Jeśli ktokolwiek po ostatnim tekście dotyczącym przetargu na remont stadionu przy ulicy Bydgoskiej miał jeszcze wątpliwości co do fachowości władz Piły, być może szukał jeszcze choć drobnych elementów działających na korzyść prezydenta Głowskiego i innych osób, które swoim nazwiskiem podpisały się pod tym projektem, dziś może już porzucić wszelką nadzieję. Przetarg został koncertowo zmasakrowany. Nawet, gdyby Gmina Piła nie była zadłużona po uszy i mogła z własnego budżetu wyłożyć brakujące ok. 25 mln zł, niewykluczone, że i tak do modernizacji nie dojdzie z powodu licznych błędów, które pojawiły się w trakcie podchodów do realizacji tego zadania. Pytanie czy Gminie Piła w ogóle zależało na modernizacji stadionu pozostaje więc nie tylko zasadne, ale wybrzmiewa coraz mocniej w związku z ostatnimi wydarzeniami.
Ale po kolei. Jak powszechnie wiadomo, Gmina Piła, podobnie jak inne samorządy w całym kraju informację o dofinansowaniu projektu w ramach Polskiego Ładu otrzymała już w październiku. Zdecydowana większość z samorządów już zrealizowała zadanie, na które otrzymały wielomilionowe środki lub wkrótce dotrze do mety. Tymczasem Gmina Piła przez wiele miesięcy nie potrafiła nawet skutecznie rozpisać postępowania przetargowego. Przekładając to na terminologię sportową, gdy większość finiszuje, Piła nadal nie wyszła jeszcze z szatni. Tak naprawdę 17 milionów dofinansowania moglibyśmy wyrzucić do kosza już kilka miesięcy temu, gdy upływał pierwotny termin wyznaczony samorządom na rozpisanie postępowań przetargowych, ale Rada Ministrów wydłużyła ten termin. Piła była jednym z nielicznych beneficjentów tego wydłużenia terminu, bowiem jako jedna z niewielu nie zrobiła dosłownie nic, by ruszyć z miejscu. Wtedy wielu osobom zapaliła się czerwona lampa. Tymczasem alarm wył, i wył, i wył, a reakcji ze strony władz miasta nie było żadnej.
Przetarg udało się ostatecznie ogłosić na ostatnią chwilę, ale cóż z tego, skoro był on napisany tak niechlujnie, że potencjalni wykonawcy zgłosili kilkadziesiąt próśb o uzupełnienie dokumentacji, gdyż z tak przygotowanym dokumentem nikt nie chciał mieć do czynienia. Katastrofa wydawała się więc nieunikniona, ale znów – nie reagował nikt. Koniec końców Piła wyłożyła się w sposób spektakularny. Jak się okazuje, na modernizację planowała przeznaczyć ok. 19 mln zł, a jedyny wykonawca, który był gotów podjąć się zadania oczekuje 42 mln zł. Dawno, a być może nigdy nikt nie przestrzelił tak mocno w tego typu przetargach.
Piła, która już dawno stała pod ścianą ma teraz jeszcze mniej opcji do wyboru. Może oczywiście dołożyć brakujące miliony z własnego budżetu, skreślając przy tym inne zaplanowane działania. Może zaciągnąć kredyt, który będzie spłacany przez wiele lat, ale większość podmiotów patrzy nieprzychylnym okiem na kolejne pożyczki udzielane jednostkom samorządu terytorialnego, które już wcześniej były zadłużone po uszy. Może także zrezygnować z modernizacji z własnej woli lub po prostu zostać do niej zmuszona. I tu pojawia się ciekawy wątek. Dla przetargów, których wartośći przekracza 5 382 000 euro, czyli prawie 24 miliony złotych konieczne jest ogłaszanie przetargów dla progów unijnych. To bardziej skomplikowana, ale i czasochłonna procedura. A Piła cały czas potrzebny na to zadania przejadła już wcześniej. Niewykluczone więc, że celowo zaniżono wartość inwestycji, czym zniżono się do progów krajowych. Tym samym działania można podejmować szybciej, ale jednocześnie praktycznie odbiera się szansę złożenia oferty dużym podmiotom zagranicznym. Jeśli Gmina Piła celowo zaniżyła wartość tej inwestycji, wówczas możemy mieć do czynienia z poważnymi oskarżeniami, a do modernizacji nie dojdzie nigdy. Tym samym 17 milionów złotych przyznane w ramach Polskiego Ładu będzie musiało być zwrócone.
Do sprawy odniósł się także starosta pilski Eligiusz Komarowski, który zaznacza, iż chciałby się w tym temacie mylić, ale sprawa modernizacji stadionu przy Bydgoskiej, a konkretnie to, jak załatwiły ją władze Piły nie wygląda zbyt kolorowo.
- Przetarg na rozbudowę stadionu został ogłoszony za późno. Włodarze pozostałych gmin z powiatu pilskiego, już dawno zapomnieli o przetargach, mają podpisane umowy z wykonawcami i trwają prace. A wszyscy otrzymali przecież pieniądze z Polskiego Ładu w tym samym praktycznie dniu. W ocenie specjalistów, którzy wypowiadają się w tym temacie, zgodnie z obowiązującymi przepisami postępowanie przetargowe musi być przez prezydenta Piły unieważnione. Okazało się bowiem, że pomimo jego zapowiedzi jeszcze z początku lipca, iż postępowanie będzie prowadzone z zastosowaniem procedur unijnych ze względu na wartość robót budowlanych, ostatecznie zastosowano tryb krajowy. Tu przypomnijmy, że próg unijny ma zastosowanie jeżeli szacunkowa wartość w przypadku robót budowlanych przekracza 5 mln 382 tysięcy euro to jest około 24 miliony złotych. Oferta, która wpłynęła opiewa na kwotę 42 milionów. W sytuacji gdy złożona oferta przekracza próg unijny to mocno utrudnione może okazać się wykazanie przez gminę Piła należytej staranności przy szacowaniu. Zatem postępowanie w tym przypadku powinno być unieważnione. Warto bowiem podkreślić to, że nawet w przypadku, gdy jednak wykonawca zostanie wybrany, a umowa podpisana, to jeżeli potwierdziłoby się np. to, że dokonano wadliwego oszacowania i zastosowano tryb o niższej wartości, to w tym przypadku zamawiający podlega przepisom o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych.
Prawdopodobnie gmina Piła w przypadku unieważnienia przetargu będzie zmuszona zwrócić promesę przyznającą jej 17 mln dofinansowania z Polskiego Ładu, gdyż upłynął 9-miesięczny okres na wszczęcie postępowania przetargowego, co dla Banku Gospodarstwa Krajowego jest równoznaczne z rezygnacją dofinansowania inwestycji.
Napisz komentarz
Komentarze