Tę mieszkankę Zakrzewa/Złotowa, rozpoznaje już znaczna ilość mieszkańców regionu czy nawet kraju. Ta kobieta przysparza splendoru złotowszczyźnie.
Dlaczego akurat ta dyscyplina wciągnęła Cię tak mocno? Ucieczka przed rzeczywistością, chęć sprawdzenia swych umiejętności?
Chyba ani jedno czy drugie. To fakt. Lubię wyzwania, ale w przypadku OCR to głównie kwestia różnorodności. Proszę zauważyć, iż nigdy nie ma takich samych, równych biegów, nie ma takiego samego rozkładu przeszkód na trasie. Biegniesz po plaży, w górach, bo błocie. Musisz umiejętnie rozkładać swe siły, bo nie wiesz co cię czeka. Jest trasa szybka, wymagająca z podbiegami.
Na tyle jest to trudne, że umiejętnie musisz rozkładać swe siły, bo nie wiesz czy ten bieg ukończysz, czy wystarczy – mimo wytrenowania – ci sił.
Dlatego ludzie kochają OCR bo są nieprzewidywalne, dostarczają multum adrenaliny. Mimo, że niekiedy aura płata nam figle i z rywalizacji odpadają najlepsi.
Dzisiaj jak to zwykło się mówić, siedzisz w tym po uszy. Co sprawiło ci w dotychczasowych zawodach najwięcej radości, zadowolenia?
W każdych zawodach znajduję satysfakcję czy to był finał Runmagedonu czy inny event. Czerpię z tego radość i jak mówisz uwielbiam pokonywanie barier. A poza tym świetnie się bawię …
Największą radość sprawiły mi Mistrzostwa Europy na Węgrzech.
Niedawno finał Runmagedonu, w tym roku były jeszcze zawody Korony Lasów, ale w Lubaszu Cię nie widziałem…
Zgadza się. Roztrenowanie już kończę za 1,5 tygodnia. W listopadzie już przygotowuję się do następnego sezonu
Wróćmy do Runmageddonu…
Finał Ligi Runmageddonu czyli plan był prosty. Zebrać resztę sił i zostać Mistrzynią Runmageddonu Masters.
Na 21 kilometrową trasę wystartowałaś z luźną głową i świetnym samopoczuciem.
- Tak od początku zajęłam dobrą pozycję. Biegłam jako 6 wśród kobiet i pierwsza wśród Masterek. Tempo utrzymywałam dobre, przeszkody szły jak złoto. 5 kilometr i pierwsza woda- stek przekleństw, jaki wyrzuciłam z siebie w zetknięciu z lodowatą taflą, spowodował, że elitarni Panowie rozstąpili się przede mną niczym morze czerwone kilka przeszkód dalej, kiedy lekko podeschłam- następna woda... Przy 8 stopniach i wietrze, jest to niepowtarzalne doświadczenie Na szczęście nie spowolniło mnie, siły były...
Pierwszy skurcz dopadł mnie na komandosie. Na szczęście szybko przeszedł i mogłam ruszyć dalej... niestety ciut wolniej... mimo wszystko dalej szłam jak burza aż do pszczelarza na 16 km... Tu kolejny skurcz zrzuca mnie z przeszkody... Zanim jestem w stanie ponownie wybić się z prawej nogi tracę dobre 2 minuty... a także 1 msc wśród masterek Wyprzedziły mnie 4 zawodniczki...
Mimo wszystko nie poddaję się. Kto robił podejścia pod stok na sztywnych łydkach, ten wie, jaki to ból. Ale, doganiam Kasia Gałuszyńska , która biegnie ze skręconą kostką i stwierdzam, że nie mam jednak najgorzej
Ostatecznie udaje mi się ukończyć bieg na 8 pozycji i 2 wśród masterek z pięknym czasem poniżej 3h. I choć założeń nie spełniłam, to jestem zadowolona. Bieg pod względem przeszkodowym nie był trudny a mimo wszystko na końcówce byłam wyczerpana. Siły odbierało zimno i fakt, że przez większość trasy biegliśmy mokrzy.
Justyna Ławniczak jest już trenerką z prawdziwego zdarzenia i prowadzi zajęcia w Zakrzewie!
- Tak zdobyłam odpowiednie uprawnienia. Prowadzę zajęcia OCR i Ninja dwa razy w tygodniu. Zajęcia udoskonalamy dla dzieci i dorosłych wraz z moja przyjaciółką Emilią Sawicz – Łuńską.
Zapraszamy: https://www.facebook.com/profile.php?id=100083225174296
Napisz komentarz
Komentarze