Dla osoby chorej na nowotwór krwi kluczowym momentem w walce z chorobą jest wiadomość o znalezieniu „bliźniaka genetycznego” – oznacza ona szansę na nowe zdrowe życie, a przede wszystkim nadzieję. W Polsce zarejestrowanych jest już 1 312 033 potencjalnych Dawców szpiku, z czego 1 151 985 to osoby zarejestrowane w Fundacji DKMS. Jednym z nich jest Piotr, bohater najnowszej kampanii społecznej Fundacji, który uratował życie nie tylko 32-letniej Argentynce, ale i jej córeczce. Jego „bliźniaczka genetyczna” podjęła trudną decyzję, by na czas ciąży przerwać leczenie i urodzić dziecko. Dziś dzięki Dawcy szpiku może je wychowywać.
Piotr z Fundacją DKMS po raz pierwszy zetknął się, kiedy jego siostra, poruszona apelem Dody, zachęcającej do rejestracji na rzecz chorego na białaczkę Nergala, zamówiła dla nich pakiet rejestracyjny. O samej idei dawstwa wiedział wówczas niewiele, dlatego wypełnienie formularza odłożył na później. Dzisiaj przyznaje ze skruchą, że zwlekał z tym zbyt długo. Kiedy po kilku miesiącach odnalazł pakiet rejestracyjny na biurku, uznał, że to najwyższa pora, aby zacząć działać.
- Sam proces rejestracji trwał zaledwie kilka minut. Nawet nie trzeba było kombinować z żadnym znaczkiem, po prostu wypełniłem wniosek i odesłałem go do Fundacji. To był chyba początek 2010 roku – opowiada Piotr.
Los bywa przewrotny
Pod koniec tego samego roku, kierowniczka dziekanatu na wydziale, na którym studiował Piotr, zachorowała na białaczkę. Od tego czasu, jego wiedza na temat dawstwa wzrosła, a on sam zaczął szukać informacji na temat tego, czym jest przeszczepienie i jak wygląda cały proces. Najlepszym dowodem na to, że Piotr stał się świadomym Dawcą szpiku, jest fakt, że od momentu otrzymania karty Dawcy, wstrzymywał się ze zrobieniem wymarzonego tatuażu. Jednak do czasu….
- Długo czekałem na ten telefon, bo prawie 5 lat. Los jest jednak przewrotny, więc kiedy jechałem spotkać się z moim przyjacielem tatuatorem, aby omówić niemal końcowe projekty mojego tatuażu – zadzwonił telefon z Fundacji z informacją, że mój „bliźniak genetyczny” potrzebuje pomocy. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, kim jest ta osoba – mówi Piotr.
Dzień przed pobraniem, bieg z przeszkodami
Piotr nie zastanawiał się długo i od razu zadeklarował pomoc. Wstępne badanie zostało zrobione już następnego dnia, a po nim nastąpił okres długiego oczekiwania.
- Pracownik Fundacji poinformował mnie, że mogę czekać na ostateczne potwierdzenie od 6 do 8 tygodni. U mnie trwało to dłużej, czas mijał, a ja zacząłem wątpić czy zgodność jest wystarczająca i już chyba przestałem czekać na kolejny telefon. Już wtedy dużo myślałem o pacjencie, miałem mieszane uczucia - z jednej strony radość, z drugiej obawa czy podołam, bo każda moja decyzja, nawet tak prozaiczna jak styl życia czy sposób odżywiania się, może mieć wpływ na życie tej osoby.
Po upływie kilku tygodni, kiedy Piotr był już niemal pewien, że tym razem nie zostanie dawcą, zadzwonił telefon z informacją o tym, że dojdzie do pobrania komórek krwiotwórczych metodą aferezy, czyli z krwi obiegowej. Aby zwiększyć ilość komórek macierzystych, dawca musiał przyjmować czynnik wzrostu w zastrzykach. Piotr, który panicznie boi się igieł, uznał, że jest to dobry moment na walkę z własnymi słabościami, dlatego iniekcje robił sobie sam. Na dzień przed pobraniem, za aprobatą lekarzy, zdążył pobiec jeszcze w zimowym Runmageddonie. Dzieląc się cząstką siebie, Piotr nie wiedział jeszcze, że dał szansę na życie młodej matce z Argentyny.
Leczenie z przerwą na ciążę
Blanca, czyli „bliźniaczka genetyczna” Piotra o swojej chorobie dowiedziała się podczas rutynowych badań lekarskich, na które zapisała się, gdy miała trudności z zajściem w ciążę. Pierwsze badania wykazały ogólne nieprawidłowości, szczegółowe testy: biopsja i punkcja, potwierdziły najgorsze obawy – białaczka. Na szczęście dla Blanki udało się znaleźć zgodnego dawcę szpiku, jednak paradoksalnie oznaczało to dla niej kolejne trudne wybory.
- Kiedy rozpoczęłam leczenie przygotowujące do przeszczepu, zaszłam w ciążę i musiałam je przerwać, abym mogła urodzić moje dziecko. Był to dla mnie moment bardzo bolesny, ponieważ lekarze powiedzieli, że nie mogę utrzymać ciąży, że muszę ją przerwać. Ale zebrałam się na odwagę i postanowiłam urodzić. I dziś jesteśmy razem, ja i moja trzyletnia córka – wszystko dzięki mojemu dawcy szpiku – opowiada Blanca.
Oczekiwane spotkanie i wspólnota tatuaży
Dwa lata od przeszczepienia Piotr dostał informację o tym, kim jest „jego” pacjentka, a najważniejsze – że jest zdrowa. Klinika z Argentyny skontaktowała się z Fundacją DKMS z informacją, że również ona chciałaby uzyskać dane swojego bliźniaka.
- Byłam niecierpliwa, wysyłałam wiadomości do mojego lekarza z Buenos Aires, bo chciałam poznać mojego dawcę - osobę, której zawdzięczam cud, ponieważ to dzięki niej dziś tutaj jestem. Chciałam mu podziękować. Bardzo bym chciała go przytulić – wspomina Blanca
Piotr i Blanca wciąż utrzymują kontakt, póki co za pośrednictwem komunikatorów internetowych, ale niewykluczone, że za jakiś czas spotkają się osobiście. Łączącą ich więź postanowili uwiecznić w formie dwóch, niemalże bliźniaczych tatuaży.
- Piotr pierwszy zrobił tatuaż i bardzo mnie to wzruszyło, ponieważ oznaczało to, że on naprawdę czuł jak ważne jest to, co zrobił. Był dawcą szpiku dla kogoś i czuł to. Poruszyło mnie to i ja wyraziłam to tak samo. Jest to pewien sposób na stworzenie więzi z nim.
Piotr cały czas aktywnie angażuje się w szerzenie idei dawstwa, czego najlepszym przykładem jest jego udział w najnowszej kampanii edukacyjnej „Pomożesz? Bo możesz! Masz to w genach”, gdzie wspólnie z 5-letnią Hanią, dziewczynką, która zwyciężyła walkę z białaczką, pokazują jak ważne jest poświęcenie kilku minut na rejestrację w bazie potencjalnych dawców szpiku. Kampania rozpoczęła się w połowie sierpnia i potrwa do 17 września.
Fundacja DKMS
Napisz komentarz
Komentarze