Gmina Piła mówi dość i idzie do sądu. Chodzi o zadania zlecone, które do tej pory były zrzucane na barki właśnie gminy, ale jak twierdzi prezydent Piotr Głowski, nie szło za tym odpowiednie wynagrodzenie. To oznacza, mówiąc w dużym uproszczeniu, że zadania, które zlecało państwo, a realizowała gmina, jak na przykład wydawanie dowodów osobistych czy rejestrowanie firm były niedoszacowane. Różnica pomiędzy środkami przekazanymi a realnymi kosztami wynosi ok. 500 tysięcy złotych rocznie. Gmina Piła w poniedziałek złożyła więc pozew o wyrównanie tej kwoty.
- W imieniu mieszkańców występujemy przeciwko Skarbowi Państwa i reprezentującemu go wojewodzie wielkopolskiemu w zakresie nieprzekazanych samorządowi pieniędzy na zadania zlecone – powiedział prezydent Piły Piotr Głowski.
Wcześniej, już od końca roku 2017 gmina Piła próbowała załatwić sprawę polubownie, kierując do wojewody wielkopolskiego pisma w tej sprawie. Ten jednak nie uznał roszczeń za zasadne, jednocześnie utrzymując, iż nie ma kompetencji do wypłaty ewentualnego odszkodowania. To akurat zrozumiałe, bo wojewoda nie dysponuje środkami, które mogłyby posłużyć do pokrywania tego typu zobowiązań. Sprawa od początku zmierzała więc w stronę sporu, który może być rozstrzygnięty tylko przed sądem. Pozew złożono w poniedziałek i dotyczy on roszczeń, które nie uległy jeszcze przedawnieniu.
- Sięgnęliśmy tak daleko, jak tylko mogliśmy, czyli do 2008 roku i uzbierała się z tego całkiem spora kwota 5 milionów złotych. Co roku brakuje pieniędzy m.in. na pensje dla pracowników, nie wspominając już o sprzęcie, wynajętych pomieszczeniach czy papierze. Tego w tym wniosku w ogóle nie uwzględniamy. Uwzględniliśmy za to tylko rzeczy policzalne, czyli wynagrodzenia. Przecież nie możemy 15-tego czy 20-tego dnia każdego miesiąca zwalniać pracowników, bo strona rządowa nie przekazała nam pieniędzy – twierdzi prezydent Piotr Głowski, który podkreśla, że gmina, gdy dokłada do zadań zleconych, nie ma środków na realizację innych. - Od lat kredytujemy to wszystko, nie wykonując pewnych zadań, które powinny być wykonane na terenie miasta. Nie kosimy pewnie niektórych trawników, nie wykonaliśmy pewnie niejednej inwestycji.
By jednak wniosek w ogóle był rozpatrywany, najpierw gmina Piła musiała wpłacić 100 tys. zł. Do tego dochodzi kwota wypłacona Kancelarii Prawnej Ziemski i Partnerzy w Poznaniu, która będzie reprezentować gminę Piła przed sądem. Dokładnej kwoty towarzyszącej tej umowie nie zdradzono, ale jak stwierdził prezydent Piotr Głowski, jest to tylko ułamek kwoty, która została wpłacona, by pozew w ogóle mógł być rozpatrywany. Profesor Krystian Ziemski twierdzi, że szanse, iż wydane pieniądze zwrócą się, są spore.
- W bieżącym roku o podobne odszkodowanie wystąpiła Łódź, a w poprzednich latach wielokrotnie występował Powiat Poznański, który również wielokrotnie uzyskiwał odszkodowanie – poinformował profesor, którego zdaniem samorządy rzadko decydują się na podobne kroki, mimo przykładów rozstrzygania spraw na ich korzyść z kilku powodów. – Z pewnością jednym z takich powodów jest wysoka opłata 100 tysięcy złotych, którą trzeba wnieść. Poza tym samorządowcy nie chcą często występować przeciwko wojewodzie, bo wojewoda jest organem nadzoru. Zadzieranie z wojewodą oznacza, że w wielu innych wypadkach będzie on mógł kwestionować różnego rodzaju rozstrzygnięcia. To pewien błąd systemowy, że występuje się przeciwko organowi, który potem w różny sposób może być mniej, albo bardziej życzliwy.
WIĘCEJ NA TEN TEMAT W NAJBLIŻSZYM WYDANIU TYGODNIKA NOWEGO. PREMIERA JUŻ WE WTOREK 16 LIPCA.
Napisz komentarz
Komentarze