W ostatnich dniach najgroźniej było na Gwdzie na odcinku miejskim w Pile. To właśnie tam stan alarmowy był przekroczony najwyraźniej, bo o aż kilkanaście centymetrów. Przełożyło się to m.in. na zalanie ścieżki pieszo-rowerowej w pobliżu Mostów Królewskich. Z kolei w punkcie pomiarowym w Ptuszy, a więc innym zlokalizowanym na tej rzece stan alarmowy wprawdzie był przekroczony, ale tylko nieznacznie, bo o kilka centymetrów. Teraz na całej długości rzeki wszystko wraca do normy.
- Gwda nieco opada ze względu na warunki pogodowe, z czego bardzo się cieszymy. Państwowa Straż Pożarna we współpracy z zarządzaniem kryzysowym szczebla powiatowego i gminnego monitoruje sytuację. Jesteśmy także w stałym kontakcie ze spółkami wodnymi czy Instytutem Meteorologii i Gospodarki Wodnej, gdzie wymieniamy się informacji i patrzymy jak wygląda dynamika zmian na rzece – relacjonuje bryg. Rafał Mrowiński, komendant powiatowy pilskiej Straży Pożarnej.
Niemniej podkreśla on, że woda dała nam się we znaki w ostatnim czasie. Lokalne podtopienia chociażby pól czy wysoki stan rzek, które przepływają przez powiat pilski sprawiały, że strażacy mieli pełne ręce roboty.
- Nie ukrywam, że mieliśmy trochę wyjazdów ratowniczych związanych z podtopieniami, jeśli chodzi o wody gruntowe. Takich wyjazdów mieliśmy ok. pięćdziesięciu, głównie w gminie Wyrzysk. Strażacy reagują tam, gdzie jest zagrożone życie i mienie ludzkie – zapewnił.
W podobnych warunkach pracują strażacy w powiecie czarnkowsko-trzcianeckim, choć tam zdarzeń związanych bezpośrednio z podtopieniami odnotowano w tym roku nieco mniej, bo niespełna dwadzieścia. Niemniej i oni monitorują na bieżąco stan Noteci. Z prowadzonych bardziej intensywnie od 1 lutego obserwacji wynika, iż wszystko zmierza w dobrym kierunku.
- Pogoda w tej chwili sprzyja, więc Noteć nie przybiera. Sytuacja jest ustabilizowana, a jeśli nadal będzie taka pogoda, to stan wody będzie opadał. To dlatego, że w czasie dnia jest niewielki mróz lub temperatura w okolicy zera i to trochę rozmraża wszystkie potoki. W nocy z kolei chwyta mróz. Jest to jak najbardziej stan wskazany i oczekiwany przez nas. W obecnej sytuacji najważniejsze jest bowiem, żeby nie było dużych mrozów. Wtedy mogłaby zamarznąć rzeka i pojawi się kolejny problem, ale nie sądzę jednak, by do takiej sytuacji doszło – uspokaja bryg. Maciej Kubacki, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Czarnkowie.
Jego zdaniem już kilka miesięcy temu mogliśmy zauważyć pierwsze symptomy wskazujące na to, że podtopienia mogą występować. Ubiegłe lato było wyjątkowo deszczowe, a więc już wtedy gleba przyjmowała bardzo dużo wody. Później nie było lepiej, bo zarówno jesień, jak i co najbardziej zaskakujące zima, także okazały się porami mokrymi. „Gąbka”, jaką była w tej całej zabawie gleba nie była więc w stanie przyjąć więcej wody i zaczęła ją wypuszczać na zewnątrz.
- To od razu przekłada się na statystykę, bo mało jest wtedy pożarów lasów. W 2016 mieliśmy 40 pożarów lasów, a w zeszłym roku tylko 8. To świadczy o tym, że gleba jest już nasiąknięta, nie może przyjąć więcej wody i tak sukcesywnie od lata spływało to wszystko do rzek. Można więc powiedzieć, że ten przybór wody następował już od lipca. No i wszystko jest w zasadzie z tym związane, bo nie występowały w tym czasie inne niekorzystne zjawiska, jak na przykład zatory na rzece – opisuje komendant Kubacki.
W powiecie czarnkowsko-trzcianeckim w ostatnich dniach zalana była m.in. droga w Śmieszkowie, a Noteć wylała w Wieleniu. Nie jest to sytuacja wyjątkowa, bo to właśnie okolice Czarnkowa oraz Wielenia z uwagi na swoje położenie są najbardziej zagrożone w takiej sytuacji, jak obecna. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że ta została już opanowana.
Krzysztof Kuźmicz
Napisz komentarz
Komentarze