- Nie ma klimatu, ludzie do działań są wypaleni, a filantropi, którzy chcą położyć jakiekolwiek pieniądze już ,,wymarli” – uważa Janusz Michaelis, jedyny pilski trener, złoty medalista DMP.
Przy stadionie ,,żużlowym” w Pile na ukończeniu jest budynek mieszkalno-usługowy. Władze miasta zapewniają, że nie będzie to miało wpływu na funkcjonowanie obiektu. Innego zdania są sympatycy żużla, w tym Janusz Michaelis.
Ale może od początku. Od wczesnych lat 90tych. Panie Januszu to była atmosfera, klimat był wyjątkowy…
Wszyscy, którym sport żużlowy do dziś spędza sen z oczu pamiętają początek 1992 roku. Ten entuzjazm i zapał ludzi, gdy reaktywowano żużel w Pile po latach, był wręcz nieprawdopodobny. Sam dzisiaj chwilami się zastanawiam czy nie był to sen.
Ludzie byli inni? Bardziej otwarci, mnie skomercjnalizowani?
Było to coś wspaniałego. Praktycznie wszędzie gdzie zwróciliśmy się o pomoc w budowaniu toru żużlowego, otrzymywaliśmy pozytywne odpowiedzi. Chetnych do pomocy nie brakowało. Trudno mi teraz wymienić wszystkich, ale byli to przede wszystkim pasjonaci, osoby ze środowiska biznesu, prezesi firm, zwykli szarzy ludzie z Piły i okolic. Przychylność była z każdej strony, także i ojców miasta.
Pamiętam, że ławki skręcali nawet świadkowie Jechowy…
Pomoc ze wszystkich stron była. To takie pospolite ruszenie, dla dobra naszej Piły. Powtarzam, że nie jestem w stanie wymienić nawet 50 procent tych, którzy przyczynili się do czegoś, co przynajmniej przez 8 najbliższych lat cieszyło oczy pilan.
No tak pamiętny czas pierwszych, wspólnych wyjazdów na mecze II ligi. Byliście prawdziwa rodziną. Na mecze jechał nie raz sznur samochodów z pilską rejestracją.
Dzisiaj aż łezka się kręci w oku. Były momenty radosne i smutne, ale wieź była zawsze. Takiej atmosfery nie było w latach 2000 i później i chyba już nie będzie.
,,Jak potoczyły się losy drużyny po moim odejściu, wszyscy wiemy. Ale to tak bywa jak za zarządzaniem klubem, zespołem biorą się ludzie amatorzy, którzy do klubu trafiają z trybun. Nie chce do tego wracać, bo chyba musiałbym obrazić niektórych''
Widzę, że jest Pan przeszyty pesymizmem. Czy to w związku z tym co Pan widzi, jak aktualnie wygląda obiekt przy Bydgoskiej?
Jestem grzecznie ujmując zniesmaczony obecną sytuacją.
Zanim do tego przejdziemy Panie Januszu jeszcze tylko dwa wątki. Pierwszy to rok 1999 i największy sukces klubu nad Gwdą. Jest Pan jedynym pilskim trenerem, który w swoim arsenale ma złoty medal DMP! Obojętnie co niektórzy mówią, nikt tego Panu nie odbierze…
- Bardzo dziękuje za miłe słowa. Tak, ma Pan racje takich chwil, takiego okresu się nie zapomina. To zostaje w pamięci na lata. Mieliśmy świetnych zawodników, zjednoczony zespół. Byli sponsorzy, przyjaciele klubu i wspaniali kibice.
Ale ten wspaniały sukces okazał się początkiem końca. Potem już tylko była równia pochyła pilskiej Polonii.
- Polityka zawodnicza zaczęła częściej gościć w szeregach włodarzy klubu. Inne spojrzenie i wizja składu to głównie to, co rok później okazało się jedynie stekiem nieporozumień. Jak się skończyło wszyscy wiemy. Mało kto jednak wie, że po odejściu wielkiego Hansa Nielsena, miałem porozumienie i mógł w naszych barwach jechać np. Tony Ricardsson. Ale ku temu będzie jeszcze okazja by porozmawiać.
Oczywiście. Kolejny wątek to musze przyznać, gdy po raz kolejny wchodził Pan do tej samej rzeki – to był rok bodajże 2017 – ówcześni włodarze po krótkim czasie, uznali, że ma Pan przestarzałe metody, że nie pasuje Pana spojrzenie na żużel do obecnych realiów. Wyjawię, że bardzo przykro mi się zrobiło…
- Historia sama odpowiedziała na te niby zarzuty. Jak potoczyły się losy drużyny po moim odejściu, wszyscy wiemy. Ale to tak bywa jak za zarzadzaniem klubem, zespołem biorą się ludzie amatorzy, którzy do klubu trafiają z trybun. Nie chce do tego wracać, bo chyba musiałbym obrazić niektórych.
Dzisiaj gdy Pan patrzy na pusty obiekt przy Bydgoskiej jakie odczucia Panem kierują?
- Cóż, mogę tylko powiedzieć, że jest mi bardzo przykro. Pilski żużel był wielokrotnie na zakręcie, ale takiego stanu jak teraz chyba nie było. Śmiem twierdzi, iż przez najbliższa dekadę nic w tym temacie się nie zmieni. Ludzi są wypalenia, zmęczeni ciągłą walką o przysłowiowy byt. Najważniejsze, że brakuje funduszy, sponsorów, a wiemy, że żużel to nie są małe pieniądze. Co więcej mamy już na obiekcie budynek mieszkalno-usługowy, a to pierwszy krok, ku temu, aby w tym miejscu toru żużlowego nie było. Nie muszą tłumaczyć dlaczego. Nie wiem, ale być może powinniśmy pójść ,,drogą toruńską” bo gdyby miasto mogło sprzedać ten łakomy kąsek deweloperowi, a za część funduszy zbudować tor w innym miejscu?
To jednak tylko moje mrzonki. Jestem pesymistą, chociaż serce mi krwawi…
Z Januszem Michaelisem rozmawiał
Mariusz Markowski
Napisz komentarz
Komentarze