugerował „coś ożywić, spolszczyć; zrobić ten kościół bardziej polskim”. Nie proponował niszczyć malowideł, ale coś dodać, obrazy nad kaplicami, figury pod stropami..
Ostateczną decyzję miała podjąć kuria. Na jej zlecenie w lipcu 1957 roku przyjechał z Torunia prof. Uniwersytetu Toruńskiego Leonard Torwirt, artysta malarz, znany konserwator zabytków, by przyjrzeć się freskom. Ale i jemu nie przypadła do gustu Droga Krzyżowa Willy’ego Oesera. „Nie powinna się znajdować w kościele” – oświadczył, dodając, że Chrystus został na niej przedstawiony karykaturalnie. I zaopiniował stworzenie nowej polichromii… Oczywiście nie mogła ona powstać od razu, więc na 10 lat zalecił „zostawić wszystko jak jest”, względnie na ten czas odświeżyć i „przemalować jak było pierwotnie”.
A później nikomu już nie przyszło do głowy niszczyć malowideł. I tak wyjątkowa Droga Krzyżowa w pilskim kościele ocalała…
Dla równowagi trzeba dodać, że byli i znawcy, których pilska świątynia naprawdę już wtedy zachwycała. Np. Jadwiga Rymarówna z Krakowa napisała: „Wszystko w tym kościele jest piękne, udane, estetyczne. Odnowienie zaś pomyśleć jako rekonstrukcję starych rzeczy”.
Największy…
Leonardowi Torwirtowi nie podobał się także olbrzymi krucyfiks z figurą Chrystusa. I jego – o zgrozo! - zalecił wynieść ze świątyni… (zresztą podobnie jak i witraże św. Piotra i Pawła z kaplic bocznych).
Krucyfiks wyrzeźbił Berthold Müller – Oerlinghausen, a powstanie rzeźby ma źródło w Oberammergau - niewielkiej, górskiej miejscowości, zwanej „wioską rzeźbiarzy” w południowej Bawarii. Miejscowość słynęła z przedstawień „Pasji” odgrywanych tam co dziesięć lat - począwszy od 1634 r. W 1830 roku rozpoczęto odgrywać pasje na specjalnie zbudowanej scenie. Kiedy zbliżała się setna rocznica tychże większych przedstawień scenicznych (pod koniec lat dwudziestych XX wieku), postanowiono zbudować dla nich nową scenę. Starą rozebrano. Akurat w tym czasie architekt pilskiego kościoła poprosił rzeźbiarza Bertholda Mullera Oerlinghausena o wykonanie olbrzymiego krzyża dla świątyni. Muller znał „wioskę rzeźbiarzy”. Zainteresował się starą sceną i wyciął z drewna dawnej platformy krucyfiks… Korpus Chrystusa Muller obił płytkami z brązu zużywając do tego 20 tysięcy gwoździków! Jak pisze o. Patryk Remigiusz Jankiewicz w swoim przewodniku: „Powstało dzieło wielkie nie tylko w sensie artystycznym, ale i wagowym.” Krzyż wraz z korpusem Chrystusa waży bowiem 2 tony. Wymiary krzyża: belka pionowa ma
Ciekawostką jest także fakt, że Chrystus na pilskim krzyżu jest Chrystusem Zwycięskim. Nie został przedstawiony tradycyjnie z koroną cierniową. Na jego głowie widzimy królewską koronę otoczoną nimbem. Ten wizerunek jest znaczącym dopełnieniem Drogi Krzyżowej – on nadaje jej sens stanowiąc ważne dla chrześcijan przesłanie o Zmartwychwstaniu.
***
Warto dodać, że wiele elementów wystroju kościoła wykonano z blachy mosiężnej (przepiękna ambona) i miedzianej. Ciekawa jest historia kościelnych dzwonów (z oryginalnie zamontowanych trzech przetrwał do dziś jeden; dwa zdjęli Niemcy w 1943 r. na zbrojenie - już ich nie odnaleziono). Jakie mają imiona? Ile ważą? Gdzie znajdują się serca zaginionych dzwonów? – o tym opowiemy w drugiej części opowieści o pilskim kościele pw. św. Antoniego (w kolejnym numerze Tygodnika Nowego).
eKin
Dziękuję za pomoc w zebraniu materiału bratu Markowi Zimnemu z parafii św. Antoniego w Pile , a także autorowi przewodnika „Kościół św. Antoniego w Pile” o. Patrykowi R. Jankiewiczowi
Napisz komentarz
Komentarze