Ameryki nie odkryję, że sport to nie tylko rywalizacja i pokonywanie własnych granic czy bicie rekordów lecz integracja i pasja, która łączy i zaciera granice pomiędzy ludźmi.
Ta paczka jest tego najlepszym dowodem…
Marcina poznałem przed laty, gdy jeszcze czynnie strzelał w IC Continental. Ów zresztą pochodzi z Trzcianki, miasta, do którego mam wielki sentyment.
On dziś sam o sobie mówi, że od 4 lat jest zawodnikiem biegów przeszkodowych OCR. Prowadzi treningi Crossfitowe i OCRowe zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Jest współorganizatorem biegu przeszkodowego Wolf Race w Trzciance, który z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością.
Jako zawodnik nie musi się prezentować szczególnie naszym Czytelnikom. Warto jednak podkreślić, iż w 2019 roku wystąpił w programie telewizji Polsat „ Ninja Warrior Polska”
Wielokrotnie gościł na łamach Tygodnika Nowego. Teraz poprosiłem go, aby przedstawił nam grupę pilskich entuzjastów, zarażonych pasją nie tylko ekstremalnego biegania.
Paczkę, która się opiekuje. Ta paka zwie się Wolfteam.
To czwórka fantastycznych ludzi, podobnie jak on, zakochana w pokonywaniu własnych barier. I może ktoś pomyśli, że to już gladiatorzy. Nic bardziej mylnego. To na co dzień normlani ludzie, pracujący, mający rodziny, ale ich pasja, systematyczność są godne podziwu.
Ostatnio można było ich spotkać na Czarnej Górze, gdzie zdaniem Marcina, poświęcenie i determinacja oraz zaangażowanie doprowadziło ich do osiągnięcia celu
*
Cezary Pazdaj na co dzień szef świetnie prosperującej firmy Ecorson, producenta najwyższej jakości farb i tynków dekoracyjnych do wnętrz, to człowiek, który jak zgłosił się do Marcina, to od razu postawił mu jasny cel.
- Marcin przygotuj mnie do biegu Spartan Race, lecz nie na jeden, a na trzy przez dwa dni, a więc Trifecta – zaskoczył mnie trochę Czarek, opowiada Marcin.
- To około 40 km w górach z przewyższeniami ponad 2 tys. mnp i około 70 przeszkód i to w 7 tygodni .... Spojrzałem na gościa z góry na dół. Znam go i wiem że jest cholernie zawzięty i uparty. Odpowiedź była jasna: Cezary wariacie zrobimy to … - uśmiecha się Ćwirzeń.
*
Cezary jego zdaniem, to nie jedyny wariat z takim wyzwaniem. - W teamie jest jednak częścią Domina, które zapoczątkowała w swojej rodzinie Magdalena Lach. Drobna kobieta, żona, kochająca matka, z branży medycznej, a w duchu waleczna bestia, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Madzia trenuje ze mną od ponad roku i wiem, że jej poprzeczki czy granice sportowe są systematycznie przesuwane. Robi to z taką gracją, że zawsze ląduje z telemarkiem, po każdej przeszkodzie i z uśmiechem na buzi. Ona ma jasny cel i go realizuje – komplementuje Magdę mój rozmówca.
*
Czy to koniec? Pytam przekornie Marcina.
- Oczywiście, że nie. Magda swoją nieprzeciętną sportową aurą zaraziła też męża, znanego w świecie piłki siatkowej. Jej maż - Przemysław Lach, jeden z założycieli Akademii Piłki Siatkowej Braci Lach, to urodzony sportowiec. Z powołania trener, ma super podejściem do dzieci, człowiek, któremu wystarczy pokazać technikę, sposób, a intensywność i zaparcie wychodzi automatycznie. Bezwzględnie łamie granice aby dojść do celu.
Przemka nie tyle z racji jego ,,skromnego” wzrostu, ale głównie z zamiłowania do siatkówki, nie musi mi zbytnio przedstawiać, ale kilka szczegółów o nim nie wiedziałem.
Np. to, że jak wspomina Marcin, czasem w trakcie pokonywania przeszkód, haczył w locie nogami o ziemię…
*
Na koniec, na deser, Marcin zostawia, czwartego muszkietera w wilczej paczce. To siostra Przemka Karolina Kalas.
- Karolina to czysta figterka z krwi i kości. Mimo wielu urazów czy kontuzji, nie związanych z biegami przeszkodowymi, co burzyło nam rytm pracy, nie było opcji aby się poddawała.
Karolina mimo rwy kulszowej czy problemów z kostką postanowiła ukończyć bieg Spartan Race w Czarnej Górze na dystansie 12 km I ponad 30 przeszkód. Ona stawia się na wszystkich zajęciach i sukcesywnie, według planu, wykonuje zadania i ćwiczenia, choć czasem sam muszę ją stopować.
Bywały sceny, że na jednej nodze chciała już mi Spacer Farmera robić, ale właśnie takich ludzi mam w klubie.
*
Z dumą mogę powiedzieć, że wszystkie te osoby zrealizowały w Czarnej Górze swój cel, pokonały granice bólu, ale też czasem krwi.
Poświęcenie i determinacja oraz zaangażowanie doprowadziło ich do osiągnięcia celu mimo pracy, obowiązków, rodziny ponieważ wszystko ich zdaniem można pogodzić.
Te osoby to cześć wspaniałej grupy, ludzi z pasją z którą tworzą rodzinę. Wszyscy się wspierają na trening, na trasie, czy na mecie.
Wyznają określenie, że marzenia się realizuje, a nie gromadzi.
Mariusz Markowski
Napisz komentarz
Komentarze