Sprawa wlecze się od kilku dobrych lat. Przypomniał o niej podczas zebrania sprawozdawczo-wyborczego ROD „Drogowiec”, prezes Okręgowego Zarządu ROD w Pile Marian Praczyk. W sumie ostatnie roszczenia przedsiębiorcy za wodę i grunty opiewają na 47.500 złotych. - Nie zapłacimy ani złotówki - podkreśla Praczyk.
Gościem zebrania działkowiczów był burmistrz Chodzieży Jacek Gursz, który nie po raz pierwszy zapewniał obecnych o swej sympatii i wsparciu. Od wielu tygodni stara się on doprowadzić do spotkania obu stron i zawarcia kompromisu. Sprawa nie jest jednak prosta.
Marian Praczyk komentując sytuację tłumaczył, że „Drogowiec” korzysta obecnie z ujęcia Miejskich Wodociągów. Nie jest to woda tania, ale lepsza ta niż nieuregulowany status ze sprytnym przedsiębiorcą. Ale skoro sąsiad i jednocześnie właściciel terenu, na którym jest staw, uznał iż działkowcy są mu winni pieniądze, musi dysponować pozwoleniem i wystawić faktury. Według Praczyka nie wiadomo na jakiej podstawie kancelaria prawna przysłała takie rozliczenia. - Jak raz ustąpimy będą nas doić. Chcemy uregulować sytuację i spotkać się w obecności burmistrza, ale nie na tych warunkach.
Wszystko zaczęło się kiedy geodeci skorygowali granice działek. Nie zgadzało się posadowienie płotu i wynikły niedokładności związane z 300 - 350 m2 gruntu. Przeważnie na niekorzyść sąsiada, choć nie tylko. - Myśmy wiedzieli o tych problemach, ale nie było woli, by to szybko załatwić - mówi Jan Dreczka prezes ROD Drogowiec. - Teraz jesteśmy w trudniej sytuacji, przecież nie dysponujemy takimi pieniędzmi!
Jak się okazuje nie chodzi tylko o same działki. Przez ok. 30 lat działkowcy pompowali wodę z pobliskiego dużego stawu - wyrobiska. Teren, jak przyznają jest przedsiębiorcy, ale woda nie koniecznie. Ich zdaniem nie może on wystawić faktury, bo nie ma pozwolenia wodno-prawnego. Tymczasem w pierwszej wersji kancelaria oceniła straty właściciela na przeszło 90 tys. złotych. Na jakiej podstawie?
Zdaniem działkowców wyliczenia są z kapelusza. Zresztą w ostatnim piśmie z marca zainteresowany zszedł do 25 tys. złotych. - Trudno złapać z nim kontakt. Chcemy zorganizować spotkanie, ale to nie łatwe. Niby zależy mu na kasie, a nie ma go - dziwi się Jan Dreczka.
By zrekompensować Poznaniakowi straty zaproponowano teren zamienny, ale sprawa stanęła w miejscu. Działkowcy, są zniechęceni, niewiele inwestują i ciągle nie mogą podłączyć się do dużo tańszego starego stawu. Paradoksalnie na terenie własności biznesmena stoi hydrofornia należąca do …drogowców. Podobno ten również użytkuje ponad dwieście metrów gruntu „Drogowca”…
Marian Praczyk przestrzega chodzieżan przed jakimikolwiek regulowaniem żądanych roszczeń. - Niech ten pan przedstawi stosowny dokument w sprawie poboru opłat za wodę. Oczywiście chcemy się spotkać i dogadać. Nie mamy radcy prawnego i korzystamy z wynajętych fachowców którym trzeba zapłacić, dlatego chciałbym zakończyć sprawę jak najszybciej i po naszej myśli.
pik
Napisz komentarz
Komentarze