To było jej marzenie. Misja, którą dyktowało jej serce. Była, jako wolontariuszka w Namibii 2 miesiące. Do Piły przywiozła nie tylko swoje przeżycia, ale i zauroczenie dziećmi z Cheshire Home.
Justyna Chmielewska, złota kobieta, która na co dzień, m.in opiekuje się niepełnosprawnymi dziećmi w Specjalnym Ośrodku Szkolno Wychowawczym w Pile, nie lubi rozgłosu.
Jadąc do Namibii, jako wolontariuszka, spełniła swoje marzenie. Przez dwa miesiące, w ośrodku przypominającym nawet pilski SOSW, sprzątała, pomagała i rehabilitowała niepełnosprawne dzieci. Czuła się spełniona. Serce jej rosło z każdym dniem. Przepełnione było troską, uczuciem solidaryzowania się dziećmi z …
… Cheshire Home
Dzieci, dokładnie trzydzieścioro, mieszkają w „Cheshire Home” domu, takim polskim internacie, jedynie podczas roku szkolnego. To w sumie mieszkańcy o różnych stopniach i typach niepełnosprawności. Potrzebna im wszelaka pomoc, od opieki rehabilitacyjnej, wsparcia w zakupie sprzętu rehabilitacyjnego, ortopedycznego, protez, aż do serdeczności.
Na co dzień Uczęszczają do szkół podstawowych i średnich położnych niedaleko ich zakwaterowania.
Dzieci mają różny stopień i typ niepełnosprawności, ale dla nich niepełnosprawność nie oznacza nieumiejętności. W Cheshire Home wykonują wiele swoich obowiązków, od sprzątania, pomagania w kuchni czy prania.
Justyna była wśród nich…
- Dużo z tych dzieci skrzywdził los. Ale żyją naprawdę radośnie. Tak! mają inne wartości – podkreśla Justyna. W nich jest radość z życia, cieszą się praktycznie z wszystkiego co mają, a mają naprawdę niewiele. Żyją skromnie, mając przy tym olbrzymie problemy zdrowotne. Myślą w całkiem innych kategoriach, nie oczekują paczek z prezentami, nie marzą o smartfonach, nie tęsknią za innymi dobrami dzisiejszej doby…
Zastanawiałam się wtedy po co wracam do Polski. Serce ściskało. Nie zapomnę chwili, kiedy mała Queen powiedziała mi, że chciałaby czarny długopis … - wzrusza się Justyna.
Ludzie z SOSW
SOSW w Pile to wiele osób o wspaniałym sercu. Dyrekcja: Tomasz Łochowicz i Justyna Michaelis-Nowak mogą być z nich dumni. M.in. ze wspomnianej Justyny czy Krzysztofa Huszka, który także był w sercu bezinteresownej akcji. Tercet akcji podkreśla Romana Wielińska, zwana żartobliwie, ale jak najbardziej adekwatnie do jej charytatywnych działań, Pandą.
Romka, gdy słuchała wspomnień Justyny zadziałała mechanicznie, spontanicznie, tak jak w jej stylu. – Może i my zróbmy coś dla tych dzieci – wykrzyczała.
Wszystko potoczyło się jak w Teleexpresie. Odbyło się spotkanie z wolontariuszami. Spontanicznie, od serca, wolontariusze ustalili hasło:
,,Leci paka dla dzieciaka”
Zuzia Krzyżanowska, ze szkoły im Stanisława Staszica, wykonała prosty, ale jakże wymowny, kolorowy plakat.
Akcja ruszyła! Włączyły się szkoły podstawowe, ponadpodstawowe, a nawet niektóre przedszkola.
Pomysł dotyczył plecków szkolnych. Właściwie takich z pełnym wyposażeniem. Przybory szkolne to była podstawa.
- Nasze oczekiwania przeszły najśmielsze wyobrażenia – podkreśla dziś Pani Romka.
- Naszym wspólnym plonem jest 60 plecaków z materiałami potrzebnymi do zajęć szkolnych – raduje się Pani Panda. – W naszym zamyśle, prezenty te miały być na gwiazdkę. Okazuje się jednak, że rok szkolny w Namibii rozpoczyna się w styczniu. Nic dodać, nic ująć. Trafiliśmy w dziesiątkę – wyznaje.
Lekarze zbawieniem
Euforia, spowodowana świetnym ukoronowaniem akcji ,,Leci paka do dzieciaka”, nieco przygasa jednak, kiedy murem stają się procedury i koszty dotyczące dostarczenia plecaków do Cheshire Home.
Zbawieniem może być grupa lekarzy m.in. z Krakowa, Piły i Wągrowca – tu wielkie ukłony wobec Pani doktor Natalii Nowak i jej męża - którzy Namibię odwiedzą niebawem turystycznie.
Niespodziewanie zatem otwiera się przed nimi korytarz powietrzny.
Lekarze nie pozostają obojętni na głos z Piły. Każdy z nich odstąpi limit 10 kg bagażu na poczet trzech kompletnych plecaków.
28 listopada 30 plecaków wyjedzie z Polski.
Pani Lucyna ma nadzieję, że czarny długopis dotrze do Queen…
Mariusz Markowski
Napisz komentarz
Komentarze