Jeszcze kiedy mieszkałem w centrum miasta w bloku na III piętrze wywieszałem słoninę lub specjalnie przygotowaną mieszankę tłuszczu, ziaren, kaszy itp. umieszczonych w pojemnikach. Zaprzyjaźniony leśnik usiłował mnie wprawdzie przekonać, że to bezsensowne działanie, bo przecież sikorki na III piętro do bloku nie przylecą – jednak po „wizji lokalnej” musiał zmienić zdanie nie kryjąc przy tym swego zadziwienia...
Teraz nie mam tego kłopotu, mieszkam na parterze, a na podwórku rośnie drzewo, na którym mogę wywieszać jedzenie. Na drzwiach komórki jest również przybity karmnik, do którego też trafiają ptasie smakołyki. Na jedzenie przylatują oczywiście sikorki – ubogie i bogatki, zjawia się czasem sójka, bywają kosy i wróble, parę razy zawitał także kowalik, w latach minionych bywał rudzik ale tej zimy jeszcze mnie nie odwiedził.
Ostatnio jednak jedzenie wywieszone na drzewie szczególnie zainteresowało pewnego dzięcioła dużego, który regularnie zjawia się na dwie sesje posiłkowe – śniadaniową, około 8.30 – 9.00 i obiadową, około 15.00. Czasami wpada jeszcze w tzw. „międzyczasie” na króciutką przekąskę – ot, dziubnie coś tylko od niechcenia i odlatuje załatwiać gdzie indziej swoje sprawy. Nie da się ukryć, że obserwacja ptaków przy jedzeniu jest zajmująca i sprawia nam bardzo dużo przyjemności.
Niestety, jakość zdjęć wykonywanych smartfonem przez kuchenne okno nie jest powalająca i nie oddaje całego uroku ptasiego baletu podczas jedzenia – ale przecież każdy może sobie zorganizować podobne teatrum na balkonie i mieć swoje własne pokazy na wyłączność... A ptaki tylko za to podziękują.
Napisz komentarz
Komentarze