Chodzież nie ma ostatnio szczęścia do zieleni. A może raczej odwrotnie to zieleń nie ma szczęścia do miasta. Wystarczy przypomnieć co działo się w tej materii w ostatnim czasie - najpierw wielkie sanitarna prześwietlanie drzew w mieście m. in. koło bloków na ul Wyszyńskiego i przy bibliotece, wcześniej na ul Leśnej za wiaduktem. Do dziś te pnie i kikuty, choć próbują odrastać trudno nazwać klasycznymi drzewami… Później konferencja terenowa na której leśnicy poinformowali o planowanej wycince drzew na obrzeżach Chodzieży za stacją Orlen i po drugiej stronie drogi K11. Wszystko za sprawą gradu, który w lipcu okaleczył sosny. Nadleśnictwo powzięło decyzję i całe fragmenty lasu pójdą pod piłę. Jak by tego było mało kilka dni temu zniknęły drzewa ze skarpy kolejowej przy ChDK…
Widok jest przejmujący. Wystarczy popatrzeć, zamiast ściany zieleni, która latem skutecznie oddzielała drogę i niezbyt estetyczne z tej strony skrzydło domu kultury, dziś widnieje goła skarpa z wystającymi pieńkami. Według burmistrza Jacka Gursza nikt o tej sprawie z dyrektorem ChDK Marcinem Kitą nie rozmawiał. - Wcześniej walczyliśmy o montaż barierek ochronnych przed skarpą, ale PKP uznało, że nie są potrzebne. Dziś widać jak bardzo by się teraz przydały… Na forach, w Internecie rozpętała się dyskusja, a użytkownicy w zdecydowanej większości nie pozostawiają suchej nitki na odpowiedzialnej za wycinkę PKP.
Tymczasem jak się okazuje o sprawie wiedziało chodzieskie Starostwo Powiatowe, a ściśle biorąc Wydział Komunikacji. Jak poinformował Piotr Mąka rzecznik starostwa Powiatowego w tym roku zmieniły się przepisy związane z bezpieczeństwem pasa kolejowego. Odległości te ze względów bezpieczeństwa zwiększyły się, stąd konieczność wycięcia drzew na skarpie. Jak zaznaczył, starostwo wiążą przepisy prawa dlatego taka, a nie inna decyzja. Czy rzeczywiście PKP musiało wyciąć drzewa co jednego? Widok jest jak określiła to jedna z osób jest przerażający, albo „jak po huraganie”. - Często tędy idę do domu, to co teraz widać to masakra - ocenia jeden z mieszkańców.
Jak podkreśla burmistrz zarówno Miasto, jak i ChDK walczyły o zamontowanie barierek zabezpieczających przed wypadkiem z wysokiej w tym miejscu skarpy. Liczono, że takie powstaną przy okazji modernizacji linii kolejowej. Nic takiego się nie stało. Drzewa, które tam stały w jakimś stopniu spełniały także funkcję bezpieczeństwa. Teraz nie ma ani zieleni ani barierek. PKP i starostwo tłumaczą się przepisami, chodzieżanie po raz kolejny musieli stanąć przed faktem dokonanym.
W tej sprawie zastanawia brak komunikacji między Starostwem a Miastem. Bo to, że z PKP dialog nie należy do łatwych wiadomo już od dawna. Wygląda na to, że Miasto i podległy mu Dom Kultury nic o ostatnich uzgodnieniach z PKP nie wiedzieli. O mieszkańcach nie mówiąc...
CAŁY ARTYKUŁ W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA NOWEGO
Napisz komentarz
Komentarze