To były 77. PZLA MISTRZOSTWA POLSKI U 20 w LUBLINIE – pisze mama Kingi. - To były trudne mistrzostwa- nic się nie układało - nerwy sięgały zenitu, a nawet zawału. Porażki, łzy i w końcu sztafeta 4x400m. w składzie Kinga Kotewicz Ala Oksanicz Majka Milak Ania Ostrowska zajęły 3 miejsce. Dziewczyny i trenerze Roman Marciniak dziękujemy
Pisałem o nim wiele razy. Raz, że go bardzo lubię, dwa, wzbudzało szacunek jego zaangażowanie, chociaż podejrzewałem go zawsze za nadmierną łatwowierność. Nie jeden raz dostał od życia ,,kopa” Po raz ostatni, gdy odeszły od niego dwie wychowanki: Klaudia i szczególnie Susane, które szukają (ponoć bez skutku) lepszego jutra w innych klubach, pogorszył się nawet jego stan zdrowia, a galopująca arytmia omal nie zakończyła się tragicznie.
Przed laty bardzo miło i z wielkim sentymentem wspominał współpracę z wieloma swoimi podopiecznymi, które szkolił, dbał o nie jak ojciec. Jednym tchem wymienia: Magdalenę Bachmatiuk, Dominikę Miszczak, Olę Michałek, Sandrę Szpott, czy Anię Buchajczyk, tak tę samą Anię, którą (co za zbieg okoliczności) spotkałem z jej lotoroślami nad Gwdą.
Wcześniej o Romanie pisałem, że chciał być piłkarzem. Śmiałem się, iż na pierwszych zajęciach było za zimno i się zniechęcił. Poszedł na inne zajęcia w WKS Śląsk Wrocław. Biegał i to nawet nieźle. W swojej kategorii wiekowej – choć wówczas nie było rozgraniczenia na wiek młodzieżowca – jego rezultaty na 800, a zwłaszcza na 1500 należały do czołowych w kraju.
Aktualnie Marciniak niby zwolnił, ale obejmując zajęcie ( nadal obok pracy w Gwardii) przy nowych podopiecznych w bydgoskim Zawiszy, znów praca pochłonęła go bez reszty. Ostatnio – trenując w Bydgoszczy od kwietnia) z tego powodu czerpie nawet powody do radości.
Stworzona naprędce sztafeta 4 x 400 m odniosła w Lublinie spory sukces. Roman Marciniak postawił na Anię Ostrowską, Alę Oksanowicz i Majkę Milak. To tego tercetu dobrał (co okazało się strzałem w dziesiątkę) Kingę Kotewicz i ma on w swym dorobku pierwszy medal dla Zawiszy.
Marciniak przypomnijmy: w 1981 roku trafił do ,,milicyjnej” wówczas Gwardii. Sukcesy sportowe miał. A jak. Wspólnie z Jerzym Żylińskim zaliczali swoje ulubione dystanse na 800 i 1500 metrów.
Do dzisiaj są przyjaciółmi.
Mariusz Markowski
Napisz komentarz
Komentarze