Patryk Brzykcy ma 21 lat. Mieszka w Wągrowcu. Immunoterapia CAR-T Cell to jedyna nadzieja Patryka. Patryk cierpi na ostrą białaczkę limfoblastyczną oporną na leczenie. Natalia, narzeczona Patryka: - Kolejny raz stoimy przed Wami i błagamy o pomoc. Po ostatniej wznowie nowotwór postępuje w zastraszającym tempie. Walka trwa. Patryk ma rozpocząć terapię ostatniej szansy, Car-T Cell. Mamy już kwalifikację i kosztorys - 350 tysięcy euro…
Wczoraj Patryk miał gorączkę, wyniki mu spadły. Robi się coraz słabszy... To wszystko niestety efekt chemii. Lekarze i tak zrezygnowali z jednego składnika, aby nie zepsuć Patrykowi serca. On jest już tak osłabiony, a przecież musi mieć siłę, by leczenie w Niemczech, o które wszyscy tak walczymy, mogło dojść do skutku... Jestem przy nim, kolejny raz patrzę, jak rak chce mi go odebrać. Siedzę przy łóżku, trzymam za rękę. Nie mogę sobie pozwolić na łzy, nie, gdy Patryk widzi... Dużo śpi, musi nabrać sił. Ta walka będzie ostateczna, a przez to najbardziej wyniszczająca. Patryk jednak to przetrwa, zwycięży... Mocno w to wierzymy. Nie może być inaczej, nie dopuszczamy do siebie innych myśli. Proszę, bądźcie z nami.
Kolejny cios! Nie wiemy, jak wiele jeszcze zniesiemy, jak wiele wytrzyma Patryk… Trzecia wznowa. Od tylu miesięcy budzi się ze świadomością, że ten dzień może być jego ostatnim. Ma dopiero 21 lat! Nie powinien myśleć o śmierci… Wyczerpaliśmy wszystkie metody dostępne w kraju, nawet te kosmicznie drogie… Została terapia Car-T Cell w Niemczech. Ostatnia deska ratunku…
Kolejny raz stoimy przed Wami i błagamy o pomoc. Po ostatniej wznowie nowotwór postępuje w zastraszającym tempie. Walka trwa… Dziękujemy Wam wszystkim za wsparcie poprzedniej zbiórki, bo wiemy, że tylko dzięki temu Patryk nadal jest z nami, nadal walczy, nadal wierzy. Nadal żyje… Ponad rok ciężkiego leczenia, łez i straconych nadziei.
Tu liczy się każda minuta, każda decyzja lekarzy jest na wagę życia. Patryk właśnie trafił na oddział z pogorszeniem wyników. Zapadła decyzja o rozpoczęciu ciężkiej chemioterapii, a my modlimy się, by wycieńczony do granic organizm Patryka ją wytrzymał… Nasza pani profesor prowadząca skontaktowała się z niemieckimi klinikami, by rozpocząć terapię ostatniej szansy, Car-T Cell. Mamy już kwalifikację i kosztorys - 350 tysięcy euro…
Z poprzedniej zbiórki na koncie fundacji zostało jeszcze 600 tysięcy złotych. To oznacza, że brakuje nam jeszcze ponad 900 tysięcy. Jesteśmy zrozpaczeni. Już tak bardzo nam pomogliście, a my nadal musimy błagać o pomoc. Musimy, bo bez tego nasz Patryk odejdzie, nie otrzymawszy wcześniej szansy, tej ostatniej…
Ile mamy czasu? Bardzo mało. Teraz trwa ciężka chemia, która ma wyniszczyć mnożące się komórki nowotworowe. Potem pilnie trzeba rozpocząć terapię w Niemczech, która przygotuje Patryka do kolejnego przeszczepu szpiku, tym razem od mamy lub taty. Cały czas trwają badania, cały czas trwa walka. Patryk ma dla kogo żyć…
Rak nie ma litości nad tym młodym, zamęczonym i wyniszczonym organizmem. Patryk nie chce umrzeć... Błagamy o pomoc, modlitwy i wsparcie duchowe. Jesteśmy na granicy, sami nie damy rady, bez Was sobie nie poradzimy… Bez Was, nasze ciche Anioły, już dawno byśmy polegli...
Natalia
W sobotę Patryk zakończył chemię. Wyniki mu spadły do zera, dlatego w jego pokoju jest pełna izolacja. Odkąd do jego żył lekarze podłączyli chemię, Patryk nieustannie gorączkuje. - Niestety, w międzyczasie wyhodowano bakterię gronkowca... Patryk cały czas ma podawane płytki i przetaczaną krew. Właściwie brak odporności już daje się we znaki. Katar, zaczerwienione i łzawiące oczy, boląca głowa... Dla nas, zdrowych ludzi, takie objawy oznaczają L4 i kilka dni pod kocem z gorącą herbatą. Dla Patryka to śmiertelne zagrożenie... – pisze Natalia.
Zbiórka na leczenie Patryka trwa do 4 listopada br. Można wpłacać środki poprzez stronę siepomaga/patryk. Zebrano już blisko 900 tys. zł. Potrzeba jeszcze 73 tys. złotych. I szczęścia, cudu, wiary w to, że Patryk dotrwa, że wytrzyma…
(bek)
Mam na imię Patryk, zachorowałem zaraz po 18 urodzinach. Przyszła dorosłość, a z nią śmiertelna choroba. Na początku bolały stawy, kolana, plecy. Pierwsze badania krwi zaniepokoiły lekarzy, powtarzali je kilka razy. Położyli mnie do szpitala, potem przyszła mama i powiedziała te straszne słowa… Wiedziałem już, że mam raka, że jestem śmiertelnie chory…
Chciałem wyprzeć chorobę, po prostu się poddać. Ale nie pozwolili mi na to. Moja kochana narzeczona Natalka powiedziała, że nie wolno mi, że muszę walczyć, bo żyję nie tylko dla siebie. Rozpoczęła się walka… Niedługo miną 3 lata ciężkiej, wyniszczającej walki. Chemia, przeszczepy szpiku, nierefundowane leczenie, które mogłem przejść dzięki Wam! Gdy przyszła wiadomość o remisji, byłem najszczęśliwszy na świecie. Potem przyszła wznowa, a z nią rozpacz i strach. Wszystko od nowa… W sierpniu tego roku przyszła dramatyczna informacja o kolejnej wznowie. Choroba postępuje bardzo szybko… Nie wiem, jak dałem radę wytrwać aż do tego momentu. A teraz znowu wracam do szpitala, do moich żył znowu płynie chemia… Ile litrów już przepłynęło przez mój organizm? Jak wiele zniszczyło? Tego nie da się opisać. Najgorsze jednak, że rak ciągle wraca. Jest coraz silniejszy, a ja coraz słabszy… Została mi ostatnia nadzieja, tym razem już za granicą. Nie chcę umierać, nie chcę zostawiać rodziców, Natalki, bliskich i przyjaciół… Proszę, choć wiem, że proszę o wiele - pomóż mi walczyć o życie.
Patryk
Napisz komentarz
Komentarze