W Lubaszu znowu gorąco. Zdaniem części rodziców obserwujących czwartkową rozbiórkę, prace te stanowiły dla dzieci ewidentne zagrożenie. Sprawę niemal natychmiast zgłoszono do właściwych organów i instytucji. Na budowie pojawił się Sanepid.
Trzeba przyznać, że wójt gminy Lubasz Marcin Filoda nie ma łatwego życia. Po pamiętnym konflikcie o drogę utwardzaną starym eternitem (równy rok temu) i zarzutach o wycinkę drzew, doszedł kolejny również ekologiczny. Ciekawe, że do dziś na stronie gminy jednym z haseł opisujących zainteresowania włodarza jest właśnie ekologia i ochrona środowiska. Było, nie było adwersarze zyskali kolejny pretekst.
Tym razem poszło o niewielki stary budynek gospodarczy należący do zasobów gminy, co ważne sąsiadujący bezpośrednio ze szkołą i przedszkolem. Według koncepcji Marcina Filody z pomocą unijnego dofinansowania ma tu powstać centrum rehabilitacji dla niepełnosprawnych. Jego powierzchnia z ponad
Ktoś jednak dostrzegł rozbiórkę i podniósł larum. Rodzice uważają, że wójt wiedział o tej akcji. Wiedział i nic nie zrobił by ją przerwać. - Domagam się pilnej interwencji w tej sprawie i informuję, że równolegle zawiadomię inne instytucje, które winny podjąć natychmiastowe działania w tej bulwersującej sprawie - czyli Państwową Inspekcję Pracy, Sanepid, Nadzór Budowlany - informuje naszą redakcje któryś ze świadków. - Tym bardziej, że kilka metrów od miejsca tych prac znajdują się budynki przedszkola i Szkoły Podstawowej, gdzie odbywają się zajęcia z dziećmi. Tak prowadzony remont zagraża ich zdrowiu i życiu.
- Eternit zrzucano z dachu bezpośrednio na ziemię, wcześniej nie było żadnej informacji, że są planowane tego typu czynności… Według rodziców naruszono wszystkie z tym związane procedury. Bowiem zgodnie z obowiązującymi przepisami inwestor nie może sam dokonywać demontażu materiałów zawierających azbest, lecz musi zlecić prace koncesjonowanemu wykonawcy. Nie może to być firma dekarska bez uprawnień… Dalej wymieniona jest długa lista procedur i czynności, które powinien dopełnić inwestor, jak i wynajęta w tym celu firma.
Tymczasem według Wioletty Zarzecznej dyrektor szkoły podstawowej w Lubaszu sprawa ma się zgoła inaczej. Wszystkie normy zostały zachowane. - Bezpieczeństwo i zdrowie dzieci są dla nas najważniejsze. Kiedy ściągano eternit z azbestem uczniowie przebywali na wycieczce w Poznaniu. Wiedzieliśmy, że uczniowie mogliby ucierpieć. Dopytywana o ten zbieg okoliczności dodaje - Prace po sąsiedzku trwają już jakiś czas, być może któryś z nauczycieli wiedział o demontażu dachu i tak właśnie zaplanował termin wyjazdu. Spodziewaliśmy się tej nagonki…
W podobnym tonie wypowiada się wójt Filoda. Według niego ktoś specjalnie psuje atmosferę. - Jest taka osoba… Tymczasem my robimy swoje i budujemy centrum rehabilitacji na potrzeby naszej społeczności. Dostaliśmy też 1 mln dotacji na rozbudowę przedszkola. Podczas zdejmowania dachu dzieci szkolnych nie było na miejscu, bo wyjechały na wycieczkę. Z przedszkola też żadne dziecko nie wychodziło na plac zabaw. Zresztą od budowy oddziela nas wysoki płot. Przedszkole jest nieco dalej i dodatkowo chroni je szpaler drzew iglastych zamykających przestrzeń.
- Chcę dodać, że mieliśmy kontrolę Sanepidu. Jeszcze raz podkreślam - dzieci w tym czasie nie było w placówce. A firma ma uprawnienia do demontażu eternitu. Były jakieś zastrzeżenia do ubioru pracowników, ale to leży po stronie wykonawcy, nie naszej. Cała akcja trwała ok. 1 godziny. Zagrożenia nie było i nie ma - akcentuje z całą mocą wójt Filoda.
P. Kujawa
Napisz komentarz
Komentarze