W minionym tygodni miałem wielką satysfakcję, że moja mała cegiełka, miała wpływ na pierwszą operację rączki Kingi ze Śmiłowa.
W 2014 roku była to niewinna zabawa dwóch sióstr Żołędziowskich ze Śmiłowa. Zapaliła się firanka, potem ogień szybko zajął styropianowe kasetony na suficie.
Wszystko skończyło się tragicznie. Mama Kingi, tylko – wobec kłębów dymu – gdyby nie płacz i szlochanie córki, nie odnalazłaby jej.
Kinga doznała ciężkich obrażeń ciała: II, III i IV stopnia. Jej ciało jest poparzone było w 65% (twarz, głowa, ręce, nogi, plecy, klatka piersiowa, pośladki), jednak w najgorszym stanie były jej dłonie. Codziennie wymagała stałej opieki oraz częstych wizyt u lekarzy. Przeszła jeden zabieg poszerzania krtani w Poznaniu, a kolejne były przed nią. Miała być korekta palców u rąk i twarzy. Jednak na tym się miało się skończyć i w ogóle jakiekolwiek próby dalszych zabiegów i rehabilitacji – była w Poznaniu i m.in. w Bydgoszczy) pozostawiamy bez komentarza.
Było za to wiele udanych prób pomocy dla Kingi. Charytatywnie zagrał w Pile Józef Skrzek, znakomity muzyk i kompozytor, związany między innymi z zespołami Brekout.
Firmy wchodzące w skład Holdingu Henryka Stokłosy także odpowiedziały na apel pomocy dla mieszkanki Śmiłowa. Mocno zaangażowała się Pani Katarzyna Stokłosa, szefowa Parku Drobiarskiego. Widoczny w podobnych poczynaniach był radny Gminy Kaczory Dariusz Krupa.
Dzisiaj, po prawie ośmiu latach, Kinga przebywa w Szpitalu Specjalistycznym im. Ludwika Rydygiera w Krakowie. Jest tam na oddziale chirurgii plastycznej dziecięcej, pod nadzorem wysokiej klasy specjalistki, doktor habilitowanej nauk medycznych - Anny Chrapusty.
Jest po dwóch operacjach, ale dopiero po świętach będzie można ja przywieźć do domu.
Potem czeka ją dalsze, żmudne leczenie.
Jesteśmy pełni nadziei. Trzymaj się Kinga!
Mariusz Markowski
Napisz komentarz
Komentarze