„Wypowiadam umowy wszystkim gminom, z którymi współpracuję” – poinformował na ostatniej sesji Rady Miasta Piły Zenon Jażdżewski. Zabrzmiało groźnie, bo mogłoby oznaczać, że z dnia na dzień niemal wszystkie gminy w naszym regionie musiałyby zabrać swoje psy i stworzyć własne schroniska. Prawda jest jednak inna. Zenon Jażdżewski wypowiedział umowy, bo były one niezgodne z prawem – twierdzi Artur Łazowy ze stowarzyszenia EFFATA.
Oświadczenie Zenona Jażdżewskiego, które wygłosił w miniony wtorek podczas sesji Rady Miasta było niemałym szokiem dla wszystkich obecnych na sali. Zarządca schroniska w Pile oraz kilku innych znajdujących się w północno-zachodniej części naszego kraju stwierdził, że ma dość „nagonki medialnej”, dlatego wypowiedział umowy na wyłapywanie i opiekę nad bezdomnymi zwierzętami.
– 15 lutego wszystkie gminy powiatu pilskiego dostały wypowiedzenie umów. Z kolei 28 lutego takie wypowiedzenia otrzymają wszystkie pozostałe gminy, z którymi podpisałem takie umowy, a z których zwierzęta trafiały do pozostałych schronisk. Obowiązuje trzymiesięczny okres wypowiedzenia, więc każda gmina ma trzy miesiące, by znaleźć lub byśmy razem znaleźli rozwiązanie – powiedział Jażdżewski, który stwierdził, iż liczy, że w ciągu tych trzech miesięcy przedstawiciele gmin pomogą zakończyć nagonkę na jego osobę.
Co Z. Jażdżewski miał na myśli nazywając nagonką na jego osobę informacje, które pojawiały się w mediach? Lista jest bardzo długa. Dla przypomnienia: zarzucano mu m.in. znęcanie się nad zwierzętami, przymusowe głodówki czy – ostatnio - powalenie na ziemię w wyniku szarpaniny niższej od niego o głowę kobiety, która chciała adoptować psa. Atmosfera wokół schroniska wciąż jest bardzo napięta, a Zenon Jażdżewski wydaje się tracić kontrolę nad wydarzeniami i nad sobą.
Ostatnim bardzo nerwowym ruchem wydawało się być właśnie wypowiedzenie umów na wyłapywanie i opiekę nad bezdomnymi zwierzętami. Takich umów firma Zenona Jażdżewskiego ma podpisanych ponad 150 z różnymi gminami w naszym kraju. Jak poinformował na wtorkowej sesji, wypowiedzenia otrzymały m.in. wszystkie gminy powiatu pilskiego, poza Piłą. Szykowała się więc spora rewolucja w zakresie opieki nad bezdomnymi zwierzętami.
Słowa Zenona Jażdżewskiego kłamstwem nazywa Artur Łazowy, prezes Stowarzyszenia EFFATA, który wielokrotnie wskazywał liczne nieprawidłowości w pilskim schronisku. Jego zdaniem Zenon Jażdżewski powiedział tylko tyle, ile chciał powiedzieć. Umowy nie zostały bowiem wypowiedziane dlatego, że tak chciał właściciel firmy, a dlatego, że i tak były niezgodne z prawem i jedyne miejsce, do którego powinny trafić to śmietnik.
- Wszystko to jest wynikiem wyroku sądu. To, że on płacze i lamentuje, bo musi rozwiązać umowy – to wszystko prawda. Ale to nie jest wynik nagonki, jak to nazwał, tylko wyroku sądu. Wyrok uprawomocnił się 28 lutego, a pan Jażdżewski nie złożył skargi kasacyjnej, choć mógł to zrobić. Tym samym przyznał się do stanu, który jest niezgodny z prawem. Teraz ma…trzy miesiące na wykonanie tego wyroku – wyjaśnia Łazowy.
A wyrok, o którym mowa został wydany przez Wojewódzki Sąd Administracyjny. Mówiąc w dużym skrócie: gminy i tak mają obowiązek zapewnienia opieki nad zwierzętami bezdomnymi na swoim terenie. Nie może więc dochodzić do sytuacji, gdy zwierzę złapane w Wysokiej, Szydłowie czy Wieleniu jest przewożone do schroniska w Pile. Opiekę musi uzyskać na miejscu. Dotychczas jednak włodarze gmin nie zwracali uwagi na proceder przerzucania czworonogów pomiędzy schroniskami. Sam prezydent Piotr Głowski przyznał, iż zdaje sobie sprawę z tego procederu, ale jego zdaniem ma on charakter jednostkowy i nie warto sobie nim zaprzątać głowy. Teraz nadeszła pora na wielki test dla władz wszystkich gmin, które współpracowały z Zenonem Jażdżewskim, bo do największego w regionie schroniska w Pile będą mogły już prawdopodobnie trafiać tylko zwierzęta złapane na jej terenie.
- Można powiedzieć, że są dwa scenariusze. W pierwszym Zenon Jażdżewski może się zwrócić do wszystkich gmin o zmianę zapisów w umowie. Tam zamiast schroniska w Pile wpisze na przykład schronisko z Jędrzejewie czy Choszcznie i tam będą przewożone zwierzęta. Drugi, bardziej pozytywny zakłada, że gminy zastanowią się czy mogą podpisać taką umowę oraz czy nie ustanowić swojego gminnego schroniska – twierdzi Artur Łazowy. - Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to wielkie wyzwanie, dużo pracy i dużo pieniędzy, ale jeżeli przez 20 lat doprowadziliśmy do takiej patologii, że jeden biznesmen ma osiem schronisk, to teraz musimy zapłacić za błędy. Jeśli ktoś uważał, że płacąc pozbywa się problemu, to bardzo się pomylił. Jeśli gmina Piła wydawała milion złotych i zamykała oczy, to można powiedzieć, że na własne życzenie wpędziła się w tę głupotę. Uważam, że to jest odpowiedni moment, by dokonać zmian.
Większość gmin boi się jednak przejmować na siebie obowiązek prowadzenia schroniska. Przez lata przyzwyczajono się bowiem do wygodnej sytuacji, w której płacono za pozbycie się problemu, a zwierzęta złapane w danej gminie były wywożone wiele kilometrów poza jej teren. Na ulicach nie było więc widać błąkających się psów, więc nikt z mieszkańców nie mógł zarzucić, że nic się w tym temacie nie dzieje. Artur Łazowy twierdzi jednak, że wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego jest doskonałą okazją do zmiany nastawienia. Jego zdaniem nie można się bać przejęcia opieki nad bezdomnymi zwierzętami, bo ani koszty, ani problemy z tym związane wcale nie muszą być tak duże, jak się wydaje.
- Wystarczy wejść na stronę internetową schroniska z Piły i zobaczyć skąd ile zwierząt tam przebywa. Są gminy, które mają tam 2, 4, 6 czy 10 zwierząt. Jeśli jakaś gmina płaci panu Jażdżewskiemu za źle wykonaną pracę kilkadziesiąt tysięcy, to chyba lepiej, by te pieniądze pozostały w gminie. Nie widzę więc problemu, by taki punkt utworzyć w każdej gminie – twierdzi Łazowy, którego zdaniem utrzymanie takiego małego schroniska może kosztować równie zero złotych. - Myślę, że wystarczyłoby czasami skorzystać z jednego procenta, by finansować funkcjonowanie schronisk. Taki przykład mamy w Obornikach. Byłem tam kilka tygodni temu. Pani kierownik nie wydaje ani złotówki na wyżywienie zwierząt, bo wszystko ma z darów. Wiem, że to idealny model, ale taki istnieje, bo jest mnóstwo osób, które do zwierząt podchodzą z pasją.
Jak zatem zostanie rozwiązana sytuacja oraz czy gminy zdecydują się stworzyć na swoim terenie własne schroniska, którymi będą zarządzać już istniejące podmioty lub nowe, które powstaną, by zapewnić zwierzętom odpowiednią opiekę, a być może nawet przynieść oszczędności w gminnych kasach? Przekonamy się najprawdopodobniej w ciągu najbliższych trzech miesięcy, gdy poznamy efekt negocjacji pomiędzy gminami a Zenonem Jażdżewskim oraz wewnętrznych rozważań samych włodarzy wszystkich gmin.
Krzysztof Kuźmicz
Napisz komentarz
Komentarze