Z europejskiego championatu Susana Lachele przywiozła brązowy medal. Na szczęście medal, bo chyba nie wybaczyłaby sobie, gdyby te ostatnie – dosłownie – centymetry przed linią mety, medal by przepadł.
W stawce finałowego biegu – sztafecie 4 x 400 m – bezkonkurencyjne były Brytyjki. Uważać trzeba było na Niemki. Polki po cichu marzyły o medalu.
Bieg potwierdził oczekiwania. Brytyjska sztafeta narzuciła takie tempo, że niemal od początku było jasne, że złoto jest już rozstrzygnięte. Na ostatniej zmianie pobiegła zawodniczka pilskiej Gwardii.
- Na szczęście nie widziałam co się dzieje za moimi plecami. Nie wiem, jak poradziłabym sobie z tym wszystkim. Potem jak analizowałam bieg, jak oglądałam taśmy wideo, dopiero uzmysłowiłam sobie, jaka walką odbywała się za moimi plecami – wyznaje nam po powrocie do Piły Susana.
Polka bacznie uważała na swoją prawą stronę. Tam właśnie spodziewała się ewentualnego ataku Niemki, a tu niespodziewanie z lewej strony, na ostatniej kratce, wyskoczyła przed nią Białorusinka.
Ale medal jest. Kolejny w kolekcji pilskiego klubu. W sumie trener Roman Marciniak ma farta do wynajdowania i szkolenia talentów na miarę medalu Mistrzostw Europy.
Susana w Boras, na U-20 to tylko potwierdza.
Suzi trenuje od najmłodszych lat.
- Wiadomo są czasem chwile, w których ma się dość. Na szczęście one szybko mijają. Sport nauczył mnie postawić się w wielu życiowych sytuacjach, pozwolił mi odwiedzić wiele ciekawych miejsc, spotkać cudownych ludzi i przyjaciół – podkreśla.
- Moim marzeniem jak każdego sportowca jest Olimpiada, ale w moim przypadku również to, aby czerpać z tego jak najwięcej ciekawych przygód – dodaje.
Susana swoje nabliższe plany wiąże z PWSZ w Pile. Tak! zdecydowała się na pilska uczelnię!
- Idę na fizjoterapię, myślę że jest to kierunek który bardzo łączy się ze sportem i jest idealny dla mnie – uważa.
Co później przyniesie czas nie wie. Aż tak daleko nie sięgają jej plany.
Z trenerem Romanem Marciniakiem pracuje już 8 lat.
- Zna mnie na tyle, że wie jakie treningi przynoszą owocne rezultaty. Jest bardzo zaangażowany w to co robi i myślę że to jest ogromny plus. Czasami wierzy w nasze możliwości bardziej niż my – uśmiecha się Suzi.
Napisz komentarz
Komentarze